Maciej Kot wygrywa konkurs Pucharu Świata w Pjongczangu. „Azja rzeczywiście mi służy”

– Chcę tu wrócić za rok z pozytywnymi wspomnieniami – powiedział Maciej Kot reporterowi TVP Sport po zwycięstwie w konkursie Pucharu Świata w skokach narciarskich w południowokoreańskim Pjongczangu.

Kot odniósł w czwartek drugie w karierze zwycięstwo w zawodach pucharowych, na podium stanął po raz trzeci.

– Moja obecna forma jest bliska tej, w jakiej byłem latem ubiegłego roku, gdy zwyciężyłem w Letniej Grand Prix. Oczywiście nadal są w moich skokach pewne mankamenty, które na bieżąco koryguję z trenerem. Ogromnie się cieszę ze zwycięstwa, było dość trudno, gdyż zmienne warunki wietrzne powodowały, że zawody były loteryjne. Byli w nich także pechowcy, ja natomiast oddałem dwa dobre skoki i jestem zadowolony – dodał piąty skoczek klasyfikacji generalnej PŚ.

DOBRE WSPOMNIENIA

 

Zawodnik z Zakopanego przyznał, że wyjedzie z Korei zabierając ze sobą tylko dobre, miłe wspomnienia. Ma ich sporo, ale są też takie, o których lepiej nie pamiętać. – Zabieram to, co pozytywne, dobrze się tu czułem. Mam nadzieję, że za rok podczas igrzysk moje wrażenia z Pjongczangu będą takie same – zaznaczył.

Na pytanie, z jakimi nadziejami pojedzie na mistrzostwa świata w Lahti, Kot potwierdził, że zwycięstwa dodały mu pewności siebie, ale jego nastawienie jest zawsze takie same. – Jadę po to, aby dobrze wykonać swoją pracę i przywieźć medale – zakończył.

INNI REPREZENTANCI

Z kolei Kamil Stoch zajął szóste miejsce. Pierwszy skok miał niezbyt udany, osiągnął tylko 100 m i plasował się na 18. pozycji. W finale dwukrotny mistrz olimpijski doleciał do 107,5 m, objął prowadzenie w konkursie i dość długo był liderem. W sumie awansował aż o dwanaście pozycji, gdyż wielu rywali miało w finale gorsze warunki wietrzne i skakało zdecydowanie słabiej niż w pierwszej próbie. Teraz przewaga Stocha nad drugim w klasyfikacji generalnej PŚ Kraftem zmalała do 60 punktów.

Nieźle wypadł Dawid Kubacki, który zajął 8. miejsce. Po pierwszej serii był 11. – 101,5 m, w drugiej wylądował o cztery metry dalej.

Sporego pecha miał w Korei Stefan Hula. Polak w pierwszej serii skoczył 88 m i nie miał szans na awans do finału. Jednak na skutek protestu – w trakcie jego próby w torach najazdowych leżały kawałki lodu – jury wyraziło zgodę na jej powtórzenie. Skok nie był udany, po lądowaniu na 95. m Hula się przewrócił i ostatecznie był 46.

Kolejnego startu do udanych nie może zaliczyć Piotr Żyła. Po pierwszej serii, gdzie uzyskał 106,5 m, był 10., w finale wylądował jednak o dziesięć metrów bliżej i spadł na 18. pozycję. Przez to stracił w klasyfikacji generalnej bezpieczną lokatę w czołowej „10”, obecnie jest jedenasty i w następnych zawodach 12 marca w Oslo będzie musiał w kwalifikacjach walczyć o prawo startu w konkursie.

 

PAP/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj