To było spotkanie warte miana hitu Lotto Ekstraklasy. Po emocjonującym spotkaniu Wisła Kraków pokonała Lechię Gdańsk 5:2. Lechiści musieli uznać wyższość rywali po raz pierwszy w tym sezonie.
Przygotowania do meczu w Krakowie minęły w atmosferze „imprezowych turbulencji”, które miały miejsce po sparingu z Karpatami Lwów. Po „upojnej” zabawie dwóch piłkarzy Lechii agresywne zagrania z boiska przeniosło na automat z zabawkami dla dzieci, przez co resztę nocy spędzili na izbie wytrzeźwień. Problem podobno rozwiązano w klubie (rekordowe kary finansowe) a piłkarze wrócili normalnie do treningów z zespołem. Mało tego, jeden z „delikwentów” wyszedł w pierwszym składzie na mecz z wiceliderem z Krakowa.
DOBRY PSYCHOLOG
Poniedziałkowe wydarzenia nie zachwiały jednak zespołem Piotra Stokowca. Gdańszczanie objęli prowadzenie już w 7. minucie spotkania. Patryk Lipski dobrze przymierzył z rzutu wolnego, piłka odbiła się jeszcze od łokcia Imaza i wpadła do bramki strzeżonej przez Mateusza Lisa. Szkoleniowiec Lechii zdecydowanie odniósł kolejny sukces psychologiczny. Pokazał, że głupota i nieodpowiedzialność piłkarzy nie są w stanie negatywnie wpłynąć na dobrze funkcjonujący organizm.
SZYBKA ODPOWIEDŹ
10 minut później było już 1:1. Zdenek Ondrasek z Jesusem Imazem „rozklepali” obrońców Lechii, po czym Czech, mimo interwencji Michała Nalepy, mocnym strzałem doprowadził do wyrównania, strzelając tym samym swoją 7. bramkę w tym sezonie. To trzeba po prostu zobaczyć…
Ależ akcja i gol Kobry 1-1 #WISLGDpic.twitter.com/P9NB885bnU
— м.ѕкσωяσηєк ????⚪️???? (@SzybkiBill1) 15 września 2018
Wisła wyraźnie „poczuła” krew. Gospodarze co raz śmielej napierali bramkę strzeżoną przez Kuciaka i chwilę później mogli objąć prowadzenie. Jednak piłka zagrywana przez Rafała Boguskiego minimalnie wyszła za linię końcową i Ondrasek nie mógł cieszyść się z drugiego gola w tym spotkaniu.
Kiedy wydawało się, że to gospodarze strzelą bramkę na 2:1 ponownie zaskoczyła Lechia. Idealnie w polu karnym znalazł się grający po raz pierwszy w wyjściowej „11” Artur Sobiech, który po kiksie obrońców został sfaulowany przez Marcina Wasilewskiego. Sędzia Gil skorzystał jeszcze z pomocy wideo weryfikacji, po czym wskazał na „wapno”. Karnego na bramkę pewnie wykorzystał Flavio Paixao, zdobywając swoją 6. bramkę w sezonie.
PRAWDZIWY ROLLERCOASTER
Tuż przed końcem pierwszej połowy Wisła ponownie wyrównała. Po wrzutce Rafała Pietrzaka z rzutu rożnego swoją pierwszą bramkę w tym sezonie strzelił Jakub Bartkowski.
Poziom pierwszej połowy zdecydowanie pokazał, że w ostatnim sobotnim spotkaniu mierzyły się ze sobą dwa najlepsze zespoły do po 7. kolejce Lotto Ekstraklasy. Spotkanie idealnie opisuje twitt jednego z kibiców.
To jest meczycho przez duże M ???? #WISLGD
— TheBronX (@micmil95) 15 września 2018
Nic dodać, nic ująć.
W drugiej połowie oba zespoły nie osiadły na laurach. Jednak to gospodarze wyszli po raz pierwszy na prowadzenie w tym spotkaniu. Dośrodkowanie Pietrzaka z linii końcowej na bramkę zamienił Dawid Kort. Pomocnik Wisły może mówić o dużym szczęściu, ponieważ jego strzał odbił się jeszcze od Mladenovicia, myląc tym samym bezradnego Dusana Kuciaka.
WEJŚCIE SMOKA
Wisła podwyższyła prowadzenie w 75. minucie spotkania. Czwartą bramkę dla gospodarzy strzelił Kamil Wojtkowski. Młody pomocnik zaliczył prawdziwe „wejście smoka” pokonując Kuciaka dosłownie kilkadziesiąt sekund po wejściu na boisko. Wydaje się, że błąd w tej sytuacji popełnił Słowak, który niepotrzebnie wyszedł z pola bramkowego.
CO SIĘ ODWLECZE TO NIE UCIECZE
Im bliżej końca, tym Wisła nabierała większego rozpędu. Kolejną sytuację na podwyższenie rezultatu gospodarze mieli w 80. minucie spotkania. Imaz „nawinął” Vitorię, ale Kanadyjczyk zostawił nogi, co Hiszpan doszczętnie wykorzystał. Sędzia Gil nie miał wątpliwości i po raz drugi w tym spotkaniu pokazał na „jedenasty” metr. Do karnego podszedł Maciej Sadlok, ale uderzył bardzo źle i Kuciak wybił piłkę na rzut rożny. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze, bo chwilę potem gospodarze cieszyli się z piątej bramki w tym spotkaniu. Po dobrym rozegraniu rzutu rożnego, piłkę do bramki „szczupakiem” skierował Rafał Boguski.
Lechia próbowała zmniejszyć rozmiary porażki, ale podopiecznym Piotra Stokowca nie udało się już pokonać Mateusza Lisa. Bramkarz gospodarzy w ostatnich minutach meczu popisał się kilkoma wyśmienitymi interwencjami. Ostatecznie Wisła pokonała Lechię 5:2. Dla gdańszczan była to pierwsza porażka w tym sezonie.
Bez wątpienia takie mecze powinny być wizytówką Lotto Ekstraklasy. Gdybyśmy oglądali takie spotkania co tydzień, moglibyśmy śmiało się nimi chwalić na świecie.
Wisła Kraków – Lechia Gdańsk 5:2 (2:2)
Wisła: Lis – Bartkowski, Wasilewski, Sadlok, Pietrzak – Basha (87′ Basha), Kort (83′ Halilović) – Imaz , Boguski, Kostal (74′ Wojtkowski) – Ondrasek
Lechia: Kuciak – Fila, Nalepa, Vitoria, Mladenović – Lipski, Łukasik (72′ Sopoćko), Kubicki – Flavio, Sobiech (84′ Arak), Mak (58′ Haraslin)
mkul