To nie była udana inauguracja rundy rewanżowej. Torus Wybrzeże dobrze rozpoczęło mecz, ale skończyło w dużo gorszym stylu. Gdańszczanie nie znaleźli sposobu na powstrzymanie Piotrów – Swata i Jędraszczyka – i przegrali z Piotrkowianinem 26:32. Gdańszczanie świetnie rozpoczęli mecz, co prawda od początku mieli problemy z pokonaniem Kacpra Ligarzewskiego, ale jeszcze większe przyjezdni mieli w konstruowaniu akcji, tracili piłkę i gospodarze prowadzili 4:1, a później 6:3. Ale od tego momentu wynik zaczął wymykać się z rąk gospodarzy, którzy nie pomagali sobie głupimi błędami. Przykładem niech będzie strata na środku boiska, kiedy piłkę przechwycił wchodzący na boisko Piotr Swat i bez problemów trafił do pustej bramki.
Gospodarzy dopadły problemy ze skutecznością, częściowo spowodowane dobrą dyspozycją Ligarzewskiego, a częściowo też tym, że rzucali z nieprzygotowanych pozycji, czym tylko ułatwiali pracę bramkarzowi Piotrkowianina. Do przerwy zanotował on 8 skutecznych interwencji. A gdańszczanie najbardziej żałować muszą przestoju z końcówki pierwszej części spotkania. Z remisu 12:12 zrobiło się 12:16. Straty przed przerwą udało się zmniejszyć tylko o jedno trafienie.
JEDEN DOBRY MOMENT
W drugiej połowie był tylko jeden moment, w którym wydawało się, że gdańszczanie złapią kontakt. Doszli na 23:25, ale chwilę później zanotowali dwie niepotrzebne straty i znów dystans był czterobramkowy. Piotr Swat w zespole gości spisywał się świetnie, skutecznie zakończył 9 z dziesięciu prób, a sporą różnicę zrobił też jego imiennik Jędraszczyk. Rozpoczął jako rezerwowy, a i tak został drugim najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania z siedmioma golami na koncie, sporą różnicę robił też po prostu rozgrywając i oszukując defensywę gospodarzy.
Skończyło się sporą przewagą gości, którzy wygrali 32:26. Zawodnicy Torus Wybrzeża o inauguracji rundy rewanżowej będą chcieli jak najszybciej zapomnieć.