Niespodziewane zmiany w kadrowej hierarchii Lechii. Kto zyskuje, a kto traci?

Michał Nalepa? To generał obrony, absolutnie kluczowy zawodnik. Rafał Pietrzak? Wysoka ligowa jakość na swojej pozycji. Karol Fila? Ogromny potencjał. Kenny Saief? Nadzieja na „coś więcej”. Tak jeszcze niedawno opisalibyśmy tych zawodników. Ostatnie tygodnie pokazały jednak, że w Lechii na kilku pozycjach hierarchia się zmieniła. W tym sezonie Lechia miała w składzie kilku pewniaków. Dusan Kuciak w bramce, w obronie na pewno Michał Nalepa, najczęściej w duecie z Bartoszem Kopaczem, na lewej stronie Rafał Pietrzak, na prawej raczej Karol Fila. W środku pola musiał znaleźć się Jarosław Kubicki, gdzieś niedaleko można było oczekiwać Kenny’ego Saiefa. To on miał zapewniać wartość dodaną, być piłkarzem, który gdańszczan pociągnie do czegoś więcej.

Po kryzysie, który dopadł Lechię na początku roku, hierarchia zaczęła się jednak zmieniać. Najpierw osłabła pozycja Fili, którego wygryzł Bartosz Kopacz. Piotr Stokowiec przestawił stopera na bok obrony i to był trafiony wybór. Fila miejsce w składzie odzyskał jeszcze w 19. kolejce, kiedy Kopacz był zawieszony za 4 żółte kartki, ale od tamtego spotkania na stałe zajął miejsce na ławce. I na razie niewiele wskazuje na to, by cokolwiek w tej kwestii miało się zmienić.

POSŁUCHAJ ANALIZY MECZU LECHIA – ZAGŁĘBIE LUBIN:

Inaczej wyglądała sytuacja Michała Nalepy. Ten sezon w jego wykonaniu do najlepszych może nie należy, żółte kartki łapał momentami hurtowo, miał też kilka niefortunnych decyzji, ale mimo to był pierwszym wyborem na swojej pozycji. Aż do 18. kolejki i 89. minuty meczu z Górnikiem Zabrze. Doznał urazu i wypadł z gry. Na początku wydawało się, że Lechia będzie miała ogromny problem z zestawieniem środka obrony, ale wtedy niespodziewanie do składu wskoczył Mario Maloca. Cały na biało, prosto z rezerw, wszedł i zaczął udowadniać, że może jeszcze powalczyć o odzyskanie miana Generała. Zdobywając bramkę w meczu z Zagłębiem Lubin swoją świetną dyspozycję tylko podkreślił, bo tak naprawdę to największe zasługi ma jednak w defensywie. Nalepy skreślać oczywiście nikt nie zamierza, ale kibice już teraz zastanawiają się, czy na pewno po powrocie do zdrowia powinien też wrócić do podstawowej jedenastki.

NIEDAWNO REPREZENTANT, DZIŚ REZERWOWY

Największym zaskoczeniem jest chyba fakt, że – parafrazując klasyka – przedefiniowała się hierarchia na pozycji lewego obrońcy. Rafał Pietrzak ten sezon rozpoczął bardzo dobrze, wywalczył powołanie do kadry, nawet jeżeli było nieco na wyrost i z przypadku. W lidze zanotował 7 asyst, grał niemal wszystko od deski do deski, no modelowy przykład piłkarza pierwszego wyboru. Pierwsza rysa na tym obrazie pojawiła się w meczu z Wisłą Kraków, kiedy został zmieniony po pierwszej połowie. W Szczecinie do bazy zjechał po godzinie gry i lewym obrońcą stał się Conrado. Przeciwko Zagłębiu Piotr Stokowiec całe skrzydło złożył już bez Pietrzaka, bo Brazylijczykowi do pary dorzucił Żarko Udovicicia. To zdało egzamin, występy tych piłkarzy trzeba ocenić pozytywnie. Wiele wskazuje na to, że Conrado, który rok rozpoczął bardzo słabo, i Udovicić, który w Gdańsku trudne momenty przeplatał jeszcze trudniejszymi, wysadzą ze składu Pietrzaka. Taki scenariusz kilka tygodni temu odłożylibyśmy na półkę z napisem „zbyt wysoki poziom absurdu”.

JEST ŻYCIE BEZ SAIEFA

Jeszcze inny jest przypadek Saiefa. Na pierwszy rzut oka widać, że z piłką radzi sobie lepiej niż większość zawodników w ekstraklasie. Drugi rzut oka jest już jednak na statystyki. I delikatnie rzecz ujmując, wyglądają one mało ekskluzywnie. Zero goli, zero asyst. Można mówić o wpływie na grze, o płynności w rozegraniu, o kluczowych podaniach – to wszystko ważne aspekty i one zmieniają ocenę Saiefa na lepsze. Nie można definiować go tylko przez najprostsze możliwe liczby. Jednak pewnym paradoksem jest, że piłkarz z nieco innej rzeczywistości nie jest w stanie zaliczyć choćby jednego wpisu do klasyfikacji kanadyjskiej.

Saief też miał w tym roku problemy zdrowotne i okazało się, że Lechia potrafi sobie radzić bez niego. W pięciu ostatnich spotkaniach rozegrał łącznie 78 minut, gdańszczanie trzy razy wygrali oraz zanotowali po jednym remisie i porażce. Nie wygląda to wcale najgorzej. Mecz z Zagłębiem pokazał w dodatku, że biało-zieloni są w stanie kreować sobie sytuacje bez udziału wypożyczonego z Anderlechtu pomocnika.

Wszyscy doskonale znamy piłkarskie powiedzenia o tym, że rok to w futbolu dekada, a dziesięć lat to wieczność. Sytuacja kilku zawodników Lechii pokazuje, że nawet w ciągu kilku tygodni można z pewniaka stać się rezerwowym, a z zawodnika „odstrzelonego”, kluczowym elementem zespołu. Ta drużyna się zmienia, proces – jak mówił Paulo Sousa – nigdy się nie kończy. Piotr Stokowiec w ostatnich miesiącach udowodnił, że nad tym procesem panuje i potrafi prowadzić go w dobrą stronę.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj