Posłuchaj rozmowy lub przeczytaj jej fragmenty.
– Jak to jest złamać serce tysiącom kobiet swoim ślubem? (śmiech)
– (śmiech) Nie wiem jak to jest. Moje serce już wcześniej było zarezerwowane dla mojej żony. Znamy się od 2009 roku, a ślub wzięliśmy w 2015, także myślę, że te dziewczyny, kobiety były już na to przygotowane.
– A jak wy się poznaliście?
– Jak się poznaliśmy? Głupio trochę… przez Internet. Była akurat taka moda wtedy.
– Jeden z najprzystojniejszych siatkarzy w Polsce szukał miłości przez Internet?
– (śmiech) Nie byłem wtedy najprzystojniejszy. To było jakieś osiem lat temu. Byłem jeszcze młody i… no, niech będzie, że młody. Tak jakoś wyszło, że żona pierwsza do mnie wysłała wiadomość i potem jakoś już się to potoczyło.
– A w domu Nowakowskich kto jest głową rodziny?
– Ja jestem głową, a żona karkiem, który tą głową kręci. Układ jest czysty.
– Czujesz się gwiazdą?
– Nie. Pojęcie gwiazdy kojarzy mi się negatywnie, bo gwiazda chodzi i gwiazdorzy. Mam swoje osiągnięcia – jestem mistrzem Świata, Europy, kilkukrotnie Polski – ale to są tylko tytuły. Tym, którzy mnie znają, takie określenie na pewno nie przyjdzie do głowy w moim kontekście.
– Jak rodzice reagowali na Twoją rozpoczynającą się karierę? Nie woleliby mieć doktora?
– Pewnie tak. Ciężko było się ukierunkować na sport profesjonalny. Nie mieli pojęcia, że ja mógłbym zostać zawodowym sportowcem, podpisywać kontrakty i podróżować po świecie. Myśleli, że zdam maturę i pójdę na studia do Warszawy. Skończyło się tak, jak się skończyło i myślę, że nie żałują. Dziękuję im, że mnie wspierali. Zawsze mogłem na nich liczyć. Gdy wracałem do Międzyborowa, witali mnie z otwartymi ramionami. Miałem w nich bardzo duże wsparcie.
– Jakie jest Twoje największe marzenie?
– Siatkarskie, to oczywiście medal na Igrzyskach Olimpijskich, a życiowo? Dużo mi już nie potrzeba. Niedługo takie marzenie przyjdzie na świat, później może drugie i trzecie. Wtedy tylko spokój będzie mi potrzebny.