Włosi dają defensywę, Hiszpania atak. Niemcy dostarczają sędziego, UEFA 62. trofeum, a France Football Złotą Piłkę, o którą zagrają Cristiano i Buffon

W taki sposób, w wielkim skrócie, można podsumować to, co czeka nas dzisiaj o 20:45 w stolicy Walii na Millennium Stadium. Real Madryt i Juventus zagrali łącznie w 21 finałach Ligi Mistrzów, razem – tylko w jednym. „To klasyczne dzieło europejskiego futbolu, choreografia, która przetrwała próbę czasu”, piszą przed meczem hiszpańskie portale. I ktokolwiek go wygra, jedno jest pewne: czeka nas niesamowite widowisko.
– Znam dwójkę hiszpańskich dzieci, którym ojciec kupił na finał koszulki Juve. Co powiemy ich tacie? – zapytał przed finałem dziennikarz hiszpańskiego El Mundo Pedję Mijatovicia, zawodnika, który w 1998 roku strzelił w finale z Juventusem gola na miarę siódmego pucharu Ligi Mistrzów dla Realu Madryt. – Powiemy mu, że jest bardzo odważny. Synowie będą mieli mu za złe, że kupił im koszulki drużyny, która przegrała finał Ligi Mistrzów – odpowiedział legendarny piłkarz.

Posłuchaj audycji:

„DWUNASTY PUCHAR ZNAJDUJE SIĘ ZA MUREM”

– Istnieją dwa sposoby na odniesienie zwycięstwa: wojskowe, arcydokładne rozstawienie na przestrzeni boiska, bądź jakość aktorów grających pierwszoplanowe role – mawiał Massimiliano Allegri. I choć warsztat ma znakomity – świetny Dani Alvés, solidny Mandzukic, zdobywający gola za golem Gonzalo Higuaín i „cudowne dziecko” Paulo Dybala – w tegorocznym finale media upatrują ewentualnego zwycięstwa Juve w pierwszej z dwóch wymienionych przez trenera opcji.

Allegri zaś dostarcza kolejnych argumentów: – Juventus wygrał tyle, ile wygrał dzięki swojej kulturze pracy. My, Włosi, dużo pracujemy nad naszymi mocnymi punktami, nad taktyką, przebiegłością. Jesteśmy inteligentniejsi od innych – mówił, nie unikając kontrowersji.

WSZYSTKIE STATYSTYKI ZA REALEM?

Bukmacherzy nie mają wątpliwości: to Real Madryt podniesie dziś wieczorem dwunasty puchar Ligi Mistrzów, bijąc przy okazji dwa kolejne rekordy. Hiszpanie jako pierwszy klub w historii zdobędą dwunaste tej rangi trofeum, jako pierwsi również z roku na rok je obronią. Piłkarze są wypoczęci, trener Zidane udowodnił już wszystko, co miał udowodnić. Presja zerowa, można byłoby powiedzieć, gdyby nie fakt, że mowa jest o Realu Madryt – klubie, który zawsze będzie chciał wygrać wszystko to, co wygrać można.

Juventus również stoi o krok od nakreślenia nowej, pięknej historii. Po raz pierwszy od 120 lat istnienia klubu Włosi mają szansę na zdobycie potrójnej korony, do której – po wygranej szóstej z rzędu Serie A oraz zdobytym Pucharze Włoch – brakuje już tylko europejskiego trofeum. Ale dziennikarze wytykają im zasadny mankament: w tym sezonie Juventus przegrywał na ligowych boiskach z największymi. Roma, Napoli, Inter, AC Milan i Fiorentina pozbawiały Bianconerich trzech punktów.

NIE-REALNE PREMIE

Kolosalne w perspektywie dzisiejszego finału są nie tylko ewentualne honory sportowe. Premie, które za zwycięstwo otrzymają zawodnicy wprost jeżą włos na głowie. Nie tylko naszej – piłkarze Juve również mogą zareagować emocjonalnie, gdy dowiedzą się, o ile więcej zarobią za zwycięstwo ich dzisiejsi przeciwnicy.

Jeśli puchar mistrzów powędruje do Madrytu, każdy z zawodników Królewskich otrzyma po 1,5 miliona na głowę. Euro. Netto. Na piłkarzy Juventusu czeka ewentualna nagroda w wysokości 450 tysięcy euro. Podobne różnice można było zaobserwować przyglądając się „trzynastkom”, jakie zawodnicy obu drużyn otrzymały za zwycięstwo ligowe. W Turynie była to kwota 150 tys. euro od piłkarza, w Madrycie – po 750 tysięcy.

Finał piłkarskiej Ligi Mistrzów dziś o godzinie 20:45 na Millennium Stadium w Cardiff.

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj