Co najmniej doktorat, a może nawet profesurę z blokowania ma na swoim koncie Bartłomiej Mordyl po meczu z Cuprum Lubin. Środkowy zagrał znakomicie, a gdańszczanie bez problemów wygrali 3:0. Zwycięstwo oklaskiwało 9980 kibiców, w większości dzieci z kaszubskich szkół. Od góry do dołu wypełniona była Ergo Arena w czasie meczu Kaszubskiego Trefla Gdańsk z Cuprum Lubin. Nie do ostatniego miejsca, bo jednak dość sporo było wolnych siedzeń, ale masa żółto-czarnych flag i koszulek i tak robiła ogromne wrażenie, a doping jeszcze je potęgował. A to wsparcie było bardzo potrzebne, bo Cuprum długimi momentami w pierwszym secie było lepszym zespołem. Goście grali tak, jakby to ich wspierały tysiące kibiców i w pewnej chwili prowadzili nawet trzema punktami. Wtedy jednak kluczową rolę odegrał Bartosz Filipiak, który zaczął bombardować rywali zagrywką. Miał też trochę szczęścia, bo w jednej akcji piłka „przelała” się po taśmie na drugą stronę, ale podobno szczęście sprzyja lepszym. Efekt był taki, że Trefl odrobił stratę, a niedługo później wyszedł na prowadzenie 22:20 i wydawało się, że już spokojnie dokończy set. Goście jednak jeszcze się zebrali i mało brakowało, a to oni wygraliby tę partię, bo mieli piłkę setową przy stanie 24:23. Wtedy jednak popełnili dwa proste błędy – najpierw na zagrywce, a potem błąd przejścia linii środkowej – i inicjatywę mieli gdańszczanie. Set skończyli skutecznym blokiem.
BLOKIEM ICH, BLOKIEM!
Zupełnie inaczej wyglądał drugi set, chociaż w końcówce znów powtórzyły się błędy, ale o tym za chwilę. To, co zmieniło się w grze gdańszczan, to skuteczność w grze blokiem. Marcin Janusz, Paweł Halaba, ale przede wszystkim Bartłomiej Mordyl raz po raz zatrzymywali rywali. Zwłaszcza gra środkowego robiła ogromne wrażenie, a przecież przed sezonem nie był typowany do bycia podstawowym zawodnikiem, a raczej walczącym o grę. No to jeżeli będzie dalej grał tak, jak w drugim secie, o miejsce na parkiecie nie musi się martwić. Trefl, który wcześniej spokojnie kontrolował wynik, ale nie miał zbyt dużej przewagi, odskoczył na tak duży dystans, że właściwie czekał już tylko na koniec seta. Ostatecznie skończyło się na ośmiopunktowej przewadze, a ostatni punkt gdańszczanom dała zepsuta przez lubinian zagrywka.
EKSPRESOWA „UCIECZKA”
Seryjnego zdobywania punktów Trefl nie przerwał też po przerwie, podczas której kibice starali się bić rekordy głośności dopingu. Tym jakby naładowali dodatkowo gospodarzy, bo zespół Michała Winiarskiego po powrocie na parkiet od razu wyszedł na prowadzenie 5:0! Zawodnikom Cuprum pomogła dopiero przerwa na żądanie ich trenera. Gdańszczanie już mieli przewagę, której właściwie mogli bronić do końca meczu, ale dokładali jeszcze do tego kolejne punkty, wygrywali długie, nerwowe wymiany i w ekspresowym tempie zmierzali do końca spotkania. Ostatecznie stanęło na 25:16 w trzecim secie i pewnym 3:0 w całym meczu.
To druga ligowa wygrana Trefla w tym roku. Gdańszczanie w znakomitym stylu odbudowali dobre nastroje, które trochę przygasły po porażkach z czołówką. Zespół Michała Winiarskiego w tabeli zrównał się punktami z piątym GKS-em Katowice.