Hokeiści dzielnie stawili czoła mistrzowi Polski. Kibice wściekli na sędziego

Bardzo wyrównane, ale ostatecznie przegrane spotkanie hokeistów MH Automatyki. Podopieczni Andreja Kowaliowa przegrali w niedzielę z mistrzem Polski – Comarch Cracovią 2:3. Dwie pierwsze bramki gdańszczanie stracili w osłabieniu, a kibice złość wylali na sędziego, który bez skrupułów odsyłał gdańskich zawodników na ławkę kar. Tylko w pierwszej tercji Krzysztof Kozłowski cztery razy odsyłał gdańszczan na dwie minuty kary. Kilka sytuacji wzbudziło wiele kontrowersji, zwłaszcza, że w niemal identycznych okolicznościach „faulowali” zawodnicy z Krakowa, a sędzia w tych przypadkach nieprzepisowych zagrań nie zauważał. – Pierwsza akcja, dostaje kijem w twarz. Leci mi krew i nie ma żadnej reakcji, mówił po meczu kapitan gdańszczan Jan Steber.

WYKORZYSTANE PRZEWAGI

Cracovia z łatwością skorzystała z prezentów, które dostawała. Najpierw do bramki strzeżonej przez Tomasza Witkowskiego trafił Kapica, a przed zakończeniem pierwszej tercji podwyższył Kruczek. MH Automatyka wyglądała na bezradną i trudno się dziwić. Praktycznie przez całą pierwszą tercje gospodarze musieli sobie radzić bez jednego zawodnika. Po końcowej syrenie sędziego żegnały gwizdy.

NIE PODDALI SIĘ

Gdańszczanie, którzy przecież nie byli faworytem tego spotkania, słyną z walki o każdy centymetr lodu i podobnie było w niedziele. Stopniowo, metodą „małych kroczków”  stawiali czoła wyżej notowanemu rywalowi, a na dobre rozkręcili się pod koniec drugiej części gry. Kontaktowe trafienie zaliczył Rompkowski, który dobił atomowe uderzenie Josefa Vitka. Bramka wlała w serca kibiców nadzieję, że uda się jeszcze odwrócić losy spotkania.

SZYBKI GOL

Trzeciej, decydującej tercji lepiej gospodarze zacząć nie mogli. Już 17 sekund po wznowieniu do gry Radzisziewszki skapitulował. Tym razem jak zawsze mogliśmy liczyć na niezawodnego w tym sezonie Josefa Vitka. Czech trafił do siatki i było 2:2. Niestety długo z remisu się nie cieszyliśmy, bo w kolejnej akcji pod bramką gdańszczan znalazł się ponownie Kapica i szczęśliwie wcisnął krążek pomiędzy nogami Tomasza Witkowskiego. Sędzia początkowo bramki nie zauważył i wspomógł się powtórką wideo, która potwierdziła trafienie krakowian. Do końca gdańszczanie walczyli o korzystny rezultat, ale starania spełzły na niczym i to Cracovia wyjeżdża z Gdańska, z kompletem punktów.

lus
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj