W juniorach był rezerwowym, teraz wprowadził Arkę do finału. Kacper Krzepisz: niczego jeszcze nie osiągnąłem

To zależy od indywidualnych preferencji. Każdy powinien wiedzieć, co jest dla niego najlepsze. Niektórzy spędzają na siłowni godziny, inni w ogóle tam nie zaglądają, a i tacy, i tacy grają na najwyższym poziomie.

Wróćmy do meczu z Piastem Gliwice. Czy wam drżały nogi? Piast dobrze rozpoczął spotkanie, potem było widać, że z każdą minutą nabieracie pewności siebie. Pierwsze minuty były dla was trudne?

Ja nie czułem wielkiej presji. Wiedziałem, że nie jesteśmy faworytami, ale wierzyłem, że uda się awansować. Już od porannego rozruchu czułem, że mecz jest do wygrania, tak było też na boisku.

Damian Zbozień opowiadał nam kiedyś, jak pompował go w Arce Leszek Ojrzyński, żeby miał odpowiednią pewność siebie. Trener Marzec robił przed tym meczem coś podobnego?

Byliśmy odpowiednio naładowani, sztab pokazał nam film motywacyjny. To był materiał pokazujący walczących zawodników, zablokowane strzały, poświęcenie, żeby wzbudzić w nas odwagę i wiarę. To się przełożyło na mecz, każdy dał z siebie 100 procent. Każda kolejna minuta działała na naszą korzyść, im bliżej było końca, tym Piast był bardziej zdenerwowany, a my broniliśmy własnej bramki i szukaliśmy kontrataków. Wiedzieliśmy, że finał jest coraz bliżej, a presja czasu działała na naszą korzyść.

W podstawowym składzie znalazło się czterech nominalnych stoperów, ostatnio Arka często zmienia ustawienie. Dla Ciebie roszady taktyczne mają znaczenie?

Po raz pierwszy, od kiedy pracuje trener Marzec, zagrałem w ustawieniu z czwórką z tyłu. Na pierwszym treningu było dziwnie, ale podczas kolejnych zdążyłem się przyzwyczaić. Teraz nie stanowi to dla mnie różnicy. Jako zespół możemy grać 3, 4 czy 5 obrońcami. Przejście na inną formację potrafimy zrobić płynnie. Nie robi mi to różnicy.

Przy rzutach karnych ważniejsza jest intuicja czy przygotowanie?

Myślę, że i to, i to. Wiedziałem, gdzie powinni strzelić zawodnicy Piasta, ale nie wszyscy to zrobili tak, jak przewidywaliśmy. Wszystko składa się na końcowy sukces, między innymi analiza i szczęście.

Robert Lewandowski powiedział, że 70 procent sukcesu sportowca zależy od mentalności. Od jednej z osób, z którą pracujesz, usłyszeliśmy, że „mental” masz bardzo mocny. To prawda, że potrafisz szybko radzić sobie z błędami?

Tak, na pewno bardziej stresuję się tym wywiadem, niż grą na boisku. To dużo o mnie mówi. Podczas meczu nie przejmuje się źle zagraną piłką czy nieudaną interwencją. Wymazuje to z głowy i wiem, że najważniejsza jest już następna akcja. Tego, co było, nie da się już zmienić. Nie ma co się użalać.

Jak pracujesz nad koncentracją? Pamiętamy choćby derby rezerw z tego sezonu z Lechią na stadionie w Kolbudach. Była kibicowska loża szyderców, która mocno Ci dopiekała. Jak radzisz sobie w takich momentach i też w tłoku w polu karnym, kiedy rozproszyć bramkarza starają się rywale? A może to Ty stosujesz trash-talk?

Nie, nie robię tego. Uważam, że na boisku powinny wygrywać umiejętności, a nie nieczyste zagrywki czy próby zdenerwowania przeciwnika. Jeśli chodzi o kibiców, to zazwyczaj tego nie słyszę. Jeśli coś dotrze, to takie zaczepki mnie bawią. Nie mogę zacytować, bo to zwykle niecenzuralne słowa, ale choćby fani Wisły Kraków stworzyli mi lożę szyderców, mnie to bawiło.

Twoi koledzy mówią, że jesteś bardzo ciężko pracującą osobą. Czy poza pracą znajdywałeś też czas na zabawę? Zdarzało się odpuścić?

Był czas na młodzieńcze szaleństwa, ale trzeba wiedzieć, kiedy można. W trakcie sezonu skupiony jestem na piłce nożnej na 200 procent. W przerwach między rundami można odpuścić, wszystko jest dla ludzi, trzeba tylko wiedzieć kiedy.

Na czym polega u Ciebie odpuszczanie?

Zazwyczaj objawia się niezdrowym jedzeniem.

I potem trzeba oszukiwać na wadze.

Jak się potem ciężko popracuje, to nie trzeba. (śmiech)

Jakie są Twoje piłkarskie marzenia? Mówi się, że jesteś przyszłością Arki, ale podejrzewamy, że na Arce Twój świat się nie kończy. Gdzie Twoim zdaniem jest Twój sufit?

Nie wiem, na razie rozegrałem w Arce 10 meczów i nie zastanawiam się nad sufitem czy tym, gdzie chciałbym grać. Na razie chcę rozegrać pełen sezon tutaj lub w innym klubie. Trzeba robić swoje, krok po kroku, a nie marzyć o wyjazdach zagranicznych, kiedy tak naprawdę nic jeszcze nie osiągnąłem.

A co zmieniło się od awansu do finału Pucharu Polski? Zwiększyło się zainteresowanie kibiców, mediów czy innych drużyn w ostatnich dniach? Super Express dzwonił?

Nie dzwonił, ale pisał. (śmiech) Poza tym praktycznie nic się nie zmieniło, zainteresowanie jest trochę większe, ale na duże zmiany przyjdzie jeszcze czas.

Czego Ci życzyć na następne tygodnie?

Zwycięstwa w Pucharze Polski i awansu do ekstraklasy.

A potem?

Potem zobaczymy, na razie krok po kroku.

Rozmawiali Tymoteusz Kobiela i Paweł Kątnik
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj