Dwa mecze derbowe, które rozstrzygały się w ostatnich akcjach. Zwycięstwa koszykarzy Asseco Arki w Sopocie i rugbystów Lechii nad Arką były zdarzeniami nieoczywistymi. Piłkarze Lechii i Arki zgodnie strzelili swym rywalom po cztery gole. Tyle samo „przyjęli” hokeiści Stoczniowca. Rugbyści Ogniwa zostawili konkurencję daleko z tyłu.
ASSECO ARKA
Najwyżej należy ocenić zwycięstwo koszykarzy Asseco Arki w ERGO Arenie nad Treflem. Rodziło się w bólach, tym większa satysfakcja gdynian, którzy przez trzy kwarty nie umieli dotrzymać kroku sopocianom. Ci przegrali trochę na własne życzenie. W III kwarcie prowadzili różnicą 14 punktów i niepodzielnie panowali pod tablicami. Jednak zupełnie zatracili skuteczność w ostatniej kwarcie, którą przegrali 9:21, a cały mecz 73:78. Ojcami sukcesu byli rutyniarze – tradycyjnie Krzysztof Szubarga oraz Bartłomiej Wołoszyn, jak również Adam Hrycaniuk, choć bestia obudziła się w tym sympatycznym człowieku dopiero w ostatniej kwarcie.
OGNIWO SOPOT
Rugbyści z Sopotu zdecydowanie wyrastają ponad ligową przeciętność. Grają z największym rozmachem i wygrywają na razie wszystko. W niedzielę upokorzyli w Krakowie Juvenię, nie pozwalając na ani jedno przyłożenie. Wcześniej wygrali także w Łodzi oraz u siebie z Pogonią Siedlce. Teraz trzeba jeszcze tylko stłumić Skrę Warszawa i będziemy mogli szykować się na derby z Lechią. Takie mecze odbywają się według tych samych przepisów, ale na specjalnych prawach. Gdańszczanie szczęśliwie pokonali Arkę – mocną, jak dawno już nie była. Z pewnością więc w pierwszą sobotę października spróbują się sopocianom postawić.
LECHIA GDAŃSK
Według nieoficjalch i niepotwierdzonych informacji na grę swoich piłkarzy nie mógł już patrzeć sam trener Piotr Stokowiec. Na przedmeczowej konferencji prasowej jak zwykle wyraził wiarę w swój zespół, potwierdził obowiązkowość w pracy i rzetelne odbywanie jednostek treningowych. Przyznał, że codziennie budzi się z bólem głowy na myśl, że wkrótce kolejny mecz. Trener był rozdarty, bo nie ogarniał, dlaczego odprawy meczowe odbywają się z piłki nożnej, a na boisku drużyny ma zastosowanie obecna wyłącznie w szachach „obrona sycylijska”.
Po meczu ze Stalą Mielec mógł się nareszcie wyspać, a Flavio Paixao na pewno otrzymał zgodę na wzniesienie uroczystego toastu z okazji 36. urodzin, na które sam sprawił sobie prezent, strzelając dwa gole.
ARKA GDYNIA
Piłkarze Arki od początku sezonu komunikują rywalom, że do I ligi spadli tylko na chwilę i nie zamierzają się z nikim bratać. Są niegościnni, czego doświadczyła Miedź Legnica. Średnio w meczu strzelają 3,66 gola. To konsekwencja wysokich jak na I ligę umiejętności oraz woli zwyciężania. Tematem pierwszorzędnym przy Olimpijskiej nie są kontraktowe kominy, ale strzeleckie fajerwerki.
TREFL GDAŃSK
Siatkarze Trefla zamykają zestawienie tylko dlatego, że zagrali dopiero pierwszy mecz i dajemy im czas na potwierdzenie walorów. W Radomiu nikt za darmo punktów nie zamierzał rozdawać. Gdańszczanie nikogo nie zamierzali jednak pytać i zgarnęli całą pulę. Mariusz Wlazły otrzymał tytuł MVP i raczej nie żałuje przybycia do Trójmiasta. Tym bardziej, gdy sprawdził, że PGE Skra Bełchatów, z którą był związany przez 17 lat, przegrała z Aluronem Virtu CMC Zawiercie.
NA MIELIŹNIE
Czwarty mecz przegrał beniaminek hokejowej ekstraligi. Stoczniowiec toczy w miarę równe boje z rywalami, nie dopuszcza do pogromów, ale nie może zdobyć pierwszych punktów. W drużynie pierwsze skrzypce grają byli zawodnicy Lotosu PKH, którzy w tamtym zespole wiodącymi graczami jednak nie byli. Na lodzie Stoczniowiec wygląda znacznie lepiej niż na trybunach. Niedzielny mecz z Podhalem obejrzało 197 kibiców. Przed rokiem tego samego rywala w Olivii miało ochotę oglądać o tysiąc więcej. Musi upłynąć jeszcze trochę czasu, zanim dadzą się przeprosić za unicestwienie Pomorskiego Klubu Hokejowego. Tamten to był ich klub, a ten jest taki trochę niczyj…
Włodzimierz Machnikowski/am