Za Cracovię minus, za całokształt wielkie brawa. Chojniczanka żegna się z Pucharem Polski

Cracovia grała z podłamaną i bezradną II-ligową drużyną” – słowa które padły w naszej radiowej relacji w okolicach 65 minuty meczu doskonale obrazowały mecz Chojniczanki z ekstraklasowiczem z Krakowa. Gospodarze nie przypominali zespołu, który wyeliminował Zagłębie Lubin, zagrali bojaźliwie, ale przede wszystkim popełniali kardynalne błędy. Jeszcze nigdy Chojniczanka nie była tak blisko półfinału Pucharu Polski, bo o ile docierała już do ¼ finału, o tyle zawsze musiała w nich toczyć dwa pojedynki systemem mecz-rewanż. Przeciwko Legii Warszawa (15/16) i Górnikowi Zabrze (17/18) już pierwsze spotkania odbierały MKS-owi część marzeń, bo kończyły się one porażkami – odpowiednio 1:3 i 1:2. Dlatego przed środowym starciem liczono w Chojnicach na atut własnego placu iwłaśnie brak konieczności toczenia drugiego boju na wyjeździe.

NIESZCZĘŚLIWIE W PIERWSZEJ

Losy potoczyły się jednak dużo bardziej skomplikowanie, niż to sobie gospodarze wyobrażali. Nie było szczęścia pod bramką rywala, w dodatku to Ekstraklasowiec z Krakowa objął prowadzenie w 14 minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i w efekcie strzałowi z bliska Pelle van Ammersforta. Od tamtej pory goście spokojnie oczekiwali na to, co zaoferują im gospodarze, oni jednak argumenty zostawili gdzieś głęboko ukryte. A przecież potrafią – pokazali to 10 lutego w poprzedniej rundzie, kiedy wytrzymali całą dogrywkę, by w karnych przechytrzyć Miedziowych. Pokazali to także na tle rywali z tego samego szczebla. Do przerwy jednak

KWADRANS WERYFIKACJI

Jeszcze w 50-minucie stojący bardzo blisko nas trener drużyny gości Michał Probierz rozkładał ręce ze zdenerwowania, pokrzykując na swoich piłkarzy i motywując ich do lepszej gry i większej dominacji. Oni najwyraźniej wsłuchali się w te argumenty błyskawicznie – bo po 10 minutach tej odsłony błyskawicznie wykorzystli błędy chojnickiej obrony. Najpierw piłka po nieszczęśliwym rykoszecie wpadła do siatki po strzale Pika, ale chwilę później bez żadnych problemów Kosecki z Ammersfortem rozmontowali defensywę MKS-u.

Adam Nocoń próbował wpłynąć na swoich zawodników, wymienił pięciu graczy z pola, ale ci wprowadzeni podobnie do kolegów zaczynających od pierwszej minuty nie mięli błysku. Brakowało lidera, osoby potrafiącej krzyknąć, wskrzesić żar, zmotywować. Wskazywaliśmy Tomasza Mikołajczaka jako taką postać, jednak on zupełnie nie sprostał stawianym przez nas oczekiwaniom, nie przypominał gracza który strzelił w poprzednich rundach dwie bramki, a w dodatku kilka groźnych akcji

PRZYGODA ZAPISANA W HISTORII

Nie będzie półfinału, ale jak najbardziej będzie duma i wysoko podniesione czoła . Bo choć w marcową środę Cracovia miała łatwe zadanie i szybko zapewniła sobie psychiczny spokój na stadionie w Chojnicach, to jednak o Chojniczance można powiedzieć nie tylko, że „nie przyniosła wstydu”, a wręcz że wsławiła 2-ligę, będąc jedynym przedstawicielem tego poziomu rozgrywek na tak wysokim szczeblu PP. W pamięci pozostaną wysoko podniesione ręce w geście triumfu po wygranej w Lubinie i zapach dużego futbolu, który choć na chwilę, to jednak szybko powrócił w Bory Tucholskie. I oby to był zwiastun dalszych kroków czynionych w celu wracania w należne miejsce.

Ćwierćfinał Pucharu Polski: Chojniczanka – Cracovia 0:3 (0:1). Bramki: van Amersfoort 14’ i 58’, Pik 56’

Chojniczanka: Sokół – Grobelny, Bartosiak, Klabnik, Mudra – Napolov, Kona, Ziętarski, Mikołajczak (k) – Klichowicz, Skrzypczak.

Cracovia: Niemczycki – Rapa, Szymonowicz, Rodin, Rocha – Sadiković, van Amersfoort, Pik, Kosecki, Fiolić – Piszczek.

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj