Dzisiaj obchodzimy Walentynki, które są świętem zakochanych. W tym dniu będą królowały czerwone serduszka, lizaki, pluszaki i inne miłosne ozdoby. Zapewne 14 lutego, nie jeden miłośnik biegania, będzie chciał się oświadczyć swojej ukochanej, aby zaczęła z nim życiowy maraton przez życie.
Coraz częściej zdarzają się również związki między samymi biegaczami i to nie tylko na poziomie amatorskim – wystarczy wspomnieć małżeństwo Olgi i Pawła Ochalów czy Dominiki i Karola Nowakowskich.
W październiku zeszłego roku na ślubnym kobiercu stanęła Kamila Pobłocka i Emil Dobrowolski. Z okazji święta zakochanych, poprosiliśmy ich, aby opowiedzieli nam o swojej miłosno-biegowej historii.
Maciej Gach: Nie trudno będzie zgadnąć, że poznaliście się w okolicznościach biegowych?
Kamila Pobłocka-Dobrowolska i Emil Dobrowolski: Nasze życie to bieganie, właściwie od zawsze. Poznaliśmy się na zawodach. To znaczy widywaliśmy się już wcześniej na imprezach biegowych, ale tak oficjalnie do poznania doszło na obozie sportowym. Później spotykaliśmy się na innych obozach, zawodach i tak to się rozkręciło.
Oboje traktujemy sport bardzo poważnie. To jest praca, to jest pasja, to jest nasze życie. Poza obozami i startami trudno było nam się spotykać. Pochodzimy z różnych miast, no i oboje cały czas ostro trenujemy. Podczas długich przerw dużo rozmawialiśmy przez telefon, pisaliśmy na FB. Po prostu byliśmy w stałym kontakcie, tyle, że internetowym.
A kiedy doszło do takiego poważnego spotkania?
Emil: Pewnego razu zaprosiłem Kamilę do siebie i właśnie wtedy zaczęło się to wszystko na poważnie. Wcześniej kombinowaliśmy, żeby się spotkać. Niby oficjalnie nie jeździliśmy razem na zawody czy obozy, ale dowiadywałem się gdzie i kiedy będzie Kamila i w miarę możliwości też tam byłem.
Kamila: Ja też tak robiłam. Jak wiedziałam, że Emil bierze udział w jakiś zawodach, to i ja tam również startowałam. Tylko wtedy oczywiście żadne z nas się do tego nie przyznawało (śmiech).
Wiedziałaś Kamila, że Emil jest znakomitym biegaczem?
Kamila: Tak, wiedziałam.
A Ty Emil zanim poznałeś Kamilę, słyszałeś o popularnych siostrach Pobłockich?
Emil: Jak poznałem Kamilę, nie było jeszcze „sióstr Pobłockich”, ale je kojarzyłem. Myślałem nawet, że są bliźniaczkami (śmiech).
Zauroczenie było od pierwszego wejrzenia czy to jednak przyszło jakby z czasem?
Kamila: Nie wiem jak to było u Emila, ale ja na początku nie przepadałam za Emilem. Jak go widziałam na zawodach to strasznie mnie denerwował (śmiech), ale jak to mówią, kto się czubi, ten się lubi…
Emil: Zauroczenie przyszło z czasem. Nie wiedziałem czy coś z tego wyjdzie, bo różniła nas spora odległość.
Jak każdy sportowiec, dzień macie solidnie rozpisany, co powoduje, że czasem trudno znaleźć chwilę wolnego czasu – więc jak to bywało u Was z romantycznymi spotkaniami?
Emil: Gdy już zaczęliśmy być parą, to połączenie treningów, obozów, startów i spotkań było sporym wyzwaniem logistycznym. Jeździłem na kilka dni do Kamili, potem ona do mnie. Jednak jak się chce, to wszystko jest możliwe. Nasza pierwsza randka odbyła się w Lęborku. Dzień przed zawodami się spotkaliśmy. Wróciłam wtedy bardzo późno do domu i Tata na mnie krzyczał, że włóczę się gdzieś po nocy na dzień przed zawodami. Na szczęście oboje wtedy wygraliśmy, także to był wspaniały początek naszego związku.
Jak wspominaliście, Wasze życie kręci się wokół biegania. Zdarzają się jednak chwile, że bieganie schodzi na dalszy plan i absolutnie nie poruszacie tego tematu?
Chyba ciężko jest nam nie poruszać tego tematu (śmiech). Oprócz tego, że sami biegamy, to jeszcze trenujemy innych zawodników, więc można śmiało powiedzieć, że nasze życie kreci się wokół biegania…
Jeśli wspólnie startujecie w zawodach, to motywujecie się wzajemnie, aby osiągnąć sukces?
Emil: Kamila ma czasami problemy z motywacją, a może bardziej z wiarą w siebie. Przed startem powtarzam jej, że jest mocna, że jest dobrze przygotowana, że da radę, że będzie dobrze.
Kamila: Bo ja nie wierzę w siebie 😉
Emil: Ja staram się wierzyć za nią.
Kamila: Jakiś czas temu Emil nie zdążył na start Mistrzostw Polski w których uczestniczyłam. Po kilometrze czy dwóch już myślałam, żeby zejść. Tak źle się biegło. Rywalki mi uciekły i praktycznie cały dystans biegłam sama. W pewnej chwili usłyszałam jak Emil krzyczy – „Dawaj, biegnij swoim tempem” – Wtedy wiedziałam, że już uda mi się dobiec do końca.
Emil: Ja też wolę jak Kamila jest gdzieś na trasie czy na mecie i wiem, że czeka na mnie, kibicuje. Na początku mówiłem, że ona mi szczęście przynosi. Od chwili, kiedy się zaczęliśmy spotykać, to wszystkie starty świetnie mi wychodziły. Nawet bywało tak, że wszystko idealnie szło, a kiedy na jednym biegu Kamili nie było, to był trochę słabszy wynik. Odkąd jesteśmy razem, naprawdę dobrze mi idzie. Wiadomo, że nie za każdym razem jest tak, jakbym sobie tego życzył, ale ogólnie jest dobrze. To jest ważne, że Kamilka mnie wspiera.
Emil – nie sposób Ciebie nie zapytać o tatę Kamili, który na Pomorzu jest doskonale znany? Udziela Ci jakich wskazówek biegowych?
Emil: Tak udziela. Przez cały czas gadamy o bieganiu, czasem nawet przez 2-3 godziny. Jednak mam na niektóre tematy trochę inne zdanie, więc czasem wychodzą z tego małe sprzeczki… Mimo to słucham rad teścia bardzo uważnie, bo do jego rekordów życiowych sporo mi jeszcze brakuje.
Można powiedzieć, że jesteście obecnie najbardziej rozbieganą rodziną w Polsce – jak na to patrzycie?
Emil: To prawda, niektórzy określają naszą rodzinę jako najbardziej rozbieganą w Polsce, ale my nie czujemy się przez to lepsi. Po prostu cieszymy się, że naszą pasją możemy zarażać innych i radować się ze wspólnie spędzonych chwil.
Kamila: Fajnie jest mieć rodzinę, z którą można dzielić pasję. Wszystko zaczęło się oczywiście od taty, który zaraził nas miłością do biegania. Dzięki temu spędzamy dużo czasu razem i to jest najważniejsze! Łączymy przyjemne z pożytecznym, bo nie tylko jeździmy na zawody sensu stricto, ale również zwiedzamy przepiękne zakątki w Polsce i na świecie. Poza tym dzięki bieganiu poznałam swojego męża, więc same plusy.
Obecnie panuje moda na oświadczyny w niezwykłych okolicznościach. Jak to wyglądało u Was?
Kamila: Jak wyglądały zaręczyny? No, a jak mogły wyglądać? Na treningu! (wybuchają śmiechem). Naprawdę mnie zaskoczył! Ja zawsze potrafię wszystko przewidzieć, ale tego się nie spodziewałam. Tego dnia było bardzo ciepło. Po prostu piękny, słoneczny, wrześniowy dzień. Szliśmy na trening. Emil jakoś długo nie mógł się zebrać. Założył bluzę ortalionową, więc pomyślałam, że sprawdził pogodę i że jest chłodno. Ja też się cieplej ubrałam i potem cierpiałam na tym upale. A on po prostu schował do kieszeni pudełko.
Emil: Plan był taki, że w czasie biegu udam, że but mi się rozwiązał. Uklęknę i się oświadczę.
Kamila: Ale jak ja zobaczyłam, że on się jakoś strasznie grzebie, to tylko powiedziałam – „Co Ty buta nie potrafisz zawiązać”? Wyprzedziłam go i pobiegłam dalej…
Emil: Uciekła mi na 20 merów i tak biegliśmy 10 czy 12 kilometrów, a ja cały czas się śmiałem do siebie. Kamila, co chwilę pytała z czego się śmieję, a ja nic.
Kamila: W pewnej chwili patrzę, a Emil klęka. Naprawdę bardzo się zdziwiłam, w szoku byłam. Totalne zaskoczenie.
Emil: Tak to prawda, trochę ją zamurowało.
Kamila: I jeszcze jakiś rowerzysta jechał, więc poczekałam aż przejedzie. Emil w tym czasie cały czas klęczał i gdy już byliśmy sami, to powiedziałam – TAK!
Emil: Myślałem, że to wszystko na luzie wyjdzie, a jednak byłem lekko zestresowany.
Wesele mieliście pod koniec października, natomiast w grudniu pojechaliście w podróż poślubną, podczas której mieliście wyjątkowe szczęście – trafiliście wtedy na lokalną imprezę biegową?
Kamila: To był totalny spontan. Jadąc na wyspę Gran Canarie, plan był taki, aby za dużo nie biegać. Zabraliśmy
buty, ale tylko po to, żeby więcej pozwiedzać biegając (zresztą tak też zwiedziliśmy Rzym). Dojeżdżając do hotelu, Emil zobaczył reklamę biegu i nie było odwrotu. Wprawdzie nie byliśmy przygotowani na bieg, nawet nie mieliśmy ze sobą startówek, to jednak podjęliśmy decyzję, iż startujemy – i nie żałujemy. Emil wygrał, a ja byłam druga.
Macie jakiś wymarzony bieg, który dla obydwu z Was byłby tym najbardziej oczekiwanym?
Myślę, że jakbyśmy oboje zdobyli złoty medal na Mistrzostwach Polski lub wystąpili na tej samej imprezie międzynarodowej z orzełkiem na piersi, to spełniłoby się nasze jedno z większych marzeń.
Wspólna pasja zawodowa bardziej zbliża do siebie dwojga ludzi?
Nas zbliżyła. Gdyby nie bieganie to w ogóle byśmy się nie spotkali. Przez te same zainteresowania, łatwiej zawsze jest się dogadać.
Kamila Pobłocka-Dobrowolska – wielokrotna medalistka Mistrzostw Polski i triumfatorka licznych biegów długodystansowych. Rekordy życiowe: 17:10 (5 km), 35:25 (10 km), 01:20.45 (Półmaraton).
Emil Dobrowolski – obecnie jeden z czołowych polskich maratończyków z rekordem życiowym 2:13:50 (zwycięstwo w 16. PKO Poznań Maraton im. Macieja Frankiewicza). Medalista Mistrzostw Polaki w biegach długodystansowych. Do jego rekordów należą następujące wyniki: 14:25 (5 km), 29:27 (10 km), 01:04.17 (Półmaraton).
Maciej Gach