W juniorach był rezerwowym, teraz wprowadził Arkę do finału. Kacper Krzepisz: niczego jeszcze nie osiągnąłem

O Kacprze Krzepiszu po półfinale Pucharu Polski mówiła cała piłkarska Polska. Sam o sobie do tej pory powiedział niewiele. Nam się przedstawił. Kim jest? Jakie ma zainteresowania, inspiracje i wzorce? Gdzie jest jego sufit? A najbliższe plany? „Rozegrać pełen sezon, nie zastanawiam się, gdzie mam limit, skoro na razie tak naprawdę niczego nie osiągnąłem” – mówi nam bramkarz, który był gościem cyklu Znajomi Ze Słyszenia. Sam wprowadziłeś Arkę do finału Pucharu Polski?

Zdecydowanie nie, zrobiła to cała drużyna, każdy zawodnik, który był na boisku. Cieszę się, że byłem jednym z nich.

Kilka dni od tego meczu minęło, jakie teraz są w Tobie emocje?

Emocje już opadły, na pewno nie jestem podekscytowany aż tak, jak w dniu meczu. Wtedy ciężko było mi zasnąć. Teraz skoncentrowany jestem już tylko na lidze.

Starasz się nie przeładowywać emocjami, czy taki jesteś też na co dzień? Bardziej spokojny niż zwariowany?

Zdecydowanie tak. Staram się nie reagować zbytnio na wszystko, co się dzieje.

Ale słyszeliśmy, że na treningach pokrzykujesz na piłkarzy, nawet tych bardziej doświadczonych.

Zdarza się, ale boisko to zupełnie inna sytuacja. Czasami trzeba krzyknąć i pobudzić, a czasami niektórych uspokoić. Trzeba być uniwersalnym.

Chcielibyśmy zapytać o finał z 2017 roku. Czy już wtedy marzyłeś o tym, żeby dokonać tego samego, co Pavels Steinbors?

Każdy marzy o zdobywaniu trofeów. Wtedy nie myślałem o tym, że może ja powtórzę ten sukces za kilka lat. Raczej miałem nadzieję, że kiedyś w przyszłości się to uda. Cieszę się, że zrobiliśmy to tak szybko, ale został nam jeszcze jeden krok. Jeżeli nie wygramy finału, to cały puchar będzie tylko fajną przygodą. Drugie miejsce jest osiągnięciem, ale trofeum jest tylko za zwycięstwo.

TEGO MATERIAŁU MOŻESZ RÓWNIEŻ POSŁUCHAĆ W FORMIE PODCASTU:

Dziś jesteś bohaterem Arki, ale podobno w juniorach nie grałeś?

Tak, miałem taki przestój w tamtym czasie. Dwa lata byłem rezerwowym, uzbierałem około 160 minut. Był to okres lekkiego zwątpienia, ale nie poddawałem się. Robiłem swoje, nie narzekałem i cieszę się, że jestem tu, gdzie jestem.

Jak sobie z tym poradziłeś? Wiele osób w takim momencie by odpuściło.

Cały czas wierzyłem, że szansa przyjdzie, że kiedy wejdę do bramki, to już utrzymam pozycję bramkarza podstawowego. To się sprawdziło, potem broniłem przez cały sezon w CLJ.

Rozważałeś odejście?

W juniorach nie myślałem o zmianie klubu, liczyła się tylko Arka. Po przejściu do seniorów pojawiały się myśli o jakimś wypożyczeniu, zwłaszcza, że w Gdyni bronił wtedy Pavels Steinbors, który był legendą, a ja mogłem się od niego tylko uczyć. Były wstępne zapytania innych klubów, ale nie pojawiły się konkretne oferty. Klub mówił mi, że na mnie liczy, a ja byłem wierny Arce.

Nawiązałeś do Pavelsa Steinborsa. W kontakcie z nami był zawsze sympatyczny i spokojny. W szatni też roztaczał taką aurę? Był dla Ciebie wsparciem?

Tak, bardzo dużym, zwłaszcza na samym początku. Udzielał mi mnóstwa wskazówek, nawet w małych rzeczach, które on, jako bardziej doświadczony bramkarz, widział. Przekazywał mi, co zrobiłby inaczej. Biła od niego aura spokojnego człowieka, ale jak trzeba było w szatni kogoś okrzyczeć, to on potrafił ostro to zrobić. Był doświadczonym zawodnikiem i wiedział, kiedy potrzeba. Dla mnie na początku był wzorem.

Po meczu pucharowym sporo się o Tobie mówiło, ale wywiadów zbyt wielu nie udzieliłeś. Opowiedz coś o sobie. Jakim jesteś człowiekiem poza piłką, czym się interesujesz?

CZYTAJ DALEJ:
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj