Arka zremisowała z Chrobrym Głogów 1:1 i awansowała do półfinału Pucharu Polski. Żółto-niebiescy byli jak perfekcyjna pani domu, która wszystko ma pod kontrolą i zgodnie z planem wykonuje zadanie. Gdynianie udowodnili, że nie straszna im rola faworyta i zrobili kolejny krok w drodze do zdobycia Pucharu po raz drugi z rzędu. Gdyby mecz piłkarski miał odzwierciedlać sytuacje życiowe, to spotkanie Arki z Chrobrym byłoby dniem perfekcyjnej pani domu, która od rana do wieczora niemal wszystko robi zgodnie z planem, a całe otoczenie ma pod kontrolą.
PEŁEN SPOKÓJ I KONTROLA
Arka ani na moment nie pozwoliła Chrobremu uwierzyć, że mógłby jeszcze odwrócić losy dwumeczu. Gdynianie, którzy nie są w ekstraklasie najlepiej wyszkoloną technicznie drużyną, na tle rywali z Głogowa wyglądali jak zespół z zupełnie innej piłkarskiej rzeczywistości. Gościom raz po raz odskakiwała piłka, próby kontrataków kończyły się zazwyczaj w momencie, w którym trzeba było przyjąć futbolówkę, a dla dobrze zorganizowanych gospodarzy była to woda na młyn. W pierwszej połowie Chrobry ani razu nie zagroził bramce Krzysztofa Pilarza.
Drużyna Leszka Ojrzyńskiego próbowała strzelić gola, aby rozstrzygnąć losy dwumeczu, ale gdynianie przez pierwsze 20 minut nie mogli znaleźć sposobu na wepchnięcie piłki do siatki. W końcu skutecznie okazało się to, z czego żółto-niebiescy słyną. Chrobry, który dobrze radził sobie z wrzutami z autu gospodarzy, w końcu uległ i Filip Javić głową posłał futbolówkę do bramki. Arka mogła już spokojnie kontrolować spotkanie, ale dalej grała „swoje” i dzięki temu bliski drugiej bramki był Chorwat, a swoje szanse mieli też Rafał Siemaszko i Michał Żebrakowski.
PRZEWRÓCONY WAZON PILARZA
Nie inaczej sytuacja wyglądała po przerwie. Co prawda goście zawiązali kilka akcji na połowie Arki, ale żadna nie była realnym zagrożeniem dla defensywy. Swoje szanse mieli też gospodarze. Żebrakowski kilkukrotnie wychodził do prostopadłych podań, szarpał też wprowadzony na boisko Kun. Spokój żółto-niebieskim zmącił dopiero ten, który przez większość meczu mógł czuć się bezrobotny. Złe wybicie piłki Pilarza poskutkowało szybkim atakiem gości i wyrównującą bramką Kowalczyka. Bramkarz naprawiłby pewnie swój błąd odbijając strzał, ale futbolówka odbiła się jeszcze od Adama Dancha i zupełnie zmyliła golkipera.
Gol nie zmienił obrazu całego meczu. Nawiązując do porównania do perfekcyjnej pani domu – był tylko wazonem, który przewrócił się i rozlał wodę. Gdynianie spokojnie posprzątali – uporządkowali grę obronie, znów szybko odbierali piłkę i ponownie kontrolowali spotkanie do końcowego gwizdka. Pilarz popełnił również drugi błąd, który niemal doprowadził do utraty kolejnej bramki, ale tym razem dobrze asekurowali go obrońcy, którzy zażegnali niebezpieczeństwo. Arka do końca nie pozwoliła już gościom na nic więcej, a mogła jeszcze wygrać, bo w doliczonym czasie gry Jazvić uderzył w poprzeczkę. Ostatecznie jednak zremisowała 1:1 i awansowała do półfinału Pucharu Polski.
Arka Gdynia – Chrobry Głogów 1:1 (1:0)