Na co dzień ratuje życie innym, a bieganie uratowało jego – historia Mariusza Koralewskiego

mk5

Bieganie zmienia i to pod każdym względem. Opisywaliśmy Wam historie wielu pomorskich biegaczek i biegaczy, którym szybkie przeplatanie nogami, dało wiele radości oraz prywatnych sukcesów.

Kolejną osobą, która opowiedziała nam swoją przygodę z bieganiem – jest 31-letni ratownik medyczny Mariusz Koralewski, który nie tak dawno ważył 98 kg przy wzroście 178 cm.

Dzięki bieganiu rzucił wszelkie nałogi, zyskał zdrową sylwetkę i pozytywne podejście do życia. Jako bloger biegowy doradza i motywuje początkujących biegaczy, którzy w przeszłości nie zawsze prowadzili sportowy tryb życia. 

NIE ŻYJEMY BY LEPIEJ BIEGAĆ, BIEGAMY BY LEPIEJ ŻYĆ!!!

Wszystko zaczęło się w czerwcu 2013 roku. Ważyłem wtedy dobre 98 kg przy wzroście 178 cm, a półtora miesiąca później miałem wziąć ślub z moją narzeczoną, a dzisiaj już żoną Agnieszką.

Zrobiło mi się wtedy trochę głupio, iż doprowadziłem się do takiego stanu – oczywiście z własnego lenistwa i głupoty poprzez objadanie się wieczorami z dużą ilością złocistego trunku. Chciałem ze sobą w końcu coś zrobić, a to już był pierwszy krok do sukcesu.

Przekopywałem internet z piwem w ręku i szukałem stron o tym jak zgubić nadmiar zbędnych kilogramów. Myślałem nad jakimś sportem i padło na bieganie. Tak sobie dumałem, że to właśnie będzie najłatwiejszy oraz najszybszy sposób, aby schudnąć i w pewnym stopniu miałem rację, ale jednak nie do końca.

Wertując kolejne strony internetowe, fora i blogi, trochę się irytowałem, gdyż większość stron była dla tych, którzy już biegają od dobrych paru lat i mają jakieś sukcesy na koncie, a ja po prostu chciałem schudnąć. Aż pewnego dnia natrafiłem na blog Biegowo i Okołobiegowo, a obecnie fan page Trzymam Tempo, którego autorem jest Marek Grzegory.

Zdecydowałem się do niego napisać, choć byłem pewien, że mi nie odpisze, ponieważ nie była to pierwsza osoba, do której napisałem. Marek okazał się jedynym, który mi odpisał, a żeby było śmieszniej, to otrzymałem od niego odpowiedź tego samego dnia z konkretnymi wskazówkami – co mnie nieźle zaskoczyło.

Byłem bardzo tym podbudowany, bo wiedziałem w końcu, co robić na początku, a brakowało właśnie tylko tego impulsu, żeby rozpocząć. Powtarzałem sobie z tygodnia na tydzień, że od poniedziałku zaczynam, ale niestety nie powiedziałem, od którego. Az pewnego razu znowu przeglądając neta, trafiłem na grafikę, na której był tekst:

PAMIĘTASZ JAK MÓWIŁEŚ, ZACZNĘ OD PONIEDZIAŁKU? TO DZIŚ! 

mk2
Po tych prostych słowach coś we mnie wstąpiło. Nie potrafię tego opisać. Może to był wewnętrzny głos, który kazał mi wstać od kompa i iść na trening.

Początki biegowe przypadły na przełom czerwca i lipca. Tak się złożyło, że wtedy było bardzo, ale to bardzo gorąco. Zresztą wyobraźcie sobie gościa, który waży prawie 100 kg i biegnie w upalny dzień!  Dlatego na początku starałem się biegać późnym wieczorem lub nad ranem, żeby z nikim się nie mijać. Po prostu pewnego razu w moją stronę poszła wiązanka w stylu „patrz jak się zasapał, zaraz na zawał padnie” – mówiąc najłagodniej.

Cóż, nie są to miłe słowa dla każdego, kto postanawia zacząć swoją przemianę i walkę o każdy centymetr przebiegniętego dystansu. Zdałem sobie sprawę, że czasami trzeba odbić się od dna, aby coś osiągnąć. Teraz z perspektywy czasu patrzę na to tak, iż może gdyby nie te teksty, to zaprzepaściłbym treningi, załamałbym się i dalej stałbym w miejscu.

Na szczęście z natury jestem uparty, zawzięty i walczę o cel, jaki sobie postawię. Te słowa dały mi wówczas takiego kopa, że powiedziałem sobie w myślach – „ten się śmieje, kto się śmieje ostatni”.

PIERWSZE SUKCESY

I tak z treningu na trening pokonywałem kolejne kilometry, aż pewnego razu postanowiłem wystartować w zawodach. Wybór padł na Bieg Niepodległości w Gdyni, a z racji tego, że jestem z Kwidzyna, to tam miałem praktycznie najbliżej.

Debiut 11 listopada 2013 roku wypadł bardzo pomyślnie. Dystans 10 km ukończyłem w czasie 51 minut i 20 sekund. Byłem mega szczęśliwy, ale to był kolejny impuls do podjęcia walki z własnymi słabościami i podwyższeniem sobie coraz wyżej stawianej poprzeczki.

APETYT ROŚNIE W MIARĘ JEDZENIA

Po biegu postanowiłem jeszcze bardziej oddać się bieganiu, a właściwie pasji, jaka z tego powstała. Swoją drogą to chyba każdy tak miał w bieganiu, że w pewnym momencie chce się więcej i więcej, aż doszedłem do tego, aby w 2015 roku wziąć udział w maratonie.

Z chwilą pojawienia się myśli w mojej głowie o udziale na królewskim dystansie, musiałem zdecydować się właściwie, gdzie chciałbym zadebiutować. Rozważałem dwie opcje: Maraton w Dębnie lub Orlen Warsaw Marathon. Po długich przemyśleniach padło na Warszawę, która bliska jest memu sercu.

mk3
Po wybraniu miejsca pojawił się kolejny problem, z którym męczyłem się dobre dwa tygodnie. Mianowicie chodzi o plan treningowy. Wiadomo, że w internecie można znaleźć multum planów maratońskich. Zacząłem się w nie wczytywać, analizować, przeglądać komentarze, ale powiem szczerze, że zgłupiałem.

Do tej pory realizowałem plany na 10 km i opierały się na zapiskach Jerzego Skarżyńskiego, który rozpisywał plany w swojej książce „Biegiem przez życie„. Generalnie bardzo mi one odpowiadały i wykręciłem na nich parę życiówek.

Tak się złożyło, że podczas jednych zawodów w Gdyni – Pan Jerzy miał swoje stoisko i wtedy zakupiłem u Niego książkę „Maraton„. Dlatego nie ma się czemu dziwić, że zdecydowałem się na realizację planu według jego wskazówek, które okazały się trafne, bo maraton pokonałem z czasem 3 godzin, 30 minut i 7 sekund.

BIEGANIE Z BLOGOWEJ STRONY, CZYLI ABC BIEGACZA

Długo się wahałem czy jest sens, aby prowadzić blog. W końcu po nieustannych nagabywaniach znajomych, zdecydowałem się go założyć. Przede wszystkim blog ma służyć innym ludziom, w szczególności tym z nadwagą, którzy myślą, że bieganie nie jest dla nich. Dlaczego? Sam byłem grubym, śmierdzącym leniem, który zapierał się, że w życiu nie zacznie biegać.

Może nie prowadzę tego w sposób idealny i sam na wielu rzeczach się nie znam, ale nie byłoby jeszcze osoby, której nie odpisałbym czy czegoś nie doradził. To wszystko zostało docenione i w obecnej chwili mam już prawie 3500 polubień.

Największą motywacją do pisania są podziękowania od tych, którzy zaczęli biegać dzięki moim wskazówkom. To jest właśnie najpiękniejsze w tym wszystkim. Nie zależy mi na tym, czy będę rozpoznawalny, czy ktoś da mi laika pod zdjęciem. Liczy się to, że mogę komuś pomóc i to jest najcenniejsze. 

BIEGANIE ZMIENIA ŻYCIE

mk
Co bieganie dało mi w życiu?! Raz, że zgubiłem prawie 30 kg, a dwa, iż nauczyło pokory, cierpliwości, dystansu do samego siebie. Bieganie również kształtuje charakter i pozwala się nam odstresować. Jako, że jestem ratownikiem medycznym, to mam często styczność z dość drastycznymi scenami. Dzięki czemu bieganie pozwala mi się zrelaksować i zarazem naładować akumulatory na kolejne dyżury. No, a poza tym, zerwałem ze wszelkimi nałogami.

Więcej o Mariuszu Koralewskim możecie dowiedzieć się z jego profilu FB Abc Biegacza oraz bloga Kwidzyński Biegacz.

Maciej Gach

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj