34. urodziny ma dziś Sławek Peszko. Nie było chyba w Lechii postaci bardziej kontrowersyjnej, wzbudzającej w ostatnich latach większych emocji. Jubileusz obchodzi w nowym środowisku, z nową drużyną, z dala od Gdańska, gdzie przecież chciał zakończyć karierę i osiąść na stałe. Jak zostanie zapamiętany w Gdańsku?
Peszko w ciągu 3,5 roku gry w biało-zielonych barwach przechodził drogę od uwielbienia, przez nienawiść do… zapomnienia? Może aż tak nie, ale na pewno do zmarginalizowania. Piłkarz tego formatu, powracający do klubu po Mistrzostwach Świata, w niewytłumaczalny sposób popadł przed obecnym sezonem w nicość IV ligowych rezerw, niechęć trenera i wreszcie w wolę odpuszczenia walki o Mistrzostwo Polski.
TARAPATY PSUŁY WIZERUNEK
Jedni powiedzą: „sam sobie jest winien”, drudzy nazwą go kozłem ofiarnym, ukaranym dla przykładu i nieadekwatnie do winy. Fakty jednak są takie, że ilekroć w Gdańsku chciał jeszcze coś udowodnić, to… wpędzał się w tarapaty, które hamowały jego karierę.
Tak było przy kopnięciu dmuchanej lalki w barwach Arki podczas derbów Trójmiasta. Tak było również po faulu na Novikovasie w pierwszym meczu obecnego sezonu. Wreszcie podobnie było na treningu, gdy ściął się z asystentem Maciejem Kalkowskim. A wszystko to w ciągu jednego, poprzedniego 2018 roku. Zbyt dużo, by mu to odpuścić, ale także zbyt dużo, by nie dać kolejnej szansy.
Dziś można gdybać, jak to się stało, że nie doszli ze Stokowcem do porozumienia. Czemu potrzebny skrzydłowy nie miał szansy stanowić cennego uzupełnienia w składzie zespołu walczącego o europejskie puchary, może nawet mistrzostwo? Te gdybania pozostają bez odpowiedzi, a ocena Sławka jako Lechisty – wciąż niejednoznaczna. Jakie więc obrazki pozostawił po sobie Peszko w Gdańsku? Czy te w stylu gola przeciwko Legii Warszawa, którego akcję może odtworzyć każdy – 20 minuta, Peszkin wyprzedza Jędrzejczyka, gasi piłkę na klatce piersiowej i strzela pod poprzeczkę na 1:0. Wiwatował mu cały stadion, był noszony na rękach.
SŁAWEK – LECHISTA?
Czy może ten, gdy w prowincjonalnym Bytowie zbierał cięgi za mecz Pucharu Polski przeciwko Bytovii? Kibice krzyczeli „oddawaj koszulkę”, a Sławek bezradnie wysłuchiwał pod swoim adresem niewybredności. A może ten, który podczas meczu z Cracovią prowadził doping, zaproszony przez najbardziej zagorzałych kibiców z młyna do intonowania przyśpiewek? Historia Peszki w Lechii urywa się jednym wielkim znakiem zapytania. Sam chciał nadal w Gdańsku grać, osiedlić się na stałe, a po zakończeniu przygody zawodniczej wciąż pracować w klubie. Tyle że ta motywacja to było za mało, skrucha nie została uwzględniona, a deklaracje o walce o pierwszy skład zastąpiło wypożyczenie do Wisły Kraków.
Sławek w najbliższym meczu z Wisłą nie wystąpi – pisaliśmy o tym TUTAJ. Ciekawostką bez odpowiedzi pozostanie, czy dochodząc do piłki, otrzymywałby brawa, czy gwizdy na Stadionie Energa…
Paweł Kątnik