„Za trzy” to jego drugie imię. Michał Kolenda rzutami z dystansu wchodzi do kadry

Jeszcze półtora roku temu obawiał się, że problemy zdrowotne mogą pogrzebać marzenia o karierze. Kolejne diagnozy zabierały nadzieję, powodowały zwątpienie, nieraz też rezygnację. Michał Kolenda to przezwyciężył. Właśnie rozgrywa drugi sezon bez piętna urazów, jest najlepszym rzucającym za trzy punkty w lidze, a w Parku Oliwskim w Gdańsku odebrał wiadomość o powołaniu do reprezentacji Polski.

Ludziom takim jak Michał kibicuje się mocniej, życzy się zdrowia częściej niż innym, dopinguje bardziej. W rankingu na najsympatyczniejszych sportowców Pomorza przodowałby. Skromny, wyważony, serdeczny, nie odmówi nigdy wywiadu. W niedzielę rozmawialiśmy ponownie – szczęśliwie od długich miesięcy bez tematu kontuzji. Były za to wątki weselsze – okoliczności powołania do reprezentacji Polski, zajawka na jazdę hulajnogą elektryczną, czy skuteczność rzutów z dystansu, która zaczyna być znakiem firmowym Michała.

TRÓJKI JAK Z RĘKAWA

Starszy z braci Kolendów przoduje w Energa Basket Lidze w klasyfikacji rzutów trzypunktowych. Trafił ich 21 na 30 oddanych prób, co daje nieprawdopodobną na naszym podwórku skuteczność 70-procent. Jaką ma receptę na udane trafienia? Co przesądziło o blamażu z GTK Gliwice? Czy poniedziałkowy mecz z Polskim Cukrem będzie fragmentem rywalizacji o miejsce w kadrze? To i wiele innych w rozmowie poniżej:

 

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj