Ciemne chmury nad Piotrem Stokowcem. „Liczę na uczciwą ocenę naszej pracy”

– Nie pozwolę na to, żeby Lechia tak grała – grzmiał po meczu z Wisłą Płock Piotr Stokowiec. Brzmiało to trochę jak krytyka zespołu. Nie wprost, ale jednak. – Nie chciałbym się dystansować od zespołu, bo za wyniki jesteśmy odpowiedzialni wspólnie, zarówno zawodnicy jak i sztab szkoleniowy – tłumaczy przed spotkaniem z Cracovią szkoleniowiec, dla którego to może być kluczowy pojedynek. O pozycji Stokowca i jego przyszłości w klubie kibice dyskutowali już wcześniej. Poprzedni sezon trofeów czy medali nie przyniósł, styl gry dalej nikogo powalić nie może. Słabszy początek obecnych rozgrywek był więc impulsem, który dał przyczynę do dyskusji. Potem była seria zwycięstw, szmer ucichł, ale po czterech porażkach z rzędu wrócił ze zdwojoną siłą. Część kibiców Stokowca już nie chce, części pewnie taka Lechia się znudziła. Jednak czy to nie kwestia pewnego rozpieszczenia? Jak słusznie zaznacza Stokowiec, kiedy przychodził sytuacja w klubie była kompletnie inna.

FAKTY GO BRONIĄ

– Kiedy przychodziłem trzy lata temu Lechii groził spadek i nieskromnie mówiąc, moje dokonanie bronią mnie. Trzeba pamiętać w jakim momencie przychodziłem i co udało się zbudować. Po pierwszej przebudowie zdobyliśmy Puchar Polski i dwa razy byliśmy w czołowej czwórce ekstraklasy. Lechia stała się czołowym zespołem ligi, a to nie było łatwe zadanie – przypomina Stokowiec. Te fakty go bronią.

BRZYDKA LECHIA

Jest też jednak druga strona medalu. Trudno „zakochać” się w grze Lechii. Od początku kadencji priorytetem były wyniki, styl zszedł na drugi, a może nawet i trzeci plan. Nawet kiedy Stokowiec zapowiadał bardziej ofensywną grę, nic z tego nie wychodziło. A głód ładnie grającej Lechii wśród kibiców jest. Bo pamiętają oni, co gdańszczanie potrafili robić pod wodzą Tomasza Kafarskiego. Dowodem głodu jest też poziom frustracji, który powoduje ostatnia ofensywna zapaść. Stokowiec od odpowiedzialności nie ucieka. – Nie boję się krytyki, bo to nie jest tak, że jak były sukcesy to pierwszy wypinałem pierś do orderów, a teraz się chowam. Jestem odpowiedzialny za to, co się obecnie dzieje. Rozumiem też uczciwą krytykę i liczę na uczciwą ocenę naszej pracy – zaznacza.

Czy mecz z Cracovią będzie kluczowy dla dalszych losów Stokowca? Tego nie wiemy, ale zwycięstwo zapewniłoby mu zdecydowanie spokojniejsze święta. Początek spotkania z „Pasami” o 17:30.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj