Lider tabeli ekstraklasy kontra wicemistrz Polski – szlagier w rozgrywkach pucharowych. W środę w Gliwicach z Piastem zagra Lechia Gdańsk. Stawką jest awans do 1/8 Pucharu Polski. Po autokarowej podróży po ligowe zwycięstwo do Białegostoku na Śląsk Biało-Zieloni polecieli samolotem. Ich skład został jednak uszczuplony o kilka znanych nazwisk. Wśród nich są Michał Mak (o którym spekuluje się, że może odejść z klubu), Sebastian Mila, Sławomir Peszko i Miloš Krasić. Piłkarze, którzy znaleźli się w kadrze, po południu trenowali w Chorzowie na stadionie Miejskiego Ośrodka Rekreacji i Sportu.
ZMIANY W SKŁADZIE
W Gdańsku zostali kontuzjowani Vanja Milinković-Savić, Sebastian Mila oraz Sławomir Peszko. Szkoda, ale jak podkreśla trener Piotr Nowak, „Lechia kadrowo jest mocna. Mogę wystawić dwie 11 i wyniki będą podobne”.
Na postawie zespołu nie powinien zatem odbić się brak Milosa Krasicia, któremu trener pozwoli odpocząć. Kolejną szansę otrzyma najpewniej świetnie spisujący się w Białymstoku bramkarz Damian Podleśny. Prawdopodobny jest też występ Gersona, który otrzymał i wykorzystał szansę w meczu ligowym. Potem zachorował na anginę i wypadł ze składu.
MICHAŁ MAK POZA SKŁADEM
Premię w postaci gry w wyjściowym składzie za piękną bramkę dającą zwycięstwo w Białymstoku z pewnością otrzyma Aleksandar Kovačević. Pod nieobecność Sławomira Peszki na skrzydle zwolniło się miejsce dla nieźle dysponowanego Bartłomieja Pawłowskiego. Michał Mak jest już w pełni sił, ale nie ma miejsca w składzie. Spekuluje się, że piłkarz może opuścić Lechię.
DOBRA FORMA LECHII
Lechia w rozgrywkach ligowych spisuje się znakomicie. 4 zwycięstwa w 6 kolejkach, do tego remis we Wrocławiu i w konsekwencji pozycja lidera tabeli. Na przeciwnym biegunie Piast, który zajmuje czwarte miejsce od końca z zaledwie jednym zwycięstwem na koncie.
W Pucharze Polski 1/8 osiągnęły już trzy drużyny z naszego regionu: Arka Gdynia, Drutex Bytovia i Chojniczanka. W razie zwycięstwa w Gliwicach przeciwnikiem Lechii w kolejnej rundzie Pucharu Polski będzie Puszcza Niepołomice.
Włodzimierz Machnikowski/mili