Energa Wybrzeże nie potrafi wygrywać normalnie. Gdy już inkasuje punkty to po horrorze. Nie inaczej było w niedzielę

Szczypiorniści Energa Wybrzeża Gdańsk pokonali Zagłębie Lubin i po szalonym meczu inkasuję komplet punktów. Podopieczni Marcina Lijewskiego, pomimo fatalnej pierwszej części gry, w drugiej odrobili straty i zwyciężyli 29:25.
O pierwszej połowie gdańszczanie będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. Fatalna skuteczność, proste błędy i defensywa, która praktycznie nie istniała otworzyły „Miedziowym” drogę do bramki Artura Chmielińskiego. Nie zachwycali bramkarze, którzy przez pierwszą połowę obronili tylko jeden strzał. Do szatni goście schodzili z zasłużonym prowadzeniem 15:30. 

LIJEWSKI POSTAWIŁ DRUŻYNĘ DO PIONU 

W przerwie trener Marcin Lijewski musiał użyć w szatni kilku męskich słów. Wybrzeże wyszło na parkiet odmienione. Gdańszczanie zaczęli odrabiać straty, a zmiana w bramce przyniosła zamierzony skutek. Przemysław Witkowski stopniowo wchodził w mecz, ale gdy już rozkręcił się na dobre, był niemal nie do zatrzymania. Dużo zaczęło się dziać także w ataku. Swoje dorzucił Mateusz Wróbel, a przebudził się Ramon Oliveira który dwa razy w efektowny sposób pokonał Skrzyniarza.

W OSŁABIENIACH PO BRAMKI 

Gdańszczanie nie uniknęli jednak przestojów. Potrafili zdominować rywala, ale także oddać mu pole do grania. W pewnym momencie podopieczni Lijewskiego przegrywali już 16:21 i sytuacja stawała się coraz gorsza. Od tego momentu przyjezdni przestali rzucać, a na parkiecie istnieli już tylko gospodarze. Odrobili straty, zbudowali przewagę i po zwariowanym spotkaniu pokonali Zagłębie Lubin 29:25.

lus
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj