Leniwe popołudnie na stadionie w Gdańsku. Przełamanie Flavio daje Lechii pierwsze domowe zwycięstwo w sezonie

Lechia wygrała z Zagłębiem Lubin 1:0 (0:0) w debiucie trenerskim Adama Owena. Gdańszczanie zwycięstwo zawdzięczają tercetowi Wolski-Marco-Flavio, którzy po błyskotliwej akcji rozpracowali obronę rywala. Gdyby nie ekstraklasowa otoczka meczu, spotkanie wyglądałoby jak letni sparing, bo ani liczba kibiców na stadionie, ani zaangażowanie piłkarzy nie pasowało do walki o ligowe punkty. Ładne sobotnie popołudnie to warunki teoretycznie idealne do grania w piłkę. Teoretycznie, bo żeby biegać po boisku, lub oglądać innych biegających, trzeba chcieć. A przez pierwszą godzinę meczu w Gdańsku nie chciało się chyba nikomu.

BRAKOWAŁO ZAANGAŻOWANIA I DOKŁADNOŚCI

Nie chciało się kibicom, których na trybunach było zaledwie 9399. Niewiele chęci wyrażali również piłkarze. Zagłębie ograniczyło się do bezowocnego podawania piłki, a jako jedyny w ataku walczył Świerczok, który sam nie mógł nic wskórać. Lechia atakowała większą liczbą zawodników, ale brakowało im dokładności, agresji i kreatywności. Już po kwadransie dziewiątą bramkę w sezonie mógł strzelić Marco Paixao, ale uderzył tak, jakby myślami był przy sobotnim obiedzie. Potwierdził to marnując idealną okazję do wypracowania stuprocentowej sytuacji Milosowi Krasiciowi. Portugalczyk znów fatalnie zagrał i piłkę przejęli obrońcy. Z kolei grający w środku pola kapitan gospodarzy kilkakrotnie przyjmował futbolówkę tak, jakby dopiero uczył się to robić.

BŁYSK BRACI I POWRÓT DO OBRONY

Do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis. W drugiej połowie Adam Owen pokazał, że nie boi się reagować na złą grę swoich podopiecznych i po piętnastu minutach zdjął bezużytecznego Joao Oliveirę i Krasicia. Weszli Rafał Wolski i Flavio Paixao i ta para, we współpracy z drugim z bliźniaków, trzema szybkimi podaniami rozpracowała defensywę Zagłębia. Akcję wykończył Flavio i przerwał trwającą od 25 lutego serię bez ligowego gola.

Bramka podziałała mobilizująco na rywali i mecz zaczął przypominać walkę o ligowe punkty, zamiast wyglądać jak leniwy letni sparing. „Miedziowi” wyprowadzili groźną akcję z lewej strony boiska, ale dobrze interweniował Michał Nalepa. Były zawodnik Wisły Kraków zastąpił Błażeja Augustyna i poprawnie poradził sobie z napastnikami Zagłębia, chociaż trzeba dodać, że nie było to najtrudniejsze zadanie. Lechia po golu wyglądała tak, jakby jedną bramką całkowicie zaspokoiła swoje ambicje. Gdańszczanie cofnęli się na swoją połowę i wyczekiwali końcowego gwizdka. Biało-zielonym trzeba jednak przyznać, że niemal całkowicie zneutralizowali ofensywne zapędy gości.

NIEPEWNY KUCIAK, EGOISTYCZNI NAPASTNICY

Niemal, bo najmniej pewnym punktem obrony był Dusan Kuciak, który miał problemy z łapaniem piłki, a jego złe wyjście z bramki dało szansę na uderzenie przewrotką Jarosławowi Jachowi. Słowacki bramkarz zrehabilitował się jednak i efektownie wybił piłkę na rzut rożny. W ostatnich minutach Lechia mogła podwyższyć jeszcze wynik, ale egoistycznie grający piłkarze marnowali dobre okazje do kontrataków.

Lechia odniosła pierwsze w sezonie zwycięstwo na własnym stadionie. Pierwszego gola w tych rozgrywkach zdobył również Flavio Paixao, ale to wszystkie plusy z sobotniego spotkania. Gdańszczanie mieli pod wodzą nowego trenera biegać więcej i szybciej, ale na razie przyspieszyli tylko w jednej akcji. Biało-zieloni mogą się cieszyć, że Zagłębie nie zrobiło tego ani razu.

Lechia Gdańsk – Zagłębie Lubin 1:0 (0:0)

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj