Pan bohater Kacper Krzepisz. Zaczarował bramkę, obronił karnego, wprowadził Arkę do finału

Ma niespełna 21-lat i jedyną okazją do regularnych występów w rozgrywkach Pucharu Polski. Okazuje się jednak, że może to być okno wystawowe dla dalszej kariery bramkarza Arki Kacpra Krzepisza. Kilka znakomitych interwencji oraz obroniony rzut karny, czynią go jednym z najdonioślejszych autorów awansu do finału Pucharu Polski. Dariusz Marzec zaufał zmiennikowi Daniela Kajzera ponownie, wychodząc z założenia, że skoro nie splamił honoru w Niepołomicach i wcześniejszych rundach, to należy mu się także plac podczas półfinału przeciwko Piastowi. Krzepisz wywiązał się znakomicie, bo kilkakrotnie wyprowadzał Arkę z dużych tarapatów. Po pierwsze – w 80 minucie po strzale Świerczoka. Po drugie – w dogrywce, kiedy uratował zespół od straty bramki po błędzie Deji. Wreszcie po trzecie – w rzutach karnych, gdy nie tylko miał szczęście przy pudle nad poprzeczką Chrapka, ale też wówczas gdy wyczuł intencje Rymaniaka, wyłapując jego strzał. 

NIE PĘKAŁ

Należy sobie uzmysłowić kontekst: oto młody bramkarz bez przesadnego rytmu meczowego staje naprzeciw drużyny, która nie zwykła przegrywać, ma czołowego strzelca Ekstraklasy, w dodatku świetnie rozmontowuje rywala za rywalem, pakując im kolejne bramki. A jednak Krzepisz nie złamał się. Przetrzymał pierwszy napór rywala, a w momencie gdy sytuacja wydawała się już kompletnie beznadziejna, z pomocą przychodziło mu szczęście, niedyspozycja rywala i jego koszmarne pudła. – Mam dwóch równorzędnych podopiecznych i cieszę się, że są w pełni profesjonalistami, obaj mają swoje atuty – mówił nam niedawno Jarosław Krupski, trener bramkarzy Arki. Jego słowa znalazły potwierdzenie w środowy wieczór na boisku, kiedy młodszy Krzepisz godnie zastąpił starszego Kajzera.

NOWA TOŻSAMOŚĆ, NOWA ARKA

Gdy Krzysztof Sobieraj podnosił w 2017 roku puchar za zwycięstwo na Stadionie Narodowym, Kacper Krzepisz zbierał szlify w młodzieżowych zespołach Arki Gdynia. Pewnie nie przypuszczał, że już 4-lata później to on będzie nadawał ton rywalizacji. Stara generacja w większości odeszła z Gdyni – nie ma wspomnianego Sobieraja, nie ma Zarandii, Siemaszki, Marciniaka i Zbozienia. Z tamtego zwycięskiego składu ostali się Marcjanik i Marcus, a cała reszta to nowa Arka Gdynia. Dlatego jeszcze bardziej kibicom Arki zależeć będzie na takich historiach. To przecież ich wychowanek, Arkowiec z krwi i kości, a nie najemnik na jeden bardziej lub mniej udany sezon. Krzepisz napisał pierwszy rozdział swojej gdyńskiej legendy i tylko od niego zależeć będzie, czy to z Arką wciąż pisać będzie kolejne rozdziały (być może ich tytułem będzie oprócz występu w finale także awans do Ekstraklasy), czy też odejdzie gdzieś zapisując się jako jeden z najbardziej utytułowanych „łapaczy” w Arce.

Na razie ma jeszcze do wykonania misję. Przekonać sztab trenerski, że to mu należy się miejsce w składzie w Lublinie, a potem rzucić ponownie swój czar na któregoś z rywali częstochowskich lub krakowskich. To byłyby książkowe losy, nieprawdopodobne w swojej dosłowności – 21-latek powtarzający sukces noszonego na rękach Steinborsa, mając na to zaledwie kilka meczów w rundzie… 

WSZYSCY, ALE..

Oczywiście pamiętajmy – to sukces wszystkich, którzy go wybiegali, od Memicia po Żebrowskiego i nie tylko w 1/2, ale także poprzednich udanych rundach PP. Jeśli jednak mielibyśmy losowo podejść do tego zwycięstwa, nasza uwaga kieruje się na jednego z najmłodszych, najmniej oczywistych, a jednocześnie najbardziej wyrazistych Arkowców środowego półfinału. Brawo panie Kacprze, to pańskie dni!

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj