– Przez większość życia widziałem tylko cienki czarny pasek przed moimi oczami. To była przednia opona mojego roweru – mawiał Eddy Merckx, wybitny kolarz belgijski, zwycięzca 31 etapów na Tour de France.
TE słowa wypowiedziane były w przypływie szczerości, kiedy zapytany po załamaniu formy, nie wiedział dlaczego nie potrafi już wygrywać.
I właśnie one definiują stronę sportową drugiego etapu z Torunia do miejscowości Kościanki nad jeziorem Jeziorsko. Żar lejący się z nieba, temperatura asfaltu rozgrzana do ponad 40 stopni i… 169 km oraz powoli mijające słupki kilometrowe, mozolnie dodające do przejechanego dystansu każde sto metrów.
– Skąd jedziecie? – podszedł nieśmiało postawny mężczyzna, zdradzający swoim zachowaniem, że jest miejscowym. Usłyszawszy, że z Pomorza, odkrywa swoją historię. 11 lat mieszkał w Wejherowie, sercem jest Pomorzaninem, ale różne perturbacje życiowe nakazały mu wyjechać. No i nie żałuje. Mieszka w miejscowości Kociołek w samym sercu Gostynińsko – Włocławskiego Parku Krajobrazowego. W pobliżu 5 km podobno najczystsze jezioro w Polsce. – Jak nie macie gdzie spać, zapraszam do mnie – powiedział, a my mimo, że musieliśmy odmówić (do pokonania było jeszcze ponad 100 km), utwierdziliśmy się w przekonaniu, że dobrzy ludzie będą na nas czekać na trasie.
ZWIEDZANIE? NIE BYŁO CZASU
Chętnie opowiedziałbym o pięknych miejscach, które odwiedziliśmy, wspaniałych widokach uwiecznionych na fotografiach, ale… nie do końca był na to czas. Na 65 km obowiązkowym punktem była tama we Włocławku, pamiętająca tragiczną historię męczeńskiej śmierci bł. ks. Józefa Popiełuszki. Na miejscu kwiaty, znicze, flaga Solidarności okręgu włocławskiego i… refleksyjna cisza, stosowna do miejsca.
Tak wyglądała większość naszego drugiego etapu… Radio Gdańsk/Paweł Kątnik
Pod koniec trasy, 15 km od miejsca przeznaczenia, minęliśmy Uniejów. Oświetlone witryny termów w Uniejowie, gwar setek turystów i piękny park tamtej miejscowości potęgował uczucie zazdrości, że my jeszcze musimy pedałować w głuszę.
REGENERACJA
Oczy zamknąłem dopiero ok. 1 w nocy. Wcześniej trzeba było przeprać ubrania, przygotować się na następny dzień jazdy i podładować telefon w sieci na kempingu. Trzeci etap to 133 km do miejscowości Kopiec pod Częstochową.
Nogi bolą, liczymy więc na serdeczną gościnę księdza z pobliskiej parafii. I tylko gdyby było więcej czasu, by pokazać Wam piękno Polski na zdjęciach i móc to opowiedzieć… Ale Zakopane samo, do miejsca gdzie się znajduję, nie przyjdzie.
Paweł Kątnik