Siatkarze Trefla jedną nogą w półfinale PlusLigi. Gdańszczanie podnieśli się po fatalnym początku spotkania i wygrali z Jastrzębskim Węglem 3:1. To szesnaste z rzędu zwycięstwo podopiecznych Andrei Anastasiego. Mecz od początku gdańszczanom się nie układał. Podopieczni Andrei Anastasiego mieli ogromne problemy ze skończeniem ataku, nie radzili sobie także w przyjęciu i szybko przegrywali 1:6, a Włoch musiał prosić o przerwę. Trudno było jednak zatrzymać Jastrzębie. Żółto-czarni byli w stanie zrobić to na jakiś czas i gospodarze nie powiększali przewagi już w takim tempie, ale goście nie potrafili jej też zmniejszać. Bardzo skuteczny był Oliva, a gdańszczanie nie mogli znaleźć sposobu na zdobywanie punktów. Nie pomagały zmiany i set bardzo szybko się zakończył, a goście zdobyli tylko czternaście punktów.
ODROBIENIE STRAT
Niebezpiecznie wyglądał też początek drugiej partii, bo gospodarze prowadzili 2:0, ale Trefl szybko odrobił straty. Zaczęła się gra punkt za punkt, która jednak trwała tylko do stanu 9:9. Wtedy gdańszczanie odskoczyli na trzy „oczka” przy zagrywce Artura Szalpuka. Ferdinando de Giorgi poprosił o czas, ale na nic się to zdało. Grę gdańszczan ciągnął Damian Schulz i żółto-czarni prowadzili 16:10. Gospodarze zmniejszyli jednak straty do zaledwie dwóch oczek, bo swoich ataków nie skończyli Szalpuk, Mika i Grzyb, ale na więcej zdobywcy Pucharu Polski już nie pozwolili. Prowadzili 19:16 i 22:18, gospodarze wzięli czas, ale po chwili było już 23:18, a set ostatecznie zakończył się wynikiem 25:21.
ZADECYDOWAŁ CHALLENGE
Najbardziej wyrównany był trzeci set. Żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć rywalowi na dłuższy okres czasu. Trefl miał co prawda moment skutecznej gry i wyszedł na prowadzenie 17:14, a chwilę później 19:16, ale gospodarze odpowiedzieli dwoma punktami i znów różnica była minimalna. Taka utrzymywała się do samej końcówki, bo żadna z drużyn nie odpuściła. Gdańszczanie byli w lepszej sytuacji, bo to oni prowadzili, ale w końcu nie skończyli swojego ataku i zrobiło się 23:23. W kolejnej akcji byli jednak skuteczni i mieli piłkę setową, ale potężnym atakiem odpowiedział Muzaj i wydawało się, że o losie seta będzie decydowała gra na przewagi. Gdańszczanie przytomnie jednak poprosili o weryfikację wideo, a sędzia wskazał na przekroczenie linii trzeciego metra i Trefl wyszedł na prowadzenie w meczu 2:1.
POKAZ SIŁY
Wiele razy już w tym sezonie żółto-czarni pokazali, że rozpędzeni są poza zasięgiem każdej drużyny w kraju. Pokonywali w ten sposób najtrudniejszych rywali i swoją klasę potwierdzili też w czwartym secie meczu z Jastrzębskim. Od momentu, w którym zbudowali sobie trzypunktową przewagę (12:9), każdym zagraniem potwierdzali, że nie pozwolą już wyrwać sobie zwycięstwa. Grali tak, jak gospodarze w pierwszym secie. Często zatrzymywali akcje rywali blokiem, a sami byli zabójczo skuteczni i w efekcie ich przewaga bardzo szybko rosła. Prowadzili 20:12, a podłamani gospodarze popełniali bardzo proste błędy. Kwintesencja seta to ostatnia piłka w meczu, w której Jastrzębie zepsuły zagrywkę przy stanie 25:14.
Gdańszczanie podnieśli się po fatalnym początku spotkania i znów pokazali charakter. Zatrzymali rozpędzonych gospodarzy, a w ostatnim secie pokazali prawdziwą klasę. Trefl jedną nogą jest już w półfinale i tylko szkoda, że to jedno z ostatnich spotkań tej drużyny, która ze względów finansowych rozpadnie się po zakończeniu sezonu.
Jastrzębski Węgiel – Trefl Gdańsk 1:3 (25:14, 21:25, 23:25, 14:25)