Jastrzębie leciały, leciały i spadły. Trefl w pięknym stylu odrabia straty i triumfuje w hicie kolejki

Ogromne emocje zafundowali swoim kibicom siatkarze Trefla po powrocie do Ergo Areny. Jastrzębski Węgiel przerwał passę zwycięstw żółto-czarnych ze stratą co najwyżej jednego seta. Tym razem gdańszczanie do triumfu potrzebowali tie-breaka, bo musieli odrabiać straty od stanu 0:2 i piłki meczowej dla rywali. Zrobili to w swoim, świetnym stylu i wygrali 3:2. Trefl problemy miał od samego początku pierwszego seta i nie potrafił sobie z nimi poradzić. Gdańszczanie zaczęli od passy 0:3, którą przełamał Mateusz Mika. Żółto-czarni nie potrafili jednak zatrzymać rywali blokiem i po chwili Jastrzębski prowadził 8:4, a Andrea Anastasi poprosił o czas. Na niewiele się to zdało, bo po świetnych ostatnich tygodniach Damiana Schulza, w tym meczu atakujący długo nie mógł się odnaleźć i został zastąpiony przez Brada Guntera, a goście wyszli na prowadzenie 11:6. Trefl stać było na krótki zryw i zmniejszenie strat (9:11), ale rywale odpowiedzieli tym samym i wygrywali 17:11. Anastasi szukał nowych rozwiązań, przy stanie 14:19 zmienił rozgrywającego, ale na niewiele się to zdało. Gdańszczanie ambitnie walczyli, ale przegrali najdłuższą wymianę i przyjezdni mieli piłkę setową przy stanie 18:24. Żółto-czarni zdobyli jeszcze dwa „oczka”, ale przy trzeciej próbie w siatkę zaserwował Patryk Niemiec i partia skończyła się wynikiem 20:25.

BEZ SZANS W DRUGIM SECIE

Rozpędzone Jastrzębie były poza zasięgiem Gdańskich Lwów także w drugim secie. Trefl rozpoczął go lepiej, ale kiedy w pole zagrywki wszedł Maciej Muzaj, gospodarze mieli ogromne problemy, podobnie było przy serwisie Salvadora Hidalgo Olivy i goście prowadzili 8:3. Gdańszczanie odrobili dwa punkty i po długiej wymianie przegrywali 5:8. Na parkiecie w końcu w miarę dobrze odnalazł się Schulz i po jego punkcie z zagrywki było 9:11. Wtedy jednak gra podopiecznych Anastasiego się zatrzymała i po chwili było 11:16. Szkoleniowiec znów szukał sposobów na rozwiązanie sytuacji, wprowadził Wojciechów – Grzyba i Ferensa – ale żaden nie potrafił zmienić stanu rzeczy. Ostatecznie gospodarze uzbierali zaledwie 18 punktów.

POTRZEBA GRY NA PRZEWAGI, ŻEBY SIĘ OBUDZIĆ

Najbardziej wyrównany był trzeci set. Na początku niewielką przewagę mieli goście, ale Trefl wyrównał po bloku na Olivie i wyszedł na prowadzenie po punktowej zagrywce Miki. Jastrzębski wyrównał na 10:10, a w kolejnych akcjach dwa razy dobrze zagrał na siatce i prowadził 12:12. Kolejne akcje to twarda walka punkt za punkt, w której żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć na więcej niż jedno „oczko”. To udało się gościom po dwukrotnym obiciu bloku, ale odpowiedział im – najpierw atakiem, a poprawił punktowym serwisem – Grzyb i znów był remis. Gospodarze w końcu zaczęli też grać blokiem, co dało im prowadzenie 22:21 po pojedynczej ścianie postawionej przez Piotra Nowakowskiego. Mogło być też 23:21, ale Schulz przekroczył linię trzeciego metra przy potężnym ataku, a po chwili rywale zdobyli kolejny punkt i to oni wygrywali 23:22. Oliva zepsuł jednak zagrywkę i wyrównał wynik seta. To samo zrobił Szalpuk i goście mieli piłkę setową, nie wykorzystali jej, ale po chwili mieli kolejną przy stanie 24:25. Skutecznie zaatakował Szalpuk, ale po chwili fatalnie nie trafił i goście znów mogli skończyć mecz. Nie pozwolił na to Schulz, błąd popełnił rozgrywający Jastrzębskiego i w końcu to gospodarze mieli piłkę setową. Wykorzystał ją najbardziej eksploatowany w emocjonującej końcówce Szalpuk i żółto-czarni wygrali seta 28:26.

MASZYNA RUSZYŁA I NABRAŁA TEMPA

Wyrównany był także początek czwartej partii. Szybko „zagotował” się Anastasi, który po jednej z decyzji sędziów, wyciągnął swoje okulary i zaproponował je arbitrom. Jego podopiecznym udało się wyjść na dwupunktowe prowadzenie po świetnym ataku Szalpuka, a trzypunktowe było po potężnej „czapie” Schulza i Ferdinando De Giorgi poprosił o czas. Na niewiele się to zdało, bo gdańszczanie wskoczyli już na swój dobry, regularnie ostatnio pokazywany, poziom i powiększyli przewagę do czterech punktów. Goście zmniejszyli ją o połowę do stanu 15:13 po dobrych atakach Muzaja, a po autowej próbie Miki „złapali kontakt”. Po chwili świetnie skończył akcję Szalpuk, z zagrywki zapunktował Grzyb i było 18:15. Przy dobrej grze Trefla pogubili się też goście, którzy często popełniali błędy na zagrywce i w przyjęciu i po jednym z nich gospodarze mieli piłkę setową, którą asem serwisowym wykorzystał Piotr Nowakowski.

IDEALNY POCZĄTEK, ZASTÓJ I OGROMNE EMOCJE

Trzeciego seta gdańszczanie rozpoczęli fenomenalnie, bo na punkt zdobyty przez Muzaja odpowiedzieli aż czterema i o czas poprosił De Giorgi. Gdańszczanie nie dali się rozproszyć. W polu zagrywki był Grzyb i sprawiał rywalom ogromne problemy, a gospodarze prowadzili 6:1. Zmiana stron odbyła się przy doskonałym wyniku – 8:3. Goście odrobili dwa punkty, atakiem odpowiedział Schulz, to samo zrobił Oliva i było 9:6. Długą wymianę na swoją korzyść rozstrzygnęły Jastrzębie, zrobiło się nerwowo i Anastasi poprosił o przerwę na żądanie. Po powrocie na parkiet dziesiąty punkt zdobył Schulz, a zapunktował też, kiedy goście zbliżyli się na odległość jednego „oczka”. Po drugiej stronie był Muzaz, który znów zmniejszył stratę, ale Trefl miał Szalpuka i  prowadzenie 12:10. Kolejne akcje to pojedynek dwóch bombardierów – Muzaja i Schulza, obaj byli bezbłędni, ale gdańszczanin spudłował na zagrywce, Szalpuk trafił w blok i było 13:13. Swoją piłkę skończył Nowakowski i gospodarze mieli meczbola. TJ Sanders znów uruchomił Schulza, a ten znów się nie pomylił i trybuny Ergo Areny eksplodowały okrzykiem triumfu.

Najlepszym zawodnikiem meczu został ten, który w najtrudniejszym momencie w trzecim secie był podporą drużyny – Artur Szalpuk. Przyjmujący pociągnął gdańszczan do czternastego zwycięstwa w lidze i, przynajmniej tymczasowego, powrotu na czwarte miejsce w tabeli.

Trefl Gdańsk – Jastrzębski Węgiel (20:25, 18:25, 28:26, 25:19, 15:13)

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj