Wiara w zespół u Piotra Stokowca jest niezmienna. To dobrze, jej brak zwiastowałby ogromne kłopoty. Szkoleniowiec po meczu z Wartą wprost wskazał, co zawiodło. Gdańszczanie mają wielki problem z ofensywą. Mecz Lechii z Wartą był dla gdańskich kibiców kolejną dawką frustracji. Gospodarze do przerwy byli drużyną lepszą, prowadzili, ale w drugiej połowie najpierw oddali inicjatywę, potem stracili bramkę, a na koniec byli bezradni w ofensywie. Stracili punkty na własne życzenie, bo długo mieli ten mecz pod kontrolą. Postęp względem spotkania z Jagiellonią można było zauważyć – zespół od pierwszych minut był skoncentrowany i zmotywowany. Problem jednak w tym, że rywal był dużo słabszy, a zwycięstwa znów nie udało się odnieść.
– Remis mnie nie zadowala. Wymagam od swojej drużyny znacznie więcej, liderzy zespołu powinni brać więcej na swoje barki. Tego oczekuję. Zdecydowanie musimy popracować nad organizacją gry, pewno ten element jest do poprawy. Jestem rozczarowany, że nie możemy przełożyć tego, co ćwiczymy na treningach, na grę w meczach. Powinno to wychodzić lepiej. Ale żeby było jasne, wierzę w ten zespół, bo wykonaliśmy dobrą pracę i za chwilę powinniśmy „odpalić” – zapewnia Piotr Stokowiec.
ZABRAKŁO JAKOŚCI
Mankamenty w jego zespole wskazać jest łatwo. Z ostatnich siedmiu meczów aż pięć gdańszczanie zagrali na zero z przodu. W ofensywie dobrze zaprezentowali się tylko z Cracovią (jeszcze w grudniu), bo jeden gol strzelony osłabionej w obronie Warcie Poznań to znów wynik poniżej oczekiwań. – Szkoda, że formacje ofensywne pokazały zbyt mało, bo oczekuję więcej jakości i konkretów – stwierdził jasno Stokowiec. – Powinniśmy szukać drugiej bramki, bo to byłoby potwierdzeniem tego, co chcemy grać. Ale nie zasłużyliśmy na nią, bo zabrakło nam jakości w ofensywie – dodał i tutaj ze szkoleniowcem trzeba się zgodzić. Lechii nie zabrakło szczęścia, centymetrów przy kilku strzałach czy czegokolwiek innego poza jakością. Gdańszczanie w ataku zagrali po prostu za słabo.
CZY SĄ POWODY DO OPTYMIZMU?
W czym można więc upatrywać tego „odpalenia”, o którym wspominał trener? Na pewno pozytywne wrażenie zrobiła koncentracja i motywacja zespołu od pierwszych minut, podobać mógł się także Tomasz Makowski, który grał odważniej, próbował ciekawych podań i decydował się na strzały. W końcu był „jakiś”, w końcu się wyróżniał. Szkoleniowiec Lechii zwrócił też uwagę na lepszą postawę w konkretnych elementach. – Wprowadzamy nowe elementy, ćwiczymy stałe fragmenty gry, po których Michał Nalepa strzelił gola, a Tomasz Makowski był blisko. Za chwilę mamy mecz w Pucharze Polski i wiele spotkań przed nami, więc szybko musimy się pozbierać i grać więcej piłką. Stać nas na to – przekonuje Stokowiec.
Przesłanki do delikatnego optymizmu są, ale cierpliwości – zwłaszcza kibicom – już brakuje. Okazja do poprawy nastrojów przyjdzie na szczęście szybko. W najbliższym tygodniu gdańszczan czekają dwa spotkania. We wtorek na wyjeździe zagrają z Puszczą Niepołomice w ramach Pucharu Polski, a za tydzień zmierzą się z Rakowem Częstochowa w 17. kolejce ekstraklasy.