315 meczów, 1544 punkty, 1276 zbiórek, dziewięć sezonów, dwa Puchary Polski, dwa Superpuchary, srebrny i brązowy medal w lidze – to bilans dokonań Marcina Stefańskiego w barwach Trefla Sopot. Teraz koszykarz zamieni sportowy uniform na garnitur. Dyrektor ds. Rozwoju Młodzieży i Mediów – to będzie nowa rola „Stefana” w klubie. Nowe obowiązki będzie łączył z aktywnością radnego miasta. Jest członkiem trzech komisji – bezpieczeństwa, oświaty i sportu. Nie zarzuca też koszykarskiej aktywności.
Jak na kapitana przystało będzie szkolił sowich następców.
– Przez dziewięć sezonów zawsze mogliśmy liczyć na charakter Marcina, jego nieustępliwość, waleczność i niesamowitą energię, która udzielała się każdemu na parkiecie i na trybunach. „Stefan” pokazywał wielokrotnie, że nawet jak nie był w pełni sił, to swoją obecnością pomagał drużynie zagrać trochę lepiej, o ten poziom wyżej – mówi Marek Wierzbicki, prezes Trefla Sopot.
– To prawdziwy kapitan, zawodnik, którego chce się mieć u siebie, a nie przeciwko sobie. Siła i agresywność pokazywane na parkiecie zawsze w niesamowity sposób kontrastowała z tym, jaki Marcin jest prywatnie. To człowiek o wielkim sercu, zaangażowany w przeróżne akcje społecznościowe i współpracę z młodzieżą. Cieszę się, że kapitan zostaje na naszym statku! Marcin był sercem „serca Sopotu” na parkiecie, a teraz stanie się bardzo ważnym częścią Trefla Sopot już w innej roli. Dziękujemy za ponad 300 meczów w naszych barwach – dodaje Marek Wierzbicki.
ELEKTRYCZNY I CHARYZMATYCZNY
Przed 16 laty Stefański po zakończeniu edukacji w SMS w Warce ruszył na podbój świata. Wylądował we francuskim Dijon, gdzie spotkał rodaków Radosława Hyżego i Piotra Ignatowicza. Mimo iż dopiero uczył się zawodowej koszykówki, to stał się idolem kibiców. Determinacja granicząca z szaleństwem, niezwykle efektowne obrony i kontakt z kibicami sprawiły, że mimo niewielkiej liczby minut spędzanych na parkiecie, „Stefan” był bardzo ważną postacią w drużynie. Przy okazji meczu z Treflem Sopot zwrócił na siebie uwagę Kazimierza Wierzbickiego. Właściciel klubu z Trójmiasta „zagiął parol” na charakternego 20-latka. Negocjacje były jednak trudne.
Droga „Stefana” z Francji do Sopotu trwała 4 lata i wiodła przez Wrocław, Wałbrzych i Zgorzelec.
SKOK Z MOLA
Marcin Stefański zostanie zapamiętany jako autor nietrafionych rzutów wolnych, które były prawdziwą zmorą. Będzie też wspominany z bohaterskich i skutecznych pojedynków z Qyntelem Woods’em – gwiazdą Asseco.
Już w najbliższy weekend będzie go można spotkać na Placu Przyjaciół, gdzie odbędzie się turniej koszykówki 3×3, a w niedzielę na molo, gdzie charytatywnie „Stefan” i każdy, kto da się porwać jego entuzjazmowi, skoczy z mola do wody. To będzie niepowtarzalna okazja, bowiem regulamin tego na co dzień zabrania.
Włodzimierz Machnikowski