Stal Mielec postraszyła Wybrzeże tylko na początku. Gdańszczanie wrócili w wielkim stylu

Szczypiorniści Wybrzeża Gdańsk lepsi od Stali Mielec w 7. kolejce PGNiG Superligi Mężczyzn. Podopieczni Marcina Lijewskiego tylko na początku mieli problem z niżej notowanym rywalem, ale ostatecznie po skutecznej pogoni wygrali 29:23. Gdańszczanie fatalnie rozpoczęli niedzielne spotkanie. Już po dwóch minutach przegrywali 0:2, w tej samej minucie bramkę kontaktową rzucił Ramon Oliveira. I to by było na tyle jeżeli chodzi o grę gdańszczan w pierwszym kwadransie meczu. O wiele lepiej radziła sobie Stal, która nie oglądała się na słabszy okres gdańszczan i rzucała bramkę za bramką. Po 6. minutach mielczanie prowadzili 7:1 i sytuacja gdańszczan była nie do pozazdroszczenia. Stal wykorzystywała każdy najmniejszy błąd, a drużyna Marcina Lijewskiego sprawiała wrażenie jakby nie wyszła z szatni.

OLIVEIRA DAŁ SYGNAŁ

Po kwadransie gry gdańszczanie zaczęli odrabiać straty. Wówczas przegrywali 3:10. Ciężar gry na swoje barki wziął Ramon Oliveira, który rzucił dwie bramki z rzędu i tchnął nadzieje w serca gdańszczan. Stal nie grała już tak skutecznie. Odżyła także obrona Wybrzeża. Z każdą minutą Wybrzeże zmniejszało straty, by ostatecznie zejść na przerwę z remisem 13:13.

WRZUCILI DRUGI BIEG

W drugiej odsłonie meczu Wybrzeże było już nie do zatrzymania. Gdańska drużyna rzuciła trzy bramki z rzędu, a po koljenym fantastycznym trafieniu Adriana Kondratiuka prowadziła 18:14.

MIELCZANIE NIE ZAMIERZALI ODPUSZCZAĆ

Drużyna Krzysztofa Lipki postanowiła jednak nie dać za wygraną. Przyjezdni dzielnie walczyli o każdą bramkę i na kwadrans przed zakończeniem spotkania zmniejszyli dystans tylko do jednego trafienia (19:20). To był okres słabszej gry gdańszczan, a czasem ratował się Marcin Lijewski. Kilka mocniejszych słów od szkoleniowca najwyraźniej wystarczyło. Po powrocie na boisku szubko bramkę rzucił Oliveira, a chwilę później z koła cenne trafienie dorzucił Salacz. Wybrzeże kolejny raz zbudowało bezpieczną przewagę 22:19 i praktycznie nie oddało jej już do końca spotkania. Ostatecznie podopieczni Marcina Lijewskiego zwyciężyli pewnie 29:23 i awansowali na 5. miejsce w tabeli Superligi.

lus
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj