Na papierze wszystko wygląda wspaniale. Puchar Polski, utrzymanie w Ekstraklasie, czyli cele sezonu osiągnięte. Jest jednak poważne „ALE” – styl i jakość gry w lidze. Podczas poprzedniej bytności Arki w Ekstraklasie, która zakończyła się spadkiem w 2011 r., usłyszałem złośliwy komentarz, że Arka co roku wisiała za ligowym oknem, już miała spadać, już miała lecieć, ale znowu uchwyt okazywał się zbyt mocny i udawało się. Tylko po to, by wisieć w kolejnym sezonie. Uchwyt puścił w 2011 r. a bezpośrednie przyczyny były proste – przypadkowy trener, przypadkowy skład, bramkarz mijający się regularnie z piłką, mentalne odpuszczenie w derbach, gdy w 90 min. było 2:0, a w 97 zrobiło się 2:2.
To bezpośrednie przyczyny. Ale strategiczne przyczyny były poważniejsze. Brak realnych wzmocnień, słaba gra na wiosnę, brak lidera zespołu. To zaowocowało długofalową strategią w postaci „trzymania się za parapet i czekania, że znowu się uda utrzymać”.
Dziś jedyne co się zmieniło, to skład – nieco więcej piłkarzy o korzeniach lokalnych lub długotrwale związanych z klubem (Sobieraj, Siemaszko, Formella, Marcjanik, Szwoch, Nalepa), nieco większa identyfikacja z Gdynią, także zagranicznych piłkarzy (Bożok, Marcus).
BRAK ZMIAN
Teraz Arce się udało. Utrzymała Ekstraklasę. Ale poza tym nic się zasadniczo w klubie nie zmieniło. Dalej brak poważnych transferów, chybione te, do których doszło, poza Dominikiem Hofbauerem, zmarnowany okres zimowy.
Odejście od strategii kurczowego trzymania się parapetu, to podstawa jakiegokolwiek sukcesu w kolejnym sezonie. Bez Ruchu i Górnika Łęczna Arka jest w oczywisty sposób najsłabszą drużyną Ekstraklasy (mimo wyprzedzenia w tabeli Cracovii). Potrzeba wzmocnień, potrzeba strategii, potrzeba pomysłu na drużynę.
WYGODNIE USIĄDŹ ARKO
Dziś jest szansa na odbicie – w klubie jest nieco więcej środków z powodu zdobycia Pucharu Polski. Jest historyczna szansa pokazania się w Europie i zdobycia przychylności sponsorów. Od tego zależy czy Puchar Polski stanie się tylko epizodem czy jednak przełomowym wydarzeniem w dziejach klubu.
Panowie – siadajcie na parapecie. A potem wchodźcie do środka. Inna strategia nie ma sensu.
Artur Kiełbasiński