– To nasz bezpiecznik, walczy w naszym imieniu – mówią o nim siatkarze. Główny zainteresowany wielkiej historii wokół swojej osoby nie buduje. Przynosi potrzebne do treningów i meczów rzeczy, dostarcza sprzęt, tak po prostu. Poznajcie Jacka Rybaka, kierownika Trefla Gdańsk. Jacek Rybak to postać od początku związana z Treflem. Dosłownie, bo pamięta pierwsze spotkanie, podczas którego planowano rozwój i strategię dla klubu. – Zaczynaliśmy grać w starej hali Gedanii na Kościuszki. Później przenieśliśmy się do hali MOSiRu na Kołobrzeską. Właścicielem klubu został Kazimierz Wierzbicki i od początku miał plan budowy dużego klubu. Z założenia mieliśmy co roku awansować o ligę wyżej. W pierwszym roku się nie udało, ale w kolejnych latach wchodziliśmy o jeden poziom wyżej – wspomina człowiek, który jest w klubie od samego początku.
BLASZANA SZAFA SKARBÓW
Wśród zawodników można czasem usłyszeć o „szafie”. To z niej kierownik wyciąga potrzebne do treningów rzeczy. Szafa jest od niego jednak dużo młodsza, bo pojawiła się dopiero, kiedy żółto-czarni przenieśli się do Ergo Areny.
Skarpetki, spodenki, koszulki – jest tam wszystko, co potrzebne do treningów. Znajdzie się też piłka „do nogi”, ale kierownik z drużyną nie gra. Nawet kiedy zawodnicy nazywają go Jackiem Krzynówkiem. Na takie żarty tylko się uśmiecha.
BEZPIECZNIK
– Kierownik jest naszym bezpiecznikiem. Kiedy coś nie gra, pierwsze emocje skupiają się na nim. Walczy w naszym imieniu, kiedy są jakieś problemy. Jest na pierwszej linii frontu w takich sytuacjach – mówi o Rybaku kapitan zespołu, Wojciech Grzyb. Na opowiadanie anegdot z kierownikiem w roli głównej nie trzeba go specjalnie namawiać. Niemal od razu opowiada, jak drużyna zażartowała z pędzącego jak bizon kierownika podczas treningu, przypomina też, jak – podobno przypadkiem – ktoś wypił piwa, przeznaczone dla kierownika. Zupełnie poważnie jednak Grzyb dodaje – Jacek robi „robotę”.
Chcecie poznać Jacka Rybaka? Posłuchajcie: