Przy 1:0, 2:0, i 3:1 cały czas wierzyłem, że jesteśmy w stanie to odrobić. Przestałem wierzyć, że możemy dopiero przy czwartej bramce rywali – powiedział po meczu z Brøndby bardzo dobrze dysponowany bramkarz Dusan Kuciak. – Okazało się, że czegoś nam brakuje, by wygrywać takie mecze – dodał.
Cztery bramki wpuszczone przez Dusana Kuciaka byly niewspółmiernym wymiarem kary wobec formy prezentowanej przez Słowaka. Gdyby nie jego znakomite interwencje, wynik już w pierwszej połowie mógł być znacznie wyżższy. – Nie będę mówił, że zabrakło skuteczności, bo przegraliśmy nie jako poszczególni piłkarze, tylko jako drużyna. Uważam, że każdy, kto był na boisku dał z siebie 100-procent. Po prostu coś nie wychodziło – analizował Kuciak.
ZA SZYBKO
Dla piłkarzy Lechii skończył się pewien etap ekscytacji, fascynacji i ciekawości europejskimi pucharami. Trudno będzie wrócić do rzeczywistości, w której tych dodatkowych emocji zabraknie. – Kolejna przygoda może być dopiero za rok i to jest duży… może nie problem… Po prostu cieszyłem się, że gramy Ligę Europy i po tych pierwszych meczach sezonu, bylem pewien, że jesteśmy w stanie wyeliminować nawet następne drużyny, nie tylko Brondby – mówił Kuciak. Trudno jednak nie zauważyć, że to kolejny polski klub odpadający z rozgrywek już na początku swojej drogi.
JUTRO JEST NOWY DZIEŃ
Życie nie kończy się na Brøndby. Są plany, cele i dłuższa perspektywa powrotu do gry w Europie. – Trzeba zmienić nastawienie, bo za chwilę kolejny mecz ligowy. Mam nadzieję, że jesteśmy na tyle silni, że potrafimy wyrzucić to z głów. Powiedzmy tak, dzisiaj jesteśmy smutni, jutro już nie – zakończył Kuciak.
Z Brøndby, Paweł Kątnik