Mariusz Wlazły: mam wielki wpływ na młodych zawodników. Pomagam, jak mogę

O Mariuszu Wlazłym ostatnio zrobiło się głośno. Hałas wywołał fakt, że atakujący chciał dołączyć do grupy studentów na facebooku, ale administratorka nie wpuściła go, sądząc, że ktoś podszywa się pod mistrza świata z 2014 roku. Śmiechu było sporo, ale powstała też okazja do poważniejszej rozmowy. Tymoteusz Kobiela: Jak to się dzieje, że mając prawie 40 lat na karku, idziesz na studia?

Mariusz Wlazły: Ale to nie są pierwsze moje studia…

No właśnie, tym bardziej może to dziwić.

Ja obroniłem już na jednej uczelni magistra, jestem na ostatnim semestrze psychologii sportu, na innej uczelni rozpocząłem wychowanie fizyczne, a teraz psychologię na Uniwersytecie Gdańskim. To jest jeden z etapów tego, co chcę w życiu zrobić. Nie jest tak, że obudziłem się rano i wymyśliłem, że chcę być psychologiem. To jest plan, który zrodził się lata temu. Do tej pory jednak czas, który poświęcałem siatkówce i miejsce, w którym mieszkałem nie pozwalały mi na studiowanie w takim wymiarze, w jakim chciałbym to robić.

Ja nie chcę przejść przez studia tego typu tylko po to, żeby uzyskać dyplom. To jest praca z ludźmi, która często dotyczy delikatności w postaci emocji, ruszenia umysłu drugiego człowieka. Do takich spraw trzeba podchodzić z odpowiedzialnością, żeby starać się pomóc, ale też nie wyrządzić krzywdy. Mam nadzieję, że studia na UG pozwolą mi w pełni się wykształcić i po pięciu latach pracować w zawodzie, w którym chcę to robić.

Pojawiło się słowo „plan”. Kiedy się ten plan zrodził, jak wygląda i dokąd ma doprowadzić?

Zrodził się lata temu. Widziałem, jaki wpływ moja osoba i doświadczenie ma na młodszych kolegów sportowców. Zauważyłem, że ten wpływ jest wielki. Mając taką, nazwijmy to, „zdolność”, chciałbym wykorzystać ją do tego, żeby poszerzać granice i pozwalać innym sportowcom wejść na wyższy poziom swoich umiejętności, nie tylko fizycznych. Sportowe umiejętności zależą od wielu czynników, również od pracy, którą zawodnik lub zawodniczka wykona, ale ta subtelna różnica w psychice, nastawieniu, motywacji do działania czy radzeniu sobie z emocjami, robi później dużą różnicę podczas startu czy meczu.

Używałeś już w przeszłości przykładu tenisistów, którzy są na równym poziomie sportowym, ale zawsze jeden wygrywa. Jaskrawym przykładem tego, jak ważna jest psychika, był ostatni finał US Open, w którym wielki mistrz Novak Djoković zupełnie się rozleciał.

Abstrahując od nazwisk – jeżeli wzięlibyśmy dwóch jednakowych pod kątem warunków fizycznych zawodników, z podobnym wyszkoleniem, gdzie różnice pod względem sportowym są znikome, to w każdym meczu powinno dojść do remisu. Wtedy do gry wchodzi psychika. Jeden zawsze wygra. To doskonale obrazuje, jaką moc i potęgę ma nasz umysł. Jeśli potrafimy okiełznać własne emocje, spojrzeć chłodno i analizować sytuacje meczowe, reagować i znaleźć rozwiązania problemów, to jesteśmy o krok lepsi od przeciwnika. Tym różni się odpowiednia motywacja i podejście do sportu pod kątem psychologicznym.

Wracając do młodych zawodników. Czy to jest prawda, że Mariusz Wlazły wziął pod swoje skrzydła Kewina Sasaka i będzie z niego robił być może najlepszego atakującego na świecie?

Moje doświadczenie jest bogate i pomagam każdemu zawodnikowi. Jeżeli mam coś sensownego do powiedzenia, dzielę się tym. Jeżeli nie, to nie zaprzątam ich głów sprawami, które nie wpłyną na ich rozwój. Kewin jest bliską mi osobą, gramy na jednej pozycji i wiadomą sprawą jest, że potencjał sportowy ma niezwykle duży. Warunki fizyczne i wyszkolenie techniczne są na bardzo wysokim poziomie. Pomagam, jak mogę. Mam nadzieję, że Kewin wejdzie na wyżyny i będzie mógł funkcjonować, jak najlepiej potrafi, bo ma papiery na granie. Mam nadzieję, że niedługo będzie mógł zaprezentować swoje umiejętności w większym wymiarze na boisku, a my wszyscy będziemy cieszyli się jego grą.

Słyszałem, że takiej atmosfery, jaką macie teraz w zespole, nie było od wielu lat, a być może nawet nigdy.

Każde środowisko tworzone jest przez ludzi. Jeżeli oni są w stanie stworzyć atmosferę, w której potrafią sięgać wyżej, niż wskazuje na to potencjał grupy, to jest to już w jakiś sposób wygrana tego zespołu. Każdy z nas jest świadomy tego, że jesteśmy innymi osobami. Ja jestem doświadczony, starszy, przyszedł Lukas, który też posiada ogromne doświadczenie, a wielu jest młodych. Każdy ma cząstkę, która wpływa na to, w jaki sposób pracujemy.

To określmy te dwa poziomy – potencjał, jaki macie, oraz to, co możecie dorzucić właśnie dobrą atmosferą.

No to jeszcze dorzucimy, dorzucimy. (śmiech) Spokojnie, jesteśmy na początku drogi. Już niedługo zaczynamy sezon, rusza pierwsza kolejka, ale wiadomo, że wiele rzeczy tworzy się podczas meczów. Wchodzi się na poziom mistrzowski podczas spotkania, ale żeby to zrobić, trzeba najpierw wszystko zbudować na treningu. Z taką myślą przystępujemy do zajęć, w pełni zaangażowani, zmotywowani. Poziom sportowy jest różny każdego dnia, ale głowy mamy cały czas otwarte, pełne fantastycznych emocji. Tak całościowo ruszamy do przodu.

Rozmawiał Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj