Dreszczowiec w końcówce z pięknym finałem. Polscy koszykarze lepsi od Chorwatów i nadal w grze o MŚ

Wspaniali Hrycaniuk i Waczyński, efektowna końcówka wzbogacona o horror w ostatnich 2 minutach i… końcowy sukces z drżeniem rąk w tle. Polscy koszykarze zgotowali w Ergo Arenie dreszczowiec, pokonując Chorwatów 79:74.

Przesadnych optymistów przed meczem próżno było szukać. Pozycja w tabeli bliższa dnu niż tej premiującej awansem, a typ rozgrywek, czyli eliminacje do Mistrzostw Świata, wybitnie nam w historii niekorzystne. Ostatni raz na koszykarskich Mistrzostwach Świata Polska grała w… 1967 roku. I zajęła tam dobre 5 miejsce. Późniejsza historia to mizerne próby zakwalifikowania się na Mundial, każdorazowo kończące się fiaskiem.

MISTRZOWSKA KOŃCÓWKA

Ale w poniedziałkowy wieczór najpiękniej wyglądały ostatnie sekundy, kiedy przegrywający Chorwaci bezradnie próbowali sfaulować naszych zawodników, a ci im to uniemożliwili. To wszystko wyszło z doświadczenia – motorem napędowym polskiej kadry są gracze bazujący na doświadczeniu i ograniu w starciach w europejskich pucharach. Bez gwiazd pokroju Marcina Gortata i Macieja Lampego, trener Taylor poszukuje sukcesu wśród graczy doświadczonych. Łączyński (29 lat), Hrycaniuk (33 lata) oraz Waczyński (29 lat) pokazali, że w starciach z renomowanym rywalem, potrafią ciągnąć grę zespołu.

NIE TA SAMA CHORWACJA

Ale i gołym okiem po rywalach było widać, że mają swoje problemy. Czasy post-jugosławiańskiej potęgi już dawno minęły, we wspomnieniach pozostają wiekowe brązowe medale Mistrzostw Europy 1993 i 1995 roku. Ostatnimi laty to jednak zespół, który nawet podczas europejskiego czempionatu u siebie w 2015 roku, przegrał z przeciętnymi Czechami już na etapie 1/8 finału. Dwa lata późnej na tym samym etapie koszykarze z Bałkanów ulegli wyraźnie Rosji.

Chorwaci  nadal mają jednak znaczących koszykarzy z NBA, z czołowych zespołów najlepszej ligi świata poprzedniego sezonu – Cleveland Cavaliers, Indiana Pacers oraz Philadelphia 76ers. Na tle osiągnięć tych zawodników, Polacy prezentują się skromniej, co jednak nie przekładało się na obraz meczu. Ten od początku był wyrównany, naprzemiennie z niewielkim prowadzeniem dla Polaków i Chorwatów. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem gości 36:31.

ZAGRALI DRUŻYNOWO

Ostatecznie jednak zwyciężyła zespołowa gra, szukanie pozycji i mądrość w grze przeciwko rosłym podkoszowym gwiazdom rywali. Ostatnie 10 minut meczu Polacy rozpoczynali z 4 punktową stratą, ale tę kwartę podopieczni Mike’a Taylora wygrali aż 9 punktami. W całym meczu najwięcej punktów dla Biało-czerwonych – 21 zdobył Adam Waczyński, którego trójki (w całym spotkaniu 4 takie rzuty) pod koniec spotkania pozwoliły odskoczyć na kilka ważnych punktów. W drużynie gości gwiazdy parkietów zza oceanu – Bogdanovic (22 pkt), Saric (17) i Ante Zizic (13) mimo dobrej gry, nie zdominowali polskich koszykarzy.

Bohaterów w Ergo Arenie było bowiem wielu. Adam Hrycaniuk zdobył 14 punktów, po 12 dołożyli A.J Slaughter oraz Mateusz Ponitka, swoje dołożyli także Aaron Cel (7) oraz Krzysztof Sulima (6). Teraz pozostaje walczyć z Holandią i szukać rewanżu w meczu z Włochami u siebie. Jeśli te mecze uda się wygrać, Polacy będą blisko turnieju finałowego w Chinach. A to byłaby dopiero historia – wystąpić na koszykarskim Mundialu po 52 latach nieobecności. Na razie to historia jednak zbyt odległa by choć nieśmiało o niej przebąkiwać.

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj