Indykpol AZS Olsztyn prowadził z Treflem 2:0 i był na najlepszej drodze do zwycięstwa za trzy punkty, ale gdańszczanie znów pokazali lwi charakter. Podopieczni Andrei Anastasiego odrobili straty i zwyciężyli po tie-breaku 3:2. Trefl źle rozpoczął mecz. Gdańszczanie mieli ogromne problemy z kończeniem swoich ataków, a źle rozgrywał TJ Sanders, którego w dalszej części seta zastąpił Michał Kozłowski. Niewiele błędów popełniali za to goście. Świetnie swoich partnerów obsługiwał Paweł Woicki, a gdy przewaga olsztynian była już znacząca, gra gospodarzy się zatrzymała. W efekcie przyjezdni spokojnie kontrolowali grę i ostatecznie wygrali 25:17.
BEZ ZMIAN W DRUGIM SECIE
Lepiej wyglądał drugi set, choć znów początek pozostawiał wiele do życzenia. Żółto-czarni przegrywali nawet 4:6 i Andrea Anastasi musiał prosić o przerwę. Gdańszczanie mozolnie odrabiali straty, a udało im się to dopiero przy stanie 15:15. Na niewiele się to zdało, bo kolejne trzy akcje to trzy punkty zdobyte przez olsztynian i znów trzeba było gonić. Było blisko po świetnym ataku Mateusza Miki, ale potem klasę pokazał Jan Hadrava. Losy seta, przy stanie 21:25, potężną zagrywką rozstrzygnął Jakub Kochanowski.
MYŚLAŁ INDYKPOL O NIEDZIELI
Trzeci set był najlepszy w wykonaniu Trefla. Głównie dlatego, że Andrea Anastasi zdecydował się na zmianę na pozycji rozgrywającego. Po wejściu na parkiet Michała Kozłowskiego żółto-czarni zaczęli narzucać swój styl gry. Swoje na zagrywce zrobili też Damian Schulz i Artur Szalpuk, a po skutecznym ataku Miki gdańszczanie prowadzili 24:22. Pomógł ogłuszający doping trybun i Schulz zmniejszył straty w meczu do 1:2.
DOMINACJA W TRZECIM SECIE
Gdańszczanie kontynuowali dobrą grę z trzeciego seta w czwartym, ale też nie byli w stanie odskoczyć rywalom na bezpieczny dystans. Przez większą część partii przewaga wynosiła 1-2 punkty. Nie powtarzały się już jednak częste wcześniej błędy w przyjęciu, co wiązało się także z tym, że żółto-czarni byli bardziej skuteczni w ataku. Dobrze walczyli też na siatce, co pokazał Szalpuk, zdobywając 19. punkt i powiększając przewagę do trzech „oczek”. Po chwili poprawił Wojciech Grzyb i stało się jasne, że do rozstrzygnięcia wyniku meczu potrzebny będzie tie-break. Poczuli to też podopieczni Andrei Anastasiego, którzy do końca oddali rywalom tylko jedną akcję i zwyciężyli 25:17.
EMOCJE DO KOŃCA
Rozstrzygającego seta lepiej rozpoczęli goście, od prowadzenia 3:1, ale gdańszczanie momentalnie wyrównali, a blok Grzyba wyprowadził dał im czwarty punkt. Przy dobrej grze Trefla pewność siebie zgubili goście, którzy w jednej z kolejnych akcji popełnili prosty błąd w przyjęciu i było już 6:4, a szkoleniowiec olsztynian poprosił o przerwę. Po niej jego podopieczni wyrównali, ale na to odpowiedź miał Schulz i było 7:6. Kolejne akcje to znów walka punkt za punkt, do momentu, w którym jedną z najdłuższych wymian w meczu na korzyść Trefla rozstrzygnął Piotr Nowakowski. Wydawało się, że wszystko pójdzie już łatwiej, ale rywale odrobili straty i rozpoczęła się walka na przewagi. Piłkę meczową gospodarzom dał Wojciech Grzyb, w kolejnej akcji fenomenalnie bronił Maciej Olenderek, a to wykorzystał Mika, który zakończył mecz.
To dziewiąta z rzędu wygrana Trefla. Gdańszczanie ostatni raz pokonani zostali 13 stycznia. Dzięki temu zwycięstwu umocnili się na czwartym miejscu w tabeli, a do podium tracą już tylko jeden punkt.