Wściekłość, świadomość straconej szansy, ale też lekceważenie rywala. Piłkarze Lechii po derbach Trójmiasta mieli całą gamę emocji. – Mam dość tracenia punktów – wycedził wściekły Dusan Kuciak. Flavio Paixao w swoim stylu zbagatelizował żółto-niebieskich. Flavio to postać, która w Gdyni budzi ogromne emocje. Parę lat temu Krzysztof Sobieraj o nim i jego bracie Marco mówił per „Siostry Paixao”. Portugalczyk kibiców do wściekłości doprowadza nie tylko bramkami, ale też sposobem, w jaki traktuje żółto-niebieskich. I tym razem postanowił dolać oliwy do ognia. – Arka zagrała dobry mecz? Naprawdę? Arka grała dziesięć minut i to górną piłką. Ja nie wiem, czy to jest dobre granie – stwierdził lekceważąco napastnik, dorzucając typowy dla siebie uśmiech.
ZMARNOWANE OKAZJE
Inną sprawą jest fakt, że Flavio mógł rozstrzygnąć mecz na korzyść Lechii. To on wyprowadzał piłkę w dobrze dla Lechii zapowiadającym się kontrataku, ale zagrał niedokładnie. – Podałem do Maćka, on myślał, że to było do kogoś innego. Mieliśmy sześć, siedem sytuacji. Musimy wygrywać takie spotkania. W takich sytuacjach musimy strzelać gole – przyznał Portugalczyk.
Uśmiechu nie było za to na twarzy Dusana Kuciaka. Słowacki bramkarz zanim jeszcze zaczął rozmawiać z dziennikarzami, w nieparlamentarny sposób wyraził swoje zdanie dotyczące tego, że Lechia nie wygrała. Później używał nieco innych słów, ale wściekłość wręcz z niego kipiała. – Mam dosyć tracenia punktów. Drugiego meczu z rzędu nie potrafimy wygrać. Nie jest to porażka, ale jeżeli w drugiej połowie prowadzimy 2:0, to powinniśmy to spokojnie dograć do końca. Nie mówię, że na zero z tyłu – chociaż byłoby fajnie – ale powinniśmy wygrać.
Kuciak w pierwszej połowie był jedną z pierwszoplanowych postaci. To on zatrzymał strzał Michała Nalepy w sytuacji, którą spokojnie można porównać do rzutu karnego. Nie dał się pokonać także przy próbach Davita Skhirtladze. – Jestem od tego, żeby coś obronić. Mieliśmy do przerwy 0:0, potem prowadziliśmy 2:0. To nie Arka prowadziła, my mieliśmy to w rękach. Oni gonili wynik, udało się im, mieli kupę szczęścia.
KARYGODNE ZACHOWANIE KIBICÓW
Kuciak musiał radzić sobie nie tylko ze strzałami rywali, ale też z przedmiotami lecącymi w jego kierunku. W pewnym momencie wyszedł z bramki, bo wynosił za linię boczną przedmioty, którymi kibice Arki rzucali w jego kierunku. Za linię boczną słowacki bramkarz wyniósł między innymi szklaną butelkę po alkoholu. – Dopóki są to zapalniczki, to tak nie przeszkadza, ale szklane butelki to już jest ryzyko. Coś może się zdarzyć. Nic mnie nie trafiło, ale gdyby trafiło, byłoby niebezpiecznie. Nie chciałem mieć szklanych butelek w „piątce”, dlatego podałem je sędziemu, nie było to złośliwe. Wyzwiska zupełnie mnie nie interesują. To są mali ludzie, jeżeli potrafią tak obrażać człowieka. Słyszałem to, ale żadnej presji nie czułem – mówił Kuciak. Dla niego takie sytuacje są dodatkową motywacją. – Chciałem ich ograć, żeby było zrozumiałe, kto rządzi w Trójmieście – zakończył.