Lechia Gdańsk może przypisać sobie kolejne 3 punkty w ligowej tabeli. W 6. kolejce Lotto Ekstraklasy biało-zieloni pokonali na wyjeździe Pogoń Szczecin 2:3 i przynajmniej do jutra pozostaną liderem krajowych rozgrywek.
Pierwsze minuty spotkania wyglądały dość niemrawo. Żaden z zespołów nie chciał zaatakować śmielej a na boisku oglądaliśmy piłkarskie szachy.
POWOLI NABIERALI ROZPĘDU
Nadzieja, że ten mecz się rozkręci przyszła w 18. minucie. Jako pierwsza groźniej zaatakowała Lechia. Po dośrodkowaniu Filipa Mladenovicia, groźnie głową uderzył Vitoria, jednak na posterunku pozostał Załuska. Pogoń długo nie pozostała dłużna gdańszczanom. Zaledwie dwie minuty później na indywidualny rajd zdecydował się Tomasz Hołota. Po minięciu kilku rywali, pomocnik oddał strzał zza „szesnastki”, ale jego uderzenie było za słabe, żeby pokonać dobrze dysponowanego od początku sezonu Kuciaka.
To podopieczni Piotra Stokowca powinni wyjść jako pierwsi na prowadzenie. W 22. minucie, Flavio dobrze uderzył z dystansu, po interwencji Załuski piłka trafiła pod nogi Jakuba Araka, ale ten mając przed sobą tylko pustą bramkę fatalnie skiksował i skierował piłkę wysoko nad nad poprzeczką. Pogoń ponownie próbowała się odgryźć, ale strzał Drygasa wślizgiem obronił Kuciak.
DO „DWÓCH” RAZY SZTUKA
W końcowej części pierwszej połowy to Pogoń przycisnęła Lechię. Z rzutu rożnego Ricardo Nunes posłał piłkę prosto na głowę Adama Frączczaka, jednak rewelacyjną interwencją w defensywie popisał się Flavio, który w ostatnim momencie wybił piłkę za linię bramkową. Co się nie udało za pierwszym razem, udało się za drugim. Nunes ponownie dośrodkował ze „szwajcarską” precyzją, tym razem na głowę Hołoty, którego strzał sprytnie przeciął Kamil Drygas i po raz drugi w tym sezonie Kuciak musiał wyciągać piłkę z bramki. Chwilę potem sędzia Złotek odgwizdał koniec pierwszej części spotkania a do szatni z dużo lepszymi humorami schodzili gospodarze.
ROZKRĘCILI SIĘ… CHŁOPCY
Druga połowa rozpoczęła się od silnego uderzenia Lechii. W 48. minucie do wyrównania doprowadził Haraslin, który sprytnie balansem ciała nawinął dwóch obrońców i mocnym strzałem pokonał Załuskę. Chwilę potem podopieczni Piotra Stokowca wyszli na prowadzenie. Dwójkową akcją popisała się para Vitoria-Mak. Stoper rozpoczął akcję, podał do Michała Maka, który poczekał aż Kanadyjczyk wbiegnie w pole karne, po czym wrzucił mu piłkę prosto na głowę a ten nie miał problemu, żeby wyprowadzić Lechię na prowadzenie.
10 minut później było już 2:2. Stec chciał dośrodkować w pole karne, ale znajdujący się w „szesnastce” Filip Mladenović zablokował piłkę ręką, a sędzia Złotek bez wahania pokazał na „wapno”. Rzut karny pewnie wykorzystał Kamil Drygas, czym doprowadził do remisu.
Po wyrównującej bramce Pogoń wyraźnie zaczęła nabierać wiatru w żagle. Mimo to na prowadzenie ponownie wyszli goście. W 69. minucie Załuskę po raz 3 pokonał Adam Chrzanowski, który zrobił to czego nie udało się Arakowi w pierwszej połowie. Co tu dużo mówić…
Mimo problemów w defensywie, Lechia zanotowała 3 zwycięstwo z rzędu i przynajmniej do jutra może się rozsiąść na fotelu lidera Lotto Ekstraklasy.
Pogoń – Lechia 2:3 (1:0)
Bramki: Kamil Drygas (42′, 66′ rzut karny), Lukas Haraslin (49′), Steven Vitoria (55′), Adam Chrzanowski (69′)