Piłkarze Lechii skompromitowali się w Pucharze Polski. Nie można inaczej nazwać tego, że gdańszczanie, grając w mocnym składzie, przegrali w 1/16 finału z trzecioligowym Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. I to przegrali zasłużenie. Nie ma wytłumaczenia dla zawodników Lechii. Mecz rozpoczęli dobrze, już w 8. minucie Ikay Durmus wykorzystał rzut karny, który sam wywalczył, ale już więcej biało-zieloni nie potrafili zaskoczyć Lemanowicza. Próbowali przed przerwą Jakub Kałuziński, Bartosz Kopacz, najlepszą okazję zmarnował Łukasz Zwoliński. Po 45 minutach było 1:0 i nie zapowiadało się na katastrofę, która nastąpiła po przerwie.
BŁĘDY W OBRONIE
Zaczęło się już na samym początku drugiej połowy. Duży błąd we własnym polu karnym popełnił Mateusz Żukowski, dobrze odnalazł się Arkadiusz Gajewski i doprowadził do remisu. Lechię to podrażniło, ruszyła do przodu i nawet w poprzeczkę trafił Durmus, ale piłka odbiła się od linii i wróciła do gry. Chwilę później rzut karny wywalczył Zwoliński, ale po weryfikacji wideo jedenastkę sędzia anulował. A po kolejnych kilku minutach gdańszczanie już przegrywali. Kowalczyk ruszył przebojowo, uderzył zza pola karnego, piłka jeszcze odbiła się od nogi Bartosza Kopacza i kompletnie zmyliło to Zlatana Alomerovicia. Nie miał szans na skuteczną interwencję.
BEZRADNOŚĆ W ATAKU
Najgorsze było chyba jednak to, jak bezradna Lechia była w kolejnych dwóch kwadransach. Czasu było sporo, rywal już podmęczony i co najmniej wyrównanie było absolutnie do osiągnięcia. Ale brak pomysłu, mnóstwo niedokładności i jedna koncepcja Durmusa, na miękkie wrzutki w pole karne nie mogły zaskoczyć rywali. Kaczmarek impulsu szukał w zmianach, ale Kacper Sezonienko, Łukasz Zjawiński, Mykoła Musolitin, Jan Biegański ani Miłosz Szczepański nie zrobili żadnego wrażenia na gospodarzach. Lechia próbowała do ostatnich sekund, ale żadnej krzywdy rywalom nie potrafiła wyrządzić. Gdańszczanie się po prostu skompromitowali.