Jego stalowe nerwy pomogły zdobyć Puchar Polski w 2017 roku. Pavels Steinbors: „Koledze życzę dobrego meczu, Arce – zwycięstwa” [POSŁUCHAJ]

Rozpoczynamy sentymentalny mini cykl, w którym – odliczając dni do kolejnego finału – sprawdzamy, co słychać u bohaterów meczu na Stadionie Narodowym sprzed czterech lat. Pavels Steinbors od prawie roku nie broni już żółto-niebieskiej bramki, ale nie ukrywa, że klub z Gdyni pozostał w jego sercu. − Staram się, żeby w głowie zostały miłe chwile – przyznaje.
Posłuchaj rozmowy z Pavelsem Steinborsem:

„TO JEST CZĘŚĆ PIŁKARSKIEGO ŻYCIA”

Kiedy w lipcu ubiegłego roku klub potwierdził, że wraz z końcem sezonu Pavels Steinbors opuści Gdynię, wśród kibiców zawrzało. Z Arki odchodził zawodnik, którego obecność w pierwszym składzie od lat była niekwestionowana, a jakby tego było mało – jego serce nabrało żółto-niebieskich barw. Sentymenty kibiców mieszały się ze złością, której nie ukrywał też sam piłkarz.

− Arka dla mnie dużo znaczy, nawet więcej niż dużo. Zawsze będę ją obserwował i mocno przeżywał, gdy coś się w niej nie układa czy nie idzie w lidze – przyznał w rozmowie z Radiem Gdańsk bramkarz Jagiellonii Białystok.

Z Gdyni odchodzić nigdy nie chciał, wielokrotnie zapowiadając, że to w niej najchętniej zakończyłby piłkarską karierę. Gdyńska „Górka” stała się jego ulubionym miejscem na nadmorskie spacery, a opowieści dotyczących historii Arki słuchał z taką samą radością, jak kibiców skandujących z trybun jego nazwisko.

− Na początku byłem rozczarowany, ale teraz chyba rozumiem, że to jest część piłkarskiego życia – zauważył z nieskrywaną nostalgią. – Nie zawsze wszystko jest tak, jak sam tego chcesz. Ale myślę, że to nie jest moja ostatnia przygoda związana z Arką – dodał. I zapewnił: − Staram się, żeby w głowie zostały miłe chwile, a nie to, że coś się nie udało, coś było źle.

BĘDZIE KIBICOWAŁ (JAK) SWOIM

Choć Pavels Steinbors nie wybiegnie 2 maja na murawę stadionu w Lublinie, zapewne niejeden sympatyk Arki będzie wspominał w najbliższych dniach to, z jakim zacięciem bronił jej bramki podczas finału w 2017 roku. On sam zaś będzie za nią trzymał kciuki tak mocno, jakby czas od finału sprzed czterech lat zupełnie stanął w miejscu.

− Jestem bardzo szczęśliwy, że Arka jest w finale. Będę jej mocno kibicował i trzymał kciuki – obiecuje.

− W Arce nie zostało wielu moich przyjaciół z szatni, wiele się w niej zmieniło. Ale tak to jest, że zawodnicy będą przychodzili i odchodzili, a klub zawsze będzie – podkreśla.

− Nieważne, czy to za pięć, czy za dwadzieścia lat – zawsze będę obserwował Arkę i wspominał spędzone w niej chwile.

NIE PLANUJE ODEJŚĆ Z JAGIELLONII

Po czterech latach spędzonych w Gdyni, usługi łotewskiego bramkarza zapewniła sobie – za pośrednictwem dwuletniej umowy – Jagiellonia Białystok. Kontrakt zawiera opcję przedłużenia o kolejny rok.

− Gdy przyjechałem do Białegostoku, broniłem i myślę, że nie wyglądało to źle. Byliśmy w tabeli wysoko – zaznacza bramkarz.

Steinbors pozostał tym samym na poziomie Ekstraklasy, choć jego sytuacja była do pozazdroszczenia jedynie do październikowego, zwycięskiego meczu z Lechem Poznań (2-1). Przed kolejnym ligowym spotkaniem, ze Śląskiem Wrocław, Łotysz doznał urazu.

− To była nieprzyjemna kontuzja, naderwałem ścięgno. Długo to się goiło. Był już czas, żeby wracać na boisko, a ja nie mogłem – i naciskałem na samego siebie, że trzeba wracać. Może nie do końca dobrze to wyliczyłem, wszedłem na dwa mecze i nie ukrywam, zagrałem słabo – wspomina Łotysz.

Wakat w bramce Jagi najpierw tymczasowo wypełnił Damian Węglarz, po czym do składu wskoczył Xavier Dziekoński – i już nie oddał Steinborsowi swojego miejsca.

− Bardzo dobrze wyglądał, dostał szansę i wykorzystał ją w pełnym wymiarze. Bardzo dobrze broni i cieszy mnie to, że chłopaczek, który ma 17 lat pokazuje takie umiejętności – mówi Steinbors. − To jest bramkarskie życie. Nie ma tutaj nic dziwnego, nic złego, po prostu taka jest rola bramkarza – dodaje.

Czy w związku z nową rolą zmiennika, faktycznie rozmyślał zimą o odejściu? − Takiej myśli nie było, chociaż chodziły na ten temat plotki. Póki jestem tu potrzebny, to tutaj będę. Gdy potrzebny nie będę, odejdę – mówi wprost, podkreślając, że jego kontrakt w Białymstoku jest ważny jeszcze przez rok.

„ŻYCZĘ KACPROWI, ŻEBY WZNIÓSŁ NAD GŁOWĄ TEN PUCHAR”

W bramce Arki miejsce doświadczonego Steinborsa zajął sprowadzony ze Śląska Wrocław Daniel Kajzer, w meczach pucharowych z kolei trener Dariusz Marzec stawia na 21-letniego wychowanka.

− Bardzo się cieszę, że Kacper broni w pucharze i bardzo dobrze to robi. Życzę mu, żeby wzniósł nad głową ten puchar po meczu finałowym – mówi z radością Steinbors, którego początki w Arce również upłynęły pod znakiem spotkań Pucharu Polski.

Na tym zresztą nie kończą się miłe słowa byłego golkipera żółto-niebieskich w stronę Kacpra Krzepisza, który do dziś wspomina i docenia to, jak wielu cennych wskazówek udzielił mu jego starszy kolega.

− [Przed majowym finałem] powiedziałbym mu, żeby po prostu wykonał swoją pracę. Nie powiem, żeby za bardzo się nie nakręcał, żeby w ogóle się tym nie przejmował. Nie. Musi zrobić to, co potrafi najlepiej. To wystarczy, żeby wygrać ten finał – podkreślił Steinbors.

„POMĘCZYĆ ICH TROCHĘ?”

Sam również, mówiąc z przymrużeniem oka, zrobi wszystko, żeby pomóc Arce dopisać do listy zdobyczy kolejne trofeum. To bowiem Jagiellonia jako ostatnia sprawdzi formę Rakowa Częstochowa przed majowym finałem. Podopieczni trenera Papszuna zagrają w Białymstoku w środę, 28 kwietnia.

− Mamy ich trochę pomęczyć? – zapytał żartobliwie Pavels Steinbors, podkreślając znakomitą formę Rakowa w tym sezonie. − Duża w tym zasługa trenera Papszuna, zaznaczył bramkarz.

Czy jego serce przed finałem będzie rozdarte? Troszeczkę. W barwach Rakowa, jak przypomniał, gra jego reprezentacyjny kolega Vladislavs Gutkovskis.

− Po jednej stronie jest mój klub, z którym związanych jest wiele najlepszych momentów w mojej karierze, a po drugiej mój dobry kolega. Zastanawiałem się więc, komu dać swoje wsparcie. Ostatecznie pomyślałem, że bardzo mocno życzę dobrego meczu Vladislavsowi, ale zwycięstwa, wiadomo – życzę Arce.

Na papierze finał na stadionie w Lublinie popsuć może jedynie fakt, że nadal niepewny jest w nim udział kibiców. Ostateczną decyzję w tej sprawie PZPN ma podjąć do końca tego tygodnia, uzależnia ją bowiem od rządowych rozporządzeń dotyczących pandemii.

ROZŁĄKA Z RODZINĄ W DOBIE PANDEMII

Pandemia nie ułatwia życia także byłemu bramkarzowi Arki, którego najbliższa rodzina – podobnie jak wówczas, gdy bronił w Gdyni – mieszka w Rydze.

− Trudniej teraz wyjeżdżać czy to z Polski, czy z Łotwy. Granice nie są zamknięte, ale są testy, trzeba odbywać kwarantannę – mówi Steinbors, który obecnie odwiedza żonę i dzieci jedynie przy okazji zgrupowań reprezentacji.

− Mieszkam w Białymstoku już ponad pół roku, a moja rodzina nie była u mnie ani razu. Nie widzieli, gdzie mieszkam, ani jak wygląda miasto. Przykro o tym mówić, ale to jest teraz część naszego życia – dodaje.

Odkąd odszedł, jak przyznaje, sam nie miał też okazji odwiedzić ponownie Gdyni. Wizytę planuje na czas, w którym okoliczności bardziej będą sprzyjały podróżowaniu. − Na pewno kiedyś przyjadę i spotkamy się z chłopakami, porozmawiamy. Myślę, że będzie bardzo miło – mówi z nadzieją.

Szczęśliwie, koronawirus ani myśli atakować byłego bramkarza Arki. Jak przyznaje, większość szatni w Białymstoku ma zakażenie wirusem za sobą, podczas gdy on sam znajduje się w niewielkiej grupie, której do tej pory udało się go uniknąć.

− Nie wiem, co to jest za wirus, który nie łapie się każdego, tylko niektórych – żartuje bramkarz Jagielloni.

Anita Kobylińska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj