Do pełni szczęścia zabrakło kilku minut. Gdańscy hokeiści przegrali z Unią Oświęcim

Byli drużyną lepszą, mieli mecz pod kontrolą, ale ostatecznie przegrali. Hokeiści MH Automatyki musieli w niedzielę uznać wyższość Unii Oświęcim i przegrali po dogrywce 2:3.

W dalszym ciągu trener Andriej Kowaliow nie ma do dyspozycji podstawowego bramkarza – Tomasza Witkowskiego, a także kontuzjowanego Marka Wróbla. Ten drugi będzie pauzował przez co najmniej miesiąc, pot tym jak w piątkowym meczu doznał kontuzji kolana.

DUŻO WALKI

Od początku niedzielnego spotkania optyczną przewagę miała Unia, która częściej znajdowała się w tercji gdańszczan. Gospodarze dopiero pod koniec pierwszej odsłony meczu zaczęli groźniej atakować. Swoją okazję zmarnował m.in. Petr Polodna. Automatyce przytrafiały się też głupie błędy i niepotrzebne kary. W pewnym momencie Unia miała przewagę dwóch zawodników, której jednak nie przekuła na gola.

SZYBKA BRAMKA

To co nie udało się w końcówce pierwszej tercji, powiodło na początku drugiej. Najwyraźniej gdańscy zawodnicy zostali jeszcze w szatni i 30 sekund po wznowieniu gry, Unii prowadzenie dał Kowalówka. To jednak jedyny dobry fragment drużyny z Oświęcimia w drugiej części gry. Przez dobry kwadrans na lodzie dominowała już tylko Automatyka. Gdańscy hokeiści oddawali bardzo dużo strzałów – niestety w większości niecelnych. Wyrównać udało się w 29. minucie, a krążek z najbliższej odległości do bramki skierował Patryk Dolny. Na dwie minuty przed zakończeniem drugiej tercji, atomowym strzałem spod niebieskiej linii popisał się Bilicik i Automatyka schodziła do szatni z prowadzeniem 2:1.

ZABRAKŁO KONCENTRACJI

Przez większą część ostatniej tercji, gdańszczanie mieli mecz pod kontrolą. Niestety zaczęło brakować sił, na czym skorzystała Unia. Na 4. minuty przed zakończeniem meczu do bramki Gorodeckiego trafił Haas Radim i doprowadził do remisu 2:2. Takim rezultatem zakończył się także regulaminowy czas gry. W dogrywce, więcej doświadczenia zaprezentowali gości. W rozgrywce trzech na trzech, do złotego gola, kolejny raz sposób na pokonanie Gorodeckiego znalazł Radim i tym samym zakończył mecz.

lus

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj