Sensacyjne zwycięstwo siatkarzy Trefla. Gdańszczanie, po bezdyskusyjnej porażce z wiceliderem Onico Warszawa w poprzedniej kolejce, tym razem rozprawili się z liderem tabeli. Do Gdańska przyjechała ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i została pokonana 3:1.
Wydawało się, że starcie z najlepszą w tym sezonie ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle będzie wyglądało podobnie do poprzedniego meczu Trefla, przeciwko Onico Warszawa, które gdańszczanie bezdyskusyjnie przegrali. Zwłaszcza, że byli osłabieni brakiem chorych Marcina Janusza i Macieja Olenderka, dwóch podstawowych zawodników.
ZŁE MIŁEGO POCZĄTKI
Początek rzeczywiście zapowiadał podobny scenariusz, bo gospodarze przegrywali nawet 7:12, ale od tego momentu zdobyli trzy punkty z rzędu i jakby uwierzyli, że ZAKSA wcale nie musi być poza zasięgiem. Obudził się mało widoczny Maciej Muzaj, punkty dołożył też Piotr Nowakowski i do remisu podopieczni Andrei Anastasiego doprowadzili przy stanie 14:14. Od tego momentu gra toczyła się punkt za punkt, ale za każdym razem na prowadzenie wychodzili goście, a gospodarze odrabiali minimalną stratę. Po raz pierwszy Trefl miał przewagę dopiero przy wyniku 23:22. Faworyzowani rywale odrobili stratę, w kolejnych dwóch akcjach schemat się powtórzył i było po 24. Wtedy jednak dwie akcje z rzędu skończył Muzaj i niespodziewanie Trefl prowadził w meczu 1:0.
Fot. Radio Gdańsk / Jacek Klejment
PEWNY I SKUTECZNY MUZAJ
Jeszcze lepiej wyglądał drugi set. Zaczęło się od trzypunktowej przewagi, ale przyszedł też trudny moment, bo ZAKSA odrobiła straty i wynik oscylował wokół remisu. Trefl jednak dobrze zareagował, wykorzystał słabszą dyspozycję Aleksandra Śliwki i znów odskoczył na kilka „oczek”. Był nawet bardzo komfortowy moment, w którym gdańszczanie prowadzili 20:14, ale wtedy przewagę do zaledwie dwóch punktów zniwelował Łukasz Kaczmarek potężnymi zagrywkami. Odpowiedział jednak Muzaj. To atakujący był kluczowy w końcówce, na nim spoczęła największa odpowiedzialność, a on poradził z nią sobie bez większych problemów, czego podsumowaniem był potężny atak z przechodzącej piłki w ostatniej akcji. Gospodarze pewnie wygrali drugi set 25:20.
KONTROWERSYJNA KOŃCÓWKA
Niebezpiecznie zrobiło się na początku trzeciej partii, bo ZAKSA prowadziła aż 4:0, ale gdańszczanie błyskawicznie odpowiedzieli trzema zdobytymi punktami z rzędu. Do remisu doprowadzili po dwóch znakomitych atakach Nikoli Mijailovicia, asie serwisowym Nowakowskiego i było 7:7. Znów rozpoczęła się bardzo wyrównana gra, ale raczej przeważali w niej gdańszczanie. Przy ich prowadzeniu 13:11 Andrea Gardini poprosił o czas. Poskutkowało, bo wynik znów zaczął kręcić się wokół remisu, ale po dwóch skutecznych akcjach Trefla, w tym ataku Patryka Niemca, było 19:17 i trener gości znów musiał prosić o przerwę. Po raz drugi przyniosło to efekt, bo jego zespół doprowadził do remisu po 20, ale wtedy asem serwisowym odpowiedział Nikola Mijailović i było 21:20. I jeszcze raz rozpoczęła się nerwowa walka punkt za punkt. Przy wyniku 23:23 było sporo kontrowersji związanych z decyzją sędziów, ostatecznie punkt został przyznany gościom i to oni mieli piłkę setową. Nie pomogła przerwa na żądanie, w kluczowej akcji zablokowany został Nowakowski i w meczu było 2:1.
Fot. Radio Gdańsk / Jacek Klejment
KONTROLA OD POCZĄTKU DO KOŃCA
Niefortunna końcówka nie zbiła gdańszczan z dobrego kursu. Czwarty set rozpoczęli od dwupunktowej przewagi i przez większość partii pilnowali jej w mniejszym lub większym wymiarze. Zdarzyło się, że ZAKSA doszła gospodarzy na jedno „oczko” przy wyniku 10:9, ale mieliśmy również aż bezpieczne prowadzenie Trefla 16:12. Generalnie rzecz ujmując gdańszczanie dość spokojnie kontrolowali przebieg całego seta. Przy prowadzeniu 21:17 stało się jasne, że już tylko wyjątkowe załamanie mogłoby odebrać im zwycięstwo. Ono jednak nie nastąpiło. W ataku szalał Muzaj, który raz po raz karcił rywali i znów pociągnął grę swojej drużyny. Gdańszczanie wygrali 25:21, a cały mecz 3:1.
A MOŻE JEDNAK PLAY-OFFY?
To niespodziewane zwycięstwo Trefla sprawia, że delikatnie odżyły marzenia o awansie do fazy play-off. Oczywiście, strata wciąż jest bardzo duża, a przed Treflem bardzo trudne mecze i intensywne tygodnie. Ale skoro można było pokonać zdecydowanie najlepszych w tym sezonie kędzierzynian, to dlaczego Aluron Virtu Warta Zawiercie lub PGE Skra Bełchatów miałyby być poza zasięgiem?