Hokeiści zrobili to kolejny raz! Pokonali lidera tabeli, choć do ostatnich minut przegrywali. GKS Katowice z drugą porażką w Gdańsku

Niesamowity przebieg miało niedzielne spotkanie hokeistów MH Automatyki z liderem tabeli GKS Katowice. Gdańszczanie na początku trzeciej tercji przegrywali już 0:2. Wystarczyło im zaledwie 10 minut, by doprowadzić do remisu, a ostatnie fragmenty meczu to wręcz deklasacja rywala. Ostatecznie podopieczni Marka Ziętary pokonali lidera tabeli 4:2. Początek roku to niezwykle intensywny czas dla hokeistów MH Automatyki. Po dwóch meczach na południu Polski z Zagłębiem Sosnowiec i Podhalem Nowy Targ gdańszczanie wrócili do domu na mecz z liderem tabeli Tauronem KH GKS Katowice. Podopieczni Marka Ziętary nie są w najlepszych humorach. Z dwóch wspomnianych spotkań do Gdańska przywieźli zaledwie punkt, po porażce w dogrywce z Zagłębiem Sosnowiec. O punkty trudno było także w niedziele, bo lider tabeli przyjechał po komplet punktów. Sęk w tym, że gdańszczanie na własnym lodzie są niezwykle groźnym rywalem. Przekonała się o tym drużyna z Katowic, która w tym roku już raz musiała uznać wyższość gdańszczan. Tuż przed świętami MH Automatyka wygrała u siebie po zaciętym spotkaniu 4:3.

WYRÓWNANIE ZE WSKAZANIEM NA GKS

Początek niedzielnego spotkania był bardzo wyrównany, choć ze wskazaniem na przyjezdnych, którzy już w pierwszych fragmentach inauguracyjnej tercji sprawdzili dyspozycję Cowleya. Gdańszczanie odgryźli się kilkoma groźnymi strzałami, ale pierwszy do bramki trafił lider tabeli. Po asyście Macieja Urbanowicza, krążek do bramki skierował Marek Strzyżowski.

DRUGA TERCJA BEZ BRAMEK

W drugiej tercji pojedynek wyrównał się jeszcze bardziej. Optyczną przewagę mieli gospodarze i to oni częściej znajdowali się przed bramką Kevina Lindskouga. Katowicki bramkarz miał ciężkie dwadzieścia minut. Gdańszczanie w pewnym momencie zdominowali przyjezdnych, a golkiper gości musiał raz za razem ratować swój zespół przed utratą bramki. Bliscy doprowadzenia do remisu byli m.in. Pesta, Marzec i Danieluk, a świetną okazję zmarnował Vitek. Ostatecznie druga tercja zakończyła się bez bramek, ale gospodarze mogli pluć sobie w brodę, bo skuteczność to kolejny raz nie była ich najmocniejsza strona.

NIE PODDALI SIĘ

Na początku trzeciej tercji niewykorzystane sytuację się zemściły. Minutę po wznowieniu gry zamieszanie pod bramką Cowleya wykorzystał Urbanowicz, który dał katowiczanom prowadzenie 2:0. MH Automatyka nie poddała się. Chwilę później, w 45. minucie, Josef Vitek trafił do siatki po podaniu Petra Polodny i nadzieję odżyły. Na tam gdańszczanie jednak nie poprzestali.

KATOWICZANIE NIE WIEDZIELI CO SIĘ DZIEJE

Dzięki ambitnej walce, gospodarze na siedem minut przed zakończeniem meczu doprowadzili do remisu. Świetnie pod bramką rywali zachował się Jan Krasowski. Dostał podanie od Rożkowa i skierował krążek do bramki. W niedziele, w hali Olivia działy się jednak cuda. Kilka sekund po drugiej strzelonej bramce, MH Automatyka już prowadziła. Tym razem Rożkow dostał podanie od Golovina i trafił do katowickiej bramki. To nie był jednak koniec emocji. Katowiczanie ewidentnie opadli z sił, a niesiona dopingiem kibiców MH Automatyka punktowała przyjezdnych raz za razem. Ostateczny cios, na dwie minuty przed zakończeniem meczu zadał Josef Vitek po podaniu kapitana Jana Stebera. Ostatecznie MH Automatyka kolejny raz sprawiła niespodziankę. Po znakomitej trzeciej tercji i czterech strzelonych bramkach wygrali 4:2.


Wojciech Luściński
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj