Początek rundy finałowej był znakomity, ale jak będzie dalej? Czy Lechia z przebudowaną obroną poradzi sobie w Białymstoku?

Na co tak naprawdę stać w tym sezonie Lechię? Odpowiedź na to pytanie miał dać mecz z Piastem. Zwycięstwo sugeruje, że na bardzo wiele. Styl, w którym je odniosła – coś nieco innego. Być może mecz z Jagiellonią da jakieś wskazówki? Lechia nie mogła sobie wyobrazić lepszego startu w rundzie finałowej. Dwa mecze, sześć punktów, zero straconych goli – bajka. Czołowa trójka jest może nie na wyciągnięcie ręki, ale na tyle blisko, że można o niej marzyć. Czwórka jest zdecydowanie w zasięgu.

– Jesteśmy w dobrym momencie i podążamy w odpowiednim kierunku. Pokonaliśmy bardzo mocne drużyny i, co ważne, zagraliśmy w tych spotkaniach +na zero z tyłu+, a to daje nam więcej pewności siebie. Gramy dobrą piłkę z odpowiednią jakością, ale na razie nie patrzymy na tabelę i nie analizujemy innych wyników. Koncentrujemy się na najbliższej potyczce, bo to jest teraz najważniejszy mecz – przekonywał przed meczem w Białymstoku Flavio Paixao.

KUCIAK WYCZYNIAŁ CUDA

Problem tylko w tym, jak Lechia odniosła zwycięstwa. W obu przypadkach rywal miał multum sytuacji bramkowych, ale albo był wyjątkowo nieskuteczny, ale w bramce cuda wyczyniał Dusan Kuciak. To nie do końca zarzut, bo na siłę zespołu składa się każdy jego członek, a więc także bramkarz. Biało-zieloni, w dużej mierze dzięki Słowakowi, byli ostatecznie lepsi, dlatego wygrywali. Ale jeżeli mamy się zastanawiać, prognozować, to trudno przewidywać, że Kuciak w następnych pięciu meczach zatrzyma wszystkie „setki” rywali. W końcu przecież skapituluje. Chyba.

Więcej spokoju dałby skuteczniejszy atak. W Szczecinie rzut karny zmarnował Łukasz Zwoliński, w Gdańsku Flavio wykorzystał jedenastkę, ale wcześniej spartolił znakomitą sytuację, bo sam siebie trafił w rękę. W Białymstoku jednak zawsze czuł się znakomicie. Swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie zdobył właśnie tam, jeszcze w barwach Śląska. Później, grając już w Lechii, jeszcze sześć razy pokonywał bramkarzy drużyny z Białegostoku.

– Nie nastawiam się specjalnie na to spotkanie. Moje podejście jest takie samo jak przed innymi meczami. Najważniejsza jest drużyna oraz to, czego oczekuje od nas trener. W Białymstoku trudno się gra, o czym przekonała się ostatnio Legia Warszawa, ale jedziemy tam po trzy punkty i kolejne zwycięstwo w grupie mistrzowskiej – podkreślił.

WRACA ZWOLIŃSKI, NIE BĘDZIE JUŻ MLADENOVICIA

W Lechii do gry, po przymusowej pauzie za żółte kartki, wraca napastnik Łukasz Zwoliński. Być może trener Stokowiec znów zdecyduje się na ustawienie dwoma napastnikami, choć to mało prawdopodobne. Z powodu żółtych kartek tym razem nie wystąpi natomiast Mario Maloca. Nie zagra także Filip Mladenovic, który nie przedłużył kontraktu o po konfrontacji z Piastem i odszedł z drużyny.

Czy przebudowana defensywa da radę w Białymstoku? Przekonamy się w niedzielę o 15:00.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj