Czy Lechia (nie)potrzebuje Owena? Sprawdzamy jak to z Walijczykiem jest

Adam Mandziara zarzekał się, że prędzej zwolni wszystkich piłkarzy niż trenera Nowaka. O Adamie Owenie mówi, że jest owocem projektu długofalowego. Tyle tylko, że ryzykownym jest powierzanie stanowiska tak niedoświadczonemu i obcemu polskim klimatom trenerowi. Lechia na ten krok się zdecydowała, stawiając na szalę wiele. Trener Nowak, cokolwiek by o nim nie mówić, w Gdańsku osiągnął 5. i 4. miejsce w Ekstraklasie. Poprowadził Lechię w 63 meczach, zdobywając 106 punktów (mniej tylko od Legii, Jagiellonii i Lecha). Ale ostatnie tygodnie z nim były szare i przykre. Chyba wszystkim uwierał układ z Nowakiem w charakterze szkoleniowca.

RANKINGI NIE GRAJĄ

Pojawił się więc bardzo młody wyspiarz z ciekawym CV, kiepską przeszłością zawodniczą i bogatą historią akademicką. Studiował na Glynwitch University, co jeszcze splendoru przynosić nie musi. Sprawdziliśmy ranking tej uczelni – w Światowym Rankingu Uczelni 2018 dostępnym na stronie timeshighereducation.com placówka plasuje się pomiędzy 600. a 800. miejscem na świecie. Dla porównania: z Polski tylko dwie uczelnie znalazły się w pierwszej 500-ce – Uniwersytet Warszawski i Jagielloński. Uniwersytet Gdański plasuje się poniżej 1000 miejsca. O tym, że rankingi nie muszą być miarodajne, wiemy doskonale choćby śledząc pozycje w zestawieniu FIFA.

PAPIER TO NIE BOISKO

Niemniej pomijając dziedziny i specjalizacje, słysząc nazwę Glynwitch, raczej nie padamy z wrażenia na kolana. Natomiast bardziej przekonujące wydają się doktorat ukończony w Lyonie i publikacje naukowe wygłaszane w gabinetach Benfiki Lizbona. To już imituje piłkarski świat w Polsce robiący większe wrażenie. Były jeszcze szlify trenerskie w drużynach młodzieżowych Celtiku Glasgow, by rok przed przyjściem do Gdańska praktyką w dziedzinie motoryki dzielić się z reprezentacją Walii na Euro 2016.

ADEKWATNIE DO POLSKICH MOŻLIWOŚCI

Ale że Land Rover to nie FSO, tak jak wyspiarski futbol nijak polskiemu równy nie jest, nikogo przekonywać nie trzeba. Do polskiego ligowca potrzeba podejść ze znajomością jego możliwości i przyzwyczajeń. Przed laty zachodni świat próbowali nad Wisłę przemycać Jose Mari Bakero czy Robert Maaskant. Hiszpan ostatnio pracował w Wenezueli, Holender od czerwca 2017 roku pozostaje bez pracy. Oczywiście Owena nie można porównywać do któregokolwiek z nazwisk zagranicznych, bo równie dobrze można by to zrobić do Dana Petrescu, który po zwolnieniu z Wisły Kraków z powodzeniem prowadził rumuńskie Unireę i Cluj czy rosyjskie Kuban Krasnodar albo Dynamo Moskwa. Wróćmy jednak do Polski i osiągnięć Walijczyka w Ekstraklasie. Poprowadził Lechię w 13 meczach, zdobył 16 punktów. Bilans: 4 zwycięstwa, tyle samo remisów i 5 porażek. Średnio, ale nie tak tragicznie jak uważa wielu.

ZWALNIAĆ, ZOSTAWIAĆ?

Czy więc to czas, by wzorem Śląska Wrocław i Termaliki podziękować trenerowi za współpracę? Sam Owen zdaje się nie widzieć problemu i szuka przełamania w meczu z Jagiellonią. W poprzedzającej rundę rozmowie z portalem Weszło, twierdził też, że ma więcej doświadczenia niż wielu polskich trenerów. Tylko trzeba spojrzeć na fakty – jeśli Lechia polegnie w Bałymstoku, ze świecą szukać tych, którzy przychylą się decyzji o daniu czasu Walijczykowi.

A może faktycznie nie doświadczył Owen zwolnienia po 2 kolejkach od okresu przygotowawczego, bo mentalność Lechii jest bardziej „zachodnia” od tej w Niecieczy? Może rzeczywiście swoje trzeba przecierpieć i poprzegrywać, by zebrać żniwa szkolenia, np. w przyszłym sezonie, kiedy to będzie autorski projekt Owena? Kibicom w Gdańsku poza protestem pozostaje w to wierzyć, bo wyniki sportowe nie uprawniają do innego nastroju niż gniewu i wiary w zmiany.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj