12 lat czekali kibice w Kwidzynie na powrót do ich miasta piłki ręcznej europejskiego formatu. Niestety poziom europejski zaprezentowali tylko goście SG Flensburg-Handewitt, którzy prowadzili od samego początku wysoko, odzierając podopiecznych Bartłomieja Jaszki z marzeń i złudzeń. Wynik końcowy 39:25 dla drużyny z Niemiec.
Goście byli szybsi, lepiej organizowali się w kontrataku, ale przede wszystkim szczelnie bronili, uniemożliwiając gospodarzom zdobywanie bramek. Bezradnie przez mur Flensburga próbowali przebić się Hubert Kornecki czy Michał Potoczny. Przyjezdni po 5 minutach prowadzili już 5:1, a w kolejnych minutach powiększali przewagę. MMTS grał zrywami. Z jednej strony przebłyski notował Hubert Kornecki – do przerwy 3 gole. Z drugiej jednak z czystych, dobrze wypracowanych pozycji nie trafiał z lewego skrzydła Patryk Grzenkowicz.
W drużynie z Flensburga świetnie prezentowały się skrzydła – Emil Jakobsen i Johan Hansen do przerwy zdobyli po 4 gole, większość po sprytnie wypracowanych sytuacjach, z wolnych pozycji, a drobną osłodę gwarnie wspierający kwidzynian kibice mieli z wprowadzonego w trakcie meczu do bramki, świetnie się spisującego Łukasza Zakrety. Do przerwy MMTS przegrywał 12:21 po zrywie w końcówce i 2 bramkach z rzędu.
NIE DŹWIGNĘLI SIĘ
Druga część nie przyniosła znacznej zmiany. Goście kontrolowali przebieg meczu, utrzymując 10-bramkową różnicę. Podopieczni Bartłomieja Jaszki starali się zmienić obraz, ale ambitną postawę przeplatali nieskutecznością, jak w 47. minucie, kiedy w sytuacji sam na sam z bramkarzem spudłował Bartosz Nastaj. – Mają niepowtarzalny styl, którym nas załatwili, mówiąc krótko. Pokazali nam dzisiaj, na jakiej intensywności można grać w piłkę ręczną i najprostszymi środkami wygrywać mecze – powiedział zawodnik MMTS-u Robert Orzechowski.
Rewanżowe starcie we Flensburgu we wtorek o godz. 18:45.
Paweł Kątnik