Męcząca podróż, zgubione bagaże i odwołany trening. Pechowo zaczął się pobyt na Sycylii dla koszykarek Basketu Gdynia, które w czwartek wieczorem na południu wyspy rozegrają rewanżowy mecz z Virtusem Ragusa. Stawką spotkania będzie awans do 1/18 finału Pucharu Europy. ZAGINIONE BAGAŻE
Na największą wyspę na Morzu Śródziemnym lecieliśmy przez Amsterdam, Rzym i Catanię. W sumie prawie 12 godzin w podróży. Po przyjeździe do hotelu okazało się, że nie dotarły wszystkie bagaże. Zaginęły torby między innymi trenera Gundarsa Vetry oraz menedżerki zespołu Agnieszki Bibrzyckiej. Zdecydowane większym problemem był brak bagaży Kristiny Vitoli, Tori Jankoskiej i Jowity Ossowskiej. W ich torbach znajdowały się buty oraz stroje treningowe. – Pierwszy trening nie odbył się, ponieważ chyba tylko cztery z nas miały cały swój bagaż. Trener uznał, że nie ma sensu trenowanie w takich okolicznościach. Zamiast na salę, poszłyśmy na spacer. Wspólne katastrofy łączą, więc może po tej pechowej sytuacji będziemy miały szczęście w meczu – mówi Aldona Morawiec.
OSSWOSKA i FIZJOTERAPEUTA NADAL CZEKAJĄ
Do meczu pozostało tylko kilka godzin, a bagażu nadal nie odzyskali Marek Adamski i Jowita Ossowska. W torbie fizjoterapeuty gdyńskiej drużyny są między innymi maści, odżywki i medykamenty. To wszystko miało pomóc w odpowiednim przygotowaniu zawodniczek do wieczornego spotkania. Mimo problemów optymizmu nie traci Jowita Ossowska. – Niestety padło na mnie, ale dziewczyny mnie poratowały. Aldona Morawiec pożyczyła mi koszulkę, a od Amalii Rembiszewskiej pożyczyłam spodenki. Jeśli moje rzeczy nie dotrą na czas, to po prostu nie zagram, ale mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy i będę mogła pomóc drużynie wieczorem – mówi Ossowska.
CHWILA RELAKSU I DO BOJU
Po obiedzie koszykarki wybrały się na krótkie zwiedzanie.W rolę przewodniczki wcieliła się Sophia Aleksandravicius, która zanim przeniosła się do gdyńskiej drużyny miała okazję grać w Ragusie. Po południu była zatem okazja, by zrelaksować się, spacerując urokliwymi wąskimi uliczkami Ragusy. Pogoda dużo lepsza niż w Polsce, ale jak na Sycylię szału nie ma. Wczesnym popołudniem temperatura wynosiła około 13 stopni. – To moja pierwsza styczność z Włochami. Podoba mi się budownictwo, jesteśmy w takim fajnym regionie, gdzie wszystko jest typowo włoskie. Napiłyśmy się smacznej kawy i mamy nadzieję na udane zakończenie wieczoru, ale by tak się stało, trzeba wygrać – podkreśla Morawiec.
MIŁE WSPOMNIENIA
Włochy to wyjątkowe miejsce dla Agnieszki Bibrzyckiej. Jedna z najwybitniejszych w historii polskich koszykarek, która obecnie jest menedżerem Basketu 90, zwiedziła wiele miejsc na świecie, ale do Włoch ma szczególny sentyment. – Kojarzą mi się bardzo prestiżową nagrodą, którą otrzymałam w 2003 roku. Włoska La Gazzetta Dello Sport wybrała mnie wtedy najlepszą koszykarką Europy. Na Sycylii jestem pierwszym pierwszy raz. Wyjazd ciekawy, piękna architektura i poza meczem będzie możliwość żeby coś zobaczyć – mówi.
WIEDZĄ JAK ZATRZYMAĆ NDOUR
Ragusa kusi między innymi zabytkami oraz licznym knajpkami, z których wydobywają się zapachy pobudzające zmysły, ale koszykarki oczywiście nie zapominają, że najważniejszym miejscem w liczącym około 70 tys. mieszkańców miasteczku jest hala. Wieczorem dziewczęta czeka trudne zadanie odrobienia czterech punktów straty z pierwszego meczu w Gdyni, w którym po stronie Virtusu brylowała Astou Ndour. – Grałam z nią w Fenerbahce, więc dobrze się znamy i wiem, że jest zdolna do takich spotkań jak ostatnio, ale w Gdyni to nie były jakieś akcje indywidualne. Te pozycje były otwarte i po prostu trafiała. Mamy specjalną taktykę i obrona będzie przygotowana, będziemy to kontrolować. Ale ta drużyna to nie tylko Astou. Są także pozostałe zawodniczki, które musimy zatrzymać – uważa Agnieszka Bibrzycka.
Początek rewanżowego meczu 1/16 finału Pucharu Europy pomiędzy Virtusem Ragusa a Basketem 90 o 20:30. Gdynianki muszą wygrać przynajmniej pięcioma punktami by zakwalifikować się do kolejnej rundy.