Szczęśliwa wygrana – to pojęcie piłkarze Lechii zdefiniowali na nowo. W meczu ze Stalą Mielec zaprzeczyli logice, zagrali bardzo słabo i zdobyli trzy punkty. Nasi dziennikarze oceniają postawę biało-zielonych w tym spotkaniu. Stal oddała na bramkę Lechii 30 strzałów. Biało-zieloni zrewanżowali się zaledwie dziesięcioma. Gospodarze 11 razy trafili w światło bramki, goście – 2. Wynik? 1:0 dla gdańszczan.
Jak po takim meczu ocenić zespół w defensywie? Z jednej strony – jest czyste konto, już trzecie z rzędu. Z drugiej – szczęścia było mnóstwo, skuteczności w zespole rywala brakowało, Dusan Kuciak wyczyniał cuda. Kilka czynników złożyło się na to, że Lechia wygrała ten mecz, a wspomniane szczęście było jednym z ważniejszych.
GDZIE BYŁ CEESAY?
Spore zastrzeżenia trzeba mieć do ofensywy. Gol padł po przypadkowej asyście i przy nagłym zawieszeniu się obrony rywali, w dodatku walka Łukasza Zwolińskiego z jednym z rywali wzbudziła mnóstwo kontrowersji. Joseph Ceesay, którego ostatnio bardzo chwaliliśmy, tym razem zawiódł. I nie chodzi nawet o jakość jego zagrań, a o ich liczbę. Skrzydłowego długimi fragmentami nie było po prostu w grze. W „szarej strefie” znaleźli się też zawodnicy operujący w środku boiska.
Paweł Kątnik i Tymek Kobiela „na warsztat” wzięli spotkanie Stali Mielec z Lechią Gdańsk. Znajomych Wynurzenia, czyli analiza spotkania, w którym jedna drużyna grała, a druga wygrała. Posłuchaj: