Piłkarze Arki strzelili trzy gole faworyzowanej Pogoni, ale po raz kolejny nie byli w stanie wygrać spotkania. Gdynianie zremisowali w Szczecinie 3:3. Żółto-niebiescy mogą pluć sobie w brodę, bo prowadzili 2:1 i 3:2, ale dwukrotnie pozwolili rywalom na odrobienie strat.
Na początku długo wydawało się, że ten mecz będzie raczej usypiał kibiców przed telewizorami po niedzielnym obiedzie albo nawet tych na stadionie. Słońce przygrzewało, tempo spotkania było gdzieś między bardzo wolnym a żółwim i naprawdę można było poważnie myśleć o popołudniowej drzemce. W końcu jednak Pogoń stwierdziła, że w ten sposób to awansu do grupy mistrzowskiej może raczej nie wywalczyć. Dośrodkowanie z rzutu rożnego, nieco szczęśliwe, ale jednak mocne uderzenie Michała Żyro i Pavels Steinbors musiał wyciągać piłkę z siatki. Sytuacja Arki wyglądała tak, jak przebudowywane trybuny na stadionie w Szczecinie. Najdelikatniej rzecz ujmując – nie ma w tym nic ciekawego ani pozytywnego. Była 26. minuta i w tym momencie o wszystkich negatywnych aspektach tego meczu można było zacząć zapominać, bo oba zespoły zaczęły całkiem przyjemnie dla oka grać i nacierać na rywala.
OSŁABIENIE OKAZAŁO SIĘ WZMOCNIENIEM
Kilka minut później wydawało się, że jest jeszcze gorzej, bo z kontuzją z boiska zejść musiał Adam Marciniak. Tymczasem to okazało się wyjść Arce na dobre. Kapitana zastąpił Tadeusz Socha, który w 40. minucie dopadł do piłki przy linii końcowej, precyzyjnie dograł do Marko Vejinovicia, a Holender spokojnie umieścił futbolówkę w siatce. Akcja palce lizać i – co najważniejsze dla żółto-niebieskich – skutecznie wykończona, a z tym przecież gdynianie mieli ostatnio sporo problemów. Do przerwy więcej bramek już nie zobaczyliśmy, ale te dwa trafienia po dwóch precyzyjnych asystach rozbudziły apetyty na więcej.
FAJERWERKI JANKOWSKIEGO
I te apetyty zostały w pełni zaspokojone. Zaczął Maciej Jankowski, który na pewno zdobył jedną z najpiękniejszych bramek w karierze. Dopadł do przypadkowo wybitej na szesnasty metr piłki i bez namysłu huknął na bramkę Łukasza Załuski. Trafił idealnie, żaden bramkarz nie byłby w stanie tego obronić. Arka miała już dobry wynik, ale nie cofnęła się do obrony. Nie rzuciła się też rywalowi do gardła, więc Pogoń miała jednak sporo miejsca i potrafiła to wykorzystać. W 71. minucie Iker Guarrotxena obsłużył Radosława Majewskiego, a ten precyzyjnym uderzeniem wyrównał wynik meczu na 2:2.
TYM RAZEM Z POWIETRZA
Arka jednak – jak mówił przed meczem Grzegorz Witt – uwierzyła po derbach w swoje możliwości i nie składała broni. Gdynianie mieli już na koncie dwie bramki z gry, więc tym razem zaatakowali ze stałego fragmentu. Rzut rożny, dośrodkowanie w wolną strefę Gorana Cvijanovicia, a tam znalazł się Adam Deja, który zdobył swoją pierwszą bramkę w tym sezonie.
ZABRAKŁO SZCZELNEJ DEFENSYWY
To była 75. minuta i dopiero w tym momencie Arka zaczęła cofać się do defensywy. Gdynianie mieli świadomość, że do końcowego gwizdka i pierwszego w tym roku zwycięstwa jest już bardzo blisko, i siłą rzeczy oddali pole rywalom, a to okazało się być kosztownym błędem. Jeszcze raz w tym meczu kluczem okazało się dokładne dośrodkowanie, Christian Maghoma przegrał walkę w powietrzu z Soufianem Benyaminą i po jego uderzeniu piłka wturlała się do bramki. Jeszcze raz w tym spotkaniu mieliśmy remis, który jednak, w perspektywie walki o utrzymanie, nie był dla żółto-niebieskich wymarzonym rezultatem. A jeszcze gorzej było chwilę później, bo Maghoma znów przegrał pojedynek z rywalem, powalił go na boisko i obejrzał drugą żółtą kartkę. Do końca meczu zostały trzy minuty, a Arka grała w osłabieniu.
Ostatecznie gdynianie dotrwali już do końca bez straty kolejnej bramki, choć w ostatniej minucie jeszcze nagimnastykować musiał się Steinbors. Skończyło się jednak efektownym remisem 3:3. To rezultat z jednej strony pozytywny, bo żółto-niebiescy pokazali, że potrafią strzelać bramki. Z drugiej jednak Witt zapowiadał szczelną defensywę, a to tego elementu zabrakło, aby Arka w końcu wygrała mecz. Gdynianie remisują i przed ostatnią kolejką na pewno nie będą w grupie spadkowej, ale do utrzymania potrzebne są zwycięstwa, a tego gdynianie dalej uzyskać nie potrafią.
Pogoń: Ł. Załuska – J. Bartkowski, J. Fojut (60′ D. Stec), M. Malec, H. Matynia – T. Podstawski, K. Drygas – I. Guarrotxena (81′ S. Kowalczyk), Z. Kozulj, R. Majewski – M. Żyro (59′ S. Benyamina)