Z dumą oglądało się weekendowe występy piłkarzy Arki i Lechii. Rozmach, ambicja i determinacja, odwaga i skuteczność – to walory, które przyniosły punkty w Zabrzu i Kielcach. Remis z liderem i zwycięstwo nad rewelacją rozgrywek zasługują na szacunek. Gdynianie wygrali z niepokonaną od dwunastu spotkań Koroną Kielce na jej terenie 3-0. Siemaszko, Szwoch i Warcholak strzelali piękne gole, a Steinbors zabezpieczył czyste konto po stronie strat. Piłkarze narażali zdrowie swego trenera, bo ten po każdej z bramek musiał rozpinać jesionkę, rozchylać szalik, by, swoim zwyczajem, ucałować krzyżyk.
NIESPODZIANKI LUBIMY NAJBARDZIEJ
Ojrzyński pojechał do Kielc, gdzie budował swoja trenerską markę. Po odejściu z Kielc doznawał tam wyłącznie porażek. Tym razem, nauczony doświadczeniem derbowego spotkania z Lechią, nie przemotywował swoich piłkarzy, co pozwoliło na rozwinięcie skrzydeł. Bramki Siemaszki i Szwocha były „zamaszyste”, „spontaniczne”, „radosne” i „efektowne”. Mimo prowadzenia Arkowcy nie wyzbyli się fantazji i nie cofnęli się nawet o krok.
To było piękne, zasłużone i niespodziewane zwycięstwo. Ale właśnie niespodzianki lubimy najbardziej. Jak jeszcze we wtorek uda się wypunktować Górników z Zabrza, to można odpalać świąteczne fajerwerki.
LECHII ZNOWU CHCE SIĘ BIEGAĆ
Lechia ma w tym sezonie gorsze wyniki i „gorszą prasę”. Mój młodszy, redakcyjny kolega swego czasu określił Adama Owena mianem „pana od wuefu”. Nie miał większych problemów z uzasadnieniem pejoratywnego z perspektywy futbolu zawodowego określenia. Najpierw była „grubo szyta” historia z namaszczaniem następcy przez byłego trenera – Piotra Nowaka. Nikt oczywiście nie uwierzył w koncept o planowanym wprowadzaniu trenera przygotowania motorycznego na stanowisko „pierwszego”. Nowak po prostu nie dźwignął presji i nie umiał powiedzieć ” I’m sorry. I lost”. Tymczasem wyluzowany Walijczyk dźwignął presję. Zdołał nawiązać kontakt i porozumieć się z zespołem. Efektem wyniki – 3 zwycięstwa i tylko jednak porażka w pięciu ostatnich spotkaniach. Piłkarze, nie boją się nikogo, z liderem tabeli na jego terenie włącznie. Obrona z Wojtkowiakiem na środku nie popełnia już tylu błędów. Łukasik udowadnia, że występy w reprezentacji nie były przypadkiem. Krasic, że jeszcze może pograć na dobrym ligowym poziomie, a bracia Paixao, że można liczyć na ich snajperski wkład.
WYSTARCZY SZACUNEK DO PRACY ORAZ KIBICÓW
To wszystko sprawia, że miejsce w czołowej „piątce” na koniec sezonu, nie jest wymysłem szaleńca. Trochę to wszystko za drogie, bo w Gdyni udowodnili, że piłkarzowi nie trzeba płacić 80 tys. miesięcznie. Wystarczy trzecia część tej kwoty i szacunek dla pracy oraz kibiców. Poza tym, jeżeli ktoś w sporcie nie ma ambicji. to pomylił życiową przestrzeń. Na szczęście wygląda na to, że Lechistom znowu zachciało się chcieć…
Włodzimierz Machnikowski/puch