Arka z inicjatywą, ale znów bez pomysłu. Remis z Górnikiem w cieniu kontuzji Sochy

Arka zremisowała z Górnikiem Zabrze 1:1 (0:0). Gdynianie zagrali bardzo dobrze w obronie, ale nie mieli pomysłu na sforsowanie obrony rywala. W drugiej połowie bardzo groźnej kontuzji doznał Tadeusz Socha, którego zderzeniu głową z rywalem, karetka odwiozła do szpitala. W pierwszej połowie żadna z drużyn nie miała pomysłu na sforsowanie defensywy rywala, choć więcej okazji stworzyli sobie żółto-niebiescy. Arka dobrze rozpoczęła mecz, już w pierwszych dziesięciu minutach gdynianie mogli – i powinni – prowadzić. Grzegorz Piesio zagrał do Rubena Jurado, Hiszpan popisał się idealnym podaniem zwrotnym, ale były zawodnik Górnika Łęczna z kilku metrów nie trafił do bramki. To gospodarze częściej byli przy piłce, ale więcej sytuacji strzeleckich mieli goście. Z dystansu strzelać próbował Jurado, potężnie z woleja uderzał Piesio, a indywidualną akcją popisał się Szwoch, ale za każdym razem albo próby były niecelne, albo obrońcy blokowali piłkę. Górnik odpowiedział strzałem Rafała Kurzawy i uderzeniem z rzutu wolnego Damiana Kądziora, ale dobrze w bramce spisywał się Pavels Steinbors.

DOBRY POCZĄTEK ARKI

Drugą część meczu lepiej rozpoczęła Arka, która w pierwszych minutach miała dwa rzuty rożne. Zabrzanie odpowiedzieli okazją z rzutu wolnego, ale kolejne akcje znów należały do gości. Żółto-niebiescy wykazywali więcej inicjatywy, ale brakowało im konkretnych pomysłów na oszukanie obrony rywala. Potężnie z dystansu uderzył Kun, ale piłkę odbił Tomasz Loska. Minimalnie pomylił się  również Mateusz Szwoch.

GROŹNA KONTUZJA SOCHY

Niestety, najważniejsze wydarzenie w drugiej połowie miało związek ze zdrowiem piłkarzy. W 56. minucie Tadeusz Socha zderzył się głową z Michałem Kojem. Gdynianin nieprzytomny padł na ziemię, natychmiast na bok przewrócił go jeden z zawodników Górnika – tak, aby Socha nie zakrztusił się własnym językiem – a po chwili do szpitala obrońcę odwiozła karetka. W końcówce meczu Prezes PZPN poinformował na Twitterze, że w szpitalu defensor odzyskał przytomność.

GOL I BRAK KONCENTRACJI

Arka dalej próbowała zdobyć bramkę i najbliżej była po fenomenalnym prostopadłym podaniu Szwocha – wypożyczony z Legii Warszawa zagrał tak, jak za czasów swojej najlepszej formy – ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie poradził sobie Kun i strzelił nad poprzeczką. Kolejną świetną okazję gdynianie stworzyli po dobrze znanym im schemacie – długim wybiciu piłki przez bramkarza. Futbolówka trafiła do Jurado, który minimalnie chybił. Dwie minuty później Hiszpan był już bezbłędny. Idealnie przyjął w polu karnym po rzucie z autu, utrzymał się na nogach i z najbliższej odległości pokonał bramkarza. Gdynianie z gola cieszyli się jednak tylko minutę. Z prawej strony boiska dośrodkował Kądzior, a Łukasz Wolsztyński wykorzystał bierność obrońców i głową wpakował piłkę do siatki.

STEINBORS BOHATEREM KOŃCÓWKI

Żółto-niebiescy grali o zwycięstwo i angażowali się w ofensywę, a Górnik czekał na okazję do kontrataku. Zabrzanie doczekali się jej w 93. minucie, kiedy oko w oko z Angulo stanął Steinbors. Najskuteczniejszy napastnik ekstraklasy uderzył płasko w kierunku dalszego słupka, ale bramkarz fantastycznie odbił piłkę, a dobitkę uniemożliwił jeden z obrońców.  Hiszpan w ostatniej minucie meczu miał jeszcze dwie doskonałe okazje do zdobycia gola, ale najpierw zatrzymał go bramkarz, a później piłkę wybili obrońcy.

Arka znów pokazała to, co powoli staje się jej znakiem firmowym – dobrą grę w obronie. Poza dwoma pomyłkami gdynianie byli bardzo zdyscyplinowani i skutecznie zniwelowali atuty bardzo groźnego Igora Angulo. Zabrzanie wykorzystali jednak jeden z błędów defensywy żółto-niebieskich i wystarczyło to do wywalczenia remisu. Dla Arki to czwarty podział punktów w tym sezonie. Gdynianie pozostają niepokonani w ekstraklasie.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj