Najlepsza drużyna świata „pod ścianą” w Ergo Arenie. Zenit Kazań wygrał z Treflem dopiero po tie-breaku

Siatkarze Trefla niespodziewanie postawili się najlepszej drużynie klubowej świata. Gdańszczanie odbudowali się po słabym początku spotkania, rzucili wyzwanie Zenitowi Kazań i przegrali dopiero w tie-breaku. To sprawia, że teoretycznie drzwi do półfinału Ligi Mistrzów są dla podopiecznych Andrei Anastasiego otwarte.

Pierwszego seta gdańszczanie zaczęli z przesadnym respektem dla utytułowanego rywala. Przegrywali 3:11 i 14:24. Wówczas „odpalił” Ruben Schott. Niemiecki przyjmujący Trefla znalazłszy się w polu zagrywki począł nękać rywala. Świetnie serwował, atakował i bronił. Uczestniczył w serii pięciu wygranych akcji z rzędu. Gospodarze wyszli na 19:24. Ostatniego ataku Maxima Michajłowa nie udało się zatrzymać.

ALEKNO NA SIEDZĄCO

Wrażenie robiło zachowanie trenera gości. Władimir Alekno nie wstał z ławki ani razu, nawet wówczas, gdy poprosił o przerwę. Do połowy drugiej partii przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Trefl prowadził różnicą nawet trzech punktów. Znakomita passa skończyła się przy stanie 9:6. Przebudził się francuski przyjmujący Earvin Ngapeth, poziom trzymał Michajłow, ale mimo lepszej gry gości nie było mowy o pogromach. Dobrze w Treflu grał Maciej Muzaj, który już przed  meczem mówił o walorach promocyjnych Ligi Mistrzów. Bez kompleksów grali także Niemiec Schott i Polak – Patryk Niemiec.

 

Fot. Jacek Klejment / Radio Gdańsk

Emocje przeżywaliśmy do końca tej partii. Gdańszczanie przegrywali 20:21 i trzy razy mieli piłkę nad siatką. Jednak ostatnie słowo w tym momencie należało do Andersona. Potem w ważnym momencie pomylił się słabo grający Ngapeth i mieliśmy remis po 22. Piękny sen trwał. Zepsute zagrywki po obu stronach i blok na Ngapecie dały wynik 24:23 i piłkę setową dla Trefla. Ze sposobności wygrania jednego z najważniejszych ataków w karierze wykorzystał Muzaj i Trefl wygrał z Zenitem 25:23

MUZAJ SHOW!

W trzecim secie Trefl szedł za ciosem. Kluczem do budowania przewagi był blok i ataki Maćka Muzaja. Od stanu 7:6 gdańszczanie zdobyli 7 pkt pod rząd. Przy stanie 9:6 pierwszy raz z ławki podniósł się Władimir Alekno. Rosyjski trener przemówił do swych zawodników podczas kolejnej przerwy, gdy przegrywał 6:12.

Poskutkowało. Zenit przejął inicjatywę i wynosząca 8 punktów przewaga zniknęła w okamgnieniu. Na półmetku tej partii Trefl prowadził już tylko 16:15. Udało się jeszcze uciec na 19:17, co utrzymywało 5 tysięcy kibiców w stanie euforii. Muzaja wspierał w ataku Schott, dzięki czemu mieliśmy wciąż dobry wynik 20:18. Końcówka – tak jak w poprzedniej partii – punkt za punkt. Prowadzenie Trefla 21:20 i po chwili remis. Odblokował się Ngapeth, który, zdobywając 23 punkt, dał Zenitowi pierwsze w tym secie prowadzenie. Muzaj wyrównał i to był ostatni sympatyczny fragment. Trefl przegrał 23:25.

RÓWNO DO KOŃCA

Pierwszy punkt z czwartej partii zdobył nasz mistrz świata – Piotr Nowakowski. Wcześniej mieliśmy prawidłowość – kto wygrywał pierwszą akcję, zwycięsko kończył seta. Nadzieja otrzymała zastrzyk wzmacniający. Niestety, coraz lepiej grał Ngapeth. Wynik jednak cały czas się zgadzał. Remis z Zenitem to naprawdę godne osiągnięcie. Było po 4, po 5, jednak to Trefl popełniał więcej błędów. Konsekwencją była przewaga drużyny z Kazania. Coraz trudniej było zatrzymać Michajłowa. Blok nie był już tak skuteczny, tym bardziej, że rywal zaczął zbliżać się do swojego, czyli światowego poziomu. Przegrywaliśmy 7:10, ale po chwili już tylko 9:10.

 

AK2A6989

Fot. Jacek Klejment / Radio Gdańsk

O powadze sytuacji świadczyło to, że trener Alekno już nie siedział, tylko przechadzał się wzdłuż ławki swej drużyny. Trefl po zdobyciu trzech punktów – przez Niemców – Patryka i Rubena Schotta, znowu remisował, a po ataku Muzaja prowadził 15:14. Potem inicjatywa wynikowa należała do Rosjan. Końcówka, tak jak dotychczas, remisowa. Przy 23:23 atak Muzaja w aut, ale challenge wykazał, że piłka wyszła po palcach blokujących. Zwycięskie dzieło zwieńczył Piotr Nowakowski pewnie atakując przez środek. 25:23 dla Trefla i remis 2:2!

HISTORYCZNY TIE-BREAK 

Piąty set dalej nie mieścił się w matematycznych wyliczeniach i papierowych analizach. Na przejście gdańszczanie udali się prowadząc 8:5. Po zmianie Niemiec zaserwował asa. 9:5. Znakomicie zagrał Jakubiszak, zadziałał blok i było 10:6. Błędy w przyjęciu i rozegraniu dały Zenitowi 2 punkty. Surmaczewski serwując w siatkę pozwolił utrzymać dwupunktową przewagę. Emocje po obu stronach sprawiły, że piłka z zagrywek trafiała w aut albo w siatkę. Prowadziliśmy 12:10. Zenit wyrównał. Michajłow i Ngapeth dali świadectwo klasy – serwując asy doprowadzili do piłki meczowej. Ostatnią akcję skończył Artem Wolwicz. Tie-break 15:13 dla Zenitu i cały mecz 3:2. Dla Trefla chwała!

 Włodzimierz Machnikowski/mili
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj